Rozmawiamy z Urszulą Raubą, gołdapianką, polonistką, autorką książki „Naznaczeni traumą”.
Jak pani się czuje jako autorka książki, która została wydana w profesjonalnym wydawnictwie?
– Jest to dla mnie nowe uczucie, choć książki jeszcze od wydawcy nie dostałam. Nigdy jeszcze nie było głośno w związku z moją osobą. Przyszedł czas, by trochę światu się pokazać, ale jest to dla mnie i stresujące, i ekscytujące. Mam trochę mieszanych uczuć. Ale muszę powiedzieć, iż najważniejsze to duma z siebie, ponieważ czuję się tak, jakbym urodziła swoje kolejne dziecko i nie mogę się doczekać aż je obejrzę.
Co panią zainspirowało do napisania tej książki?
– jeżeli idzie o inspiracje… Całe życie miałam w sobie poczucie, iż muszę napisać książkę. Przychodziły mi do głowy różne pomysły. Pewien projekt kiedyś zaczęłam i zaraz go rzuciłam. To poczucie mi mówiło, iż ta książka musi być ważna…
Poczuła pani, iż ma predyspozycje do bycia pisarzem….
– Tak, czułam to już od dawna jakkolwiek nieskromnie może to zabrzmi. Zainspirowało mnie samo życie, a mam duży bagaż przeróżnych doświadczeń.
Książka składa się z pięciu rozdziałów, z czego pięć w tytułach ma imiona osób. To są, jak zrozumiałem, imiona fikcyjne, ale nawiązują do zaistniałych naprawdę wydarzeń?
– To znaczy… Wszystkie imiona są fikcyjne, ale inspirowane kimś z życia. jeżeli natomiast idzie o kwestię samych imion to dziewczęce wymyśliłam, czyli Laurę i Joannę. Imiona chłopaków tej książki są imionami moich synów.
A przeżycia osobiste?
– jeżeli idzie o przeżycia osobiste to są na pewno ważnym motorem napędowym wszystkich historii, które tworzę i które będę tworzyć. Jak powiedziałam, posiadam mnóstwo doświadczeń osobistych, ale jestem też uważna i otwarta na historie innych. Chcę to wszystko teraz wykorzystać w dobrej wierze, by łączyć się z osobami o podobnych przeżyciach, które o tym do tej pory nie mówiły, a ja chciałabym dać im głos.
Jest pani polonistką, natomiast ta książka udowadnia, iż ma pani szersze zainteresowania. Trzyma się pani czegoś co można ująć w sferze psychoterapii…
– Poza tym, iż pasjonuję się literaturą – i książki są ze mną od czasu jak tylko nauczyłam się czytać – to nie ukrywam, iż również motorem napędowym tych opowieści jest psychoterapia. Bardzo lubię przyglądać się ludziom z perspektywy ich psychiki. Inspiruję się też swoim własnym procesem terapeutycznym, który w swoim życiu przeszłam. Na pewno to brzmi gdzieś na kartach mojej książki.
Czytanie to jeden ważniejszych aspektów pani życia, zatem ulubieni pisarze i wzorce literackie…
– To zawsze łączyło się z etapami mojego rozwoju. Takie mam poczucie. Lektury szkolne, choćby „Ania z Zielonego Wzgórza” i „W pustyni i w puszczy”, to są do dziś moi przyjaciele. Przeżywałam rozterki bohaterów tych powieści wraz z nimi. Potem zaczęła dochodzić inna literatura. Nie chcę powiedzieć czy lepsza, czy gorsza, ale z innych nurtów i różnych twórców. Dziś czytuję arcydzieła literatury światowej, które bardzo mnie zachwycają. Do moich ulubionych na pewno zaliczyłabym Wiesława Myśliwskiego, a z zagranicznych takim moim „top” jest John Steinbeck. Chyba przeczytałam wszystkie jego dzieła.
Mamy tu książkę opartą raczej na konkretnych przeżyciach. Czy w przyszłości zamierza pani wyjść poza ten krąg?
– Zdradzę to, iż już piszę kolejną książkę i na pewno w niej będzie to zaglądanie w ludzką psychikę. Być może kiedyś wprowadzę coś nowego. Póki co, uważam, iż jest to moja droga.
Czyli nie zakłada pani, iż wyjdzie poza tematykę psychoterapeutyczną?
– W tym momencie nie czuję takiej potrzeby. To o czym piszę bardzo mnie pasjonuje.
Czy to się wiąże z poszerzaniem swoich kwalifikacji? Mam na myśli psychoterapię.
– Być może to się wiąże z poszerzaniem moich kwalifikacji. Zamierzam w tym kierunku się specjalizować.
I pytanie bardzo istotne, choćby w kontekście małego miasteczka… Co pani sądzi o psychoterapiach? W jakim stopniu mogą pomagać ludziom.
– Jestem żywym przykładem tego, iż psychoterapia może zmienić ludzkie życie. Może pomóc stanąć na nogi, może pomóc dostrzec kim się jest naprawdę, odkryć swoje potencjały, blokady. Psychoterapia pozwala przepracować różnego rodzaju traumy, pomóc nabrać odwagi.
Głośno o tym mówię i się tego nie wstydzę. Uważam, iż należy łamać to tabu związane z jakąkolwiek pomocą psychologiczną.
Moi uczniowie, a uczę w szkole średniej, rozmawiają często na takie tematy. Robimy sobie lekcje typu psychologicznego. Omawiamy to co dręczy ich dusze. Jestem otwarta na takie rozmowy i podaję siebie jako przykład, iż warto zawalczyć o siebie.
Każda starsza generacja często używa podobnych określeń w stosunku do współczesnej im młodzieży. Że młodzież jest rozwydrzona, iż nie można się z nią dogadać. Jak pani odbiera tę dzisiejszą młodzież?
– Zawsze, gdy słyszę tego typu komentarze to uśmiech mi się pojawia na twarzy, trochę z sarkazmem, co przyznam szczerze.
Jeśli chodzi o młodzież, to uważam, iż dziś jest niewysłuchana, nierozumiana i pomijana. I dlatego nierzadko bywa harda i w jakiś sposób zamknięta w sobie.
Jestem jednak mocno związana z młodzieżą. Nie będę się za nią wypowiadać, ale swoją perspektywę przedstawię z przyjemnością. Nie wyobrażam sobie pracy w innym miejscu niż miejsce z młodzieżą. Jest mi do niej blisko, staram się widzieć ich problemy i je rozumieć. Zresztą, mamy takie poczucie bezpieczeństwa między sobą, iż potrafią się przy mnie otwierać. Uważam, iż dziś młodzież zasadniczo nie różni się od tej sprzed lat.
Powiedziała pani „niewysłuchana”. Nie wysłuchana przez kogo?
– Przez dorosłych. Przez rodziców, nauczycieli… Przez ważne dla nich osoby, od których oczekują wsparcia.
Oficjalna promocja książki kiedy?
– Trzeciego października.
Dziękuję za rozmowę.