Śledztwo dotyczy wydarzeń z 6 listopada 2024 roku. Do szpitala w Nowym Tomyślu trafiła wówczas rodzina z objawami zatrucia. Najmłodsza z dzieci, 3-letnia dziewczynka, po dojeździe do placówki nie dawała już oznak życia. Pomimo podjętej reanimacji, nie udało się przywrócić funkcji życiowych u dziecka.
Od początku służby podejrzewały zatrucie. Na miejsce, do wsi Ujazd niedaleko Grodziska Wielkopolskiego, wysłano specjalistyczną jednostkę straży pożarnej, która ze ścian budynku domu rodzinnego wyciągała tabletki z trutką na gryzonie. Wysokie stężenie oparów trucizny utrzymywało się w budynku przez ponad dobę.
Sekcja zwłok dziecka nie wykazała jednoznacznie przyczyny zgonu, dlatego zlecono dalsze badania. Pomimo tego, prokuratura zdecydowała się postawić zarzuty ojcu rodziny, który umieścił trutkę w ścianach. Mężczyźnie zarzucono narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu żony oraz dwóch córek. Zarówno matka dzieci, jak i 7-letnia córka były hospitalizowane w związku z zatruciem.
Tabletki z trutką umieszone były między ścianą budynku a jej ociepleniem. Według wstępnych ustaleń, po kontakcie substancji z powietrzem i wilgocią, zaczął się wyzwalać fosforowodór, który jest silnie trujący. Z uwagi na fakt, iż jest cięższym gazem, największe stężenie stwierdzono w niższych partiach pomieszczeń, dlatego 3-letnie dziecko było najbardziej narażone na jego wdychanie.
Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.
Czytaj także:
Jest decyzja w sprawie dyspozytora, który nie wysłał karetki do 3-latki