Materiał archiwalny
Kiedy George Waltz po raz pierwszy został bezdomnym, miał zaledwie 16 lat. — Moi rodzice byli pijakami — wspomina mężczyzna z długą białą brodą. Z powodu przemocy zdecydował, iż bezpieczniej będzie się czuł poza domem. Nie mógł tam dłużej zostać.
Wypadki przy pracy w tartaku zniszczyły mu kolana. Pojawiły się jeszcze problemy prywatne. Bez dachu nad głową jest już siedem lat, a życie na ulicach Eugene w stanie Oregon wykończyło go.
Bezdomny George Waltz w Eugene
Symbol bezdomności w Stanach Zjednoczonych
Spacerując po Eugene, prawie na każdym rogu widać ludzi z wózkami na zakupy i plastikowymi torbami. Ludzie zdezorientowani rozmawiają ze sobą, płaczą, krzyczą i błąkają się zdezorientowani po chodnikach.
Ze względu na sytuację w Eugene i Portland, gubernator Oregonu Tina Kotek ogłosiła stan wyjątkowy w całym stanie i wlaczy o to, by problem bezdomności pojawiał się na pierwszych stronach gazet w całym kraju.
Eugene stało się tym samym symbolem kryzysu bezdomności w Stanach Zjednoczonych. Ale z problemem walczy również wiele innych dużych miast w całym kraju — ich władze nie są w stanie odpowiednio pomóc najsłabszym.
— Kilka razy zostałem okradziony. Nigdy nie mogłem odpocząć, bo zawsze się bałem. Wraz ze strachem przyszła depresja i problemy psychiczne — wspomina George Waltz. Nienawidził siebie, stracił równowagę psychiczną i krzyczał na przechodniów na ulicy.
— Teraz jestem chorym psychicznie człowiekiem — mówi.
Symbol amerykańskiej bezdomności
W Eugene takie historie jak opowieść George’a Waltza są powszechne. Miasto w lasach Oregonu zyskało smutny rozgłos w USA w 2019 r. — jako gmina z największą liczbą osób bezdomnych w stosunku do ogólnej liczby ludności. 3 tys. 575 osób na 175 tys. mieszkańców nie ma tu w tej chwili gdzie mieszkać.
Skąd się bierze ten kryzys? Odpowiedzi udziela ktoś, kto zajmuje się tym problemem od dziesięcioleci. Terry McDonald jest niemal potentatem w lokalnej opiece społecznej.
Przedsiębiorca Terry McDonald
Jego organizacja prowadzi m.in. kilka schronisk dla bezdomnych w Eugene, utrzymuje firmę zajmującą się recyklingiem i sprzedażą wysyłkową książek, a także buduje kompleksy mieszkaniowe z przeznaczeniem na mieszkania socjalne. A jednak choćby on może pomóc tylko w ograniczonym zakresie — mieszkań jest po prostu za mało.
Eugene w stanie Oregon. (google maps)
— W ciągu ostatnich 20 lat demografia bardzo się tu zmieniła — mówi. — Oregon leży między metropoliami technologicznymi Bay Area (Kalifornia) i Seattle (Waszyngton) — ci, których nie stać na dom, przeprowadzają się tutaj — mówi. Mieszkań jest mało. Ceny rosną — zgodnie z prawem stanowym wynajmujący mogą w tym roku podnieść miesięczne opłaty choćby o 14,6 proc.
Patowa sytuacja
Inflacja i wzrost czynszów sprawiają, iż dla wielu osób zakup domu lub wynajem mieszkania staje się jeszcze bardziej niemożliwy niż wcześniej. Problem ten występuje w wielu miejscach w USA. W samym Oregonie gubernator szacuje, iż w ciągu najbliższej dekady potrzeba będzie ponad 36 tys. nowych domów rocznie, aby zaspokoić potrzeby mieszkaniowe.
Grunty budowlane są jednak drogie. McDonald szacuje, iż nowe budynki kosztują nieco poniżej 2,5 tys. dol. za m kw. Ponadto na zachodnim wybrzeżu USA brakuje rządowej infrastruktury wsparcia. Dlatego też fundacja Terrego działa jak firma. — Musimy być solidni, aby generować zasoby — mówi McDonald, z dumą opowiadając o sukcesie swoich licznych przedsięwzięć.
Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem wideo.
Bezdomnością szczególnie dotknięte są osoby starsze. Ludzie, których nie stać już na czynsz lub otrzymują zbyt niskie emerytury, ponieważ nie byli w stanie zbudować własnych rezerw finansowych.
Spirala upadku
Wiele osób straciło swoje domy podczas poważnego pożaru lasu w 2020 r., inni mieszkają w zniszczonych przyczepach kempingowych, gdzie coraz więcej mieszkań staje się niezdatnych do zamieszkania. Aby jednak stworzyć dla nich mieszkania, potrzebne są pieniądze. A tych nie ma. — Po prostu nie możemy się zmusić do podniesienia podatków w tym kraju — mówi z namysłem McDonald.
— Kiedy normalnie mieszkasz w domu, możesz myśleć o tym, co chcesz robić w ciągu miesiąca i planować swoje życie. Kiedy jesteś bezdomny, horyzont twojego życia jest ograniczony do najbliższych godzin. Gdzie mogę dziś bezpiecznie spać, gdzie jest ciepło?
— Nie da się tak wytrzymać przez długi czas bez popadnięcia w chorobę psychiczną — mówi McDonald. Narkotyki i alkohol tylko pozornie zapewniają odrobinę komfortu w takich sytuacjach. Dlatego też niezwykle ważne jest, aby ludzie wrócili do schroniska w ciągu sześciu miesięcy — aby zapobiec spirali upadku.
