Do tragedii doszło 6 listopada 2024 roku. Do szpitala w Nowym Tomyślu rodzina z dwiema córkami w wieku 3 i 7 lat. Matka i dziewczynki miały objawy zatrucia. Najmłodsze z dzieci po dotarciu do placówki nie dawało już oznak życia i mimo podjętej reanimacji, nie udało się przywrócić u dziewczynki funkcji życiowych.
Ustalono, iż matka dzieci wcześniej dzwoniła na numer alarmowy, jednak dyspozytor odmówił wysłania karetki. Powołany przez wojewodę wielkopolską zespół, który miał zbadać sprawę ustalił, iż doszło do uchybień – zdaniem zespołu, dyspozytor nie zastosował się w pełni do algorytmu w celu przeprowadzenia szczegółowego wywiadu. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.
Jak się okazuje, dyspozytor od czasu tragedii nie wykonywał czynności służbowych. Ostatecznie jednak rozwiązano z nim umowę o zatrudnienie. Choć nie podano oficjalnej przyczyny, to raport zespołu wojewody nie pozostawał bez znaczenia. Informację o rozwiązaniu umowy potwierdziło biuro prasowe wojewody.
Sprawa jest badana przez śledczych, którzy sprawdzają m.in. czy wysłanie karetki mogłoby wpłynąć na szanse przeżycia dziecka.
Rodzina zatruła się oparami fosforowodoru, który był użyty w trutce na gryzonie włożonej w ściany budynku.