Potrzebujący z całego kraju
W mniejszych i znacznie bardziej konserwatywnych miastach Oregonu, których nie stać na infrastrukturę społeczną lub jej nie chcą, policja zachęca bezdomnych do przeprowadzki do Eugene.
Czasami jednak ludzie w potrzebie przyjeżdżają do Eugene z miejsc oddalonych o tysiące kilometrów w USA, ponieważ w Internecie rozeszła się wieść, iż dostępna jest tu pomoc. Casandra Johnson również nie pochodzi z tego regionu, tylko z oddalonego o ponad 3 tys. km. Smutne okoliczności sprowadziły 48-latkę do Eugene.
Jak mówi drobna kobieta, po śmierci syna jej życie się rozpadło. Chciała adekwatnie pojechać do Seattle, by tam odebrać sobie życie — jak najdalej od miejsca śmierci syna. przez cały czas nosi przy sobie jego prochy.
W pociągu przed Eugene zasłabła i utknęła w Oregonie. Od półtora miesiąca mieszka w Eugene. Początkowo przebywała w schronisku, które oferuje dach nad głową tylko w nocy. — Kiedy robiło się naprawdę zimno, zakładałam kilka kurtek i spodni lub ogrzewałam się w bibliotece miejskiej — mówi.
Mimo tego została w mieście — także ze względu na dostępną tu szeroko pomoc. Teraz leczy się na schizofrenię i wiele innych problemów zdrowotnych: cukrzycę, zaburzenia przewodu pokarmowego, artretyzm. Johnson cierpi na tak wiele chorób, iż trudno jej je wymienić.
Lokalni przedsiębiorcy sfrustrowani
Jak społeczność miasta radzi sobie z kryzysem, który jest pierwszym skojarzeniem o Eugene w pozostałej części kraju? Jeden z pracowników socjalnych opowiada o swojej frustracji władzami miasta. — Od dziesięcioleci jesteśmy niebieskim (demokratycznym) miastem i przez cały czas nic się nie poprawia. Robią coś nie tak!
Dean Weaver jest właścicielem sklepu z pączkami w Eugene
Sfrustrowani są również lokalni właściciele firm, tacy jak Dean Weaver, który od dziesięcioleci prowadzi piekarnię pączków w zachodniej części miasta. Mówi, iż w ciągu ostatnich pięciu lat sytuacja stawała się coraz gorsza. — Ludzie przychodzą do sklepu i wrzucają strzykawki z heroiną do toalety. Czasami krzyczą na moich pracowników lub wypróżniają się przed drzwiami sklepu.
Mówi, iż władze nic z tym nie robią. — Kiedyś aresztowali cię za wtargnięcie — wspomina Weaver. Teraz policja prawie nigdy nie podejmuje działań przeciwko zakłócaniu porządku. A choćby jeżeli przestępcy są aresztowani, „są z tego zadowoleni. Przynajmniej w więzieniu jest gorący prysznic”. Bez strachu przed karami wielu bezdomnych czułoby się zachęconymi do destrukcyjnych zachowań.
Chociaż media społecznościowe pełne są skarg mieszkańców na kradzieże, nękanie i zaśmiecanie miasta, czego dopuszczają się bezdomni, mało kto ma odwagę wyrazić swój gniew z powodu zaniedbania przestrzeni publicznej. Jednak nerwy niektórych mieszkańców Eugene, w tym Deana Weavera, wydają się napięte.
Pesymistyczne perspektywy
Jesienią ubiegłego roku w internecie pojawiło się nagranie, na którym oblewa on wodą bezdomną kobietę przed swoim sklepem. Weaver twierdzi, iż próbował jedynie ugasić pożar, który wznieciła przed jego sklepem. Z perspektywy czasu nie można dokładnie odtworzyć, jak doszło do incydentu. Na nagraniu nie widać ognia, ale słychać, jak Weaver mówi: „Nie podpalaj tutaj”.
Po incydencie w internecie pojawiły się wezwania do bojkotu i gniewne telefony do sklepu z pączkami. — Ale większość z nich pochodziła spoza stanu — wspomina Weaver. Mówi, iż jego stali klienci pozostali lojalni, ale inni biznesmeni się bali.
Bezdomni w San Francisco
Niektóre firmy zostały już zamknięte z powodu braku porządku publicznego, mówi sklepikarz. Weaver przez cały czas chce zostać. Biznes pączkowy to praca jego życia. — Chcę, aby moje dzieci przejęły go, gdy dorosną.
Tymczasem lokalna scena organizacji pozarządowych obawia się, iż sytuacja jeszcze się pogorszy. Hojne pieniądze z pakietów pomocowych związanych z COVID—19 zostaną wykorzystane do 2025 r. — mówi pracownik socjalny.
Iskra nadziei
Coraz mniej jest też mieszkań. Organizacje nie mają ani wystarczającej liczby miejsc do spania, ani wystarczającej liczby pracowników. Skargi te można również usłyszeć w innych amerykańskich miastach. Pracownicy są wyczerpani i cierpią, świadomi tego, iż nie mogą wszystkim pomóc.
Ale w Eugene są też historie sukcesu. George Waltz otrzymał pokój w mieszkaniu chronionym od organizacji ShelterCare. Po siedmiu latach spędzonych na ulicy znów ma dach nad głową. Bierze leki na depresję i może uporządkować swoje myśli.
Po raz pierwszy w życiu pozytywnie patrzy w przyszłość i marzy o domu z werandą, w którym wreszcie odnajdzie spokój. Casandra Johnson również czuje się pod dobrą opieką i wierzy, iż może znaleźć drogę powrotną do stabilnego życia. Nie myśli już o samobójstwie.