REKLAMA
Miała jedną przyjaciółkę - córkę mojej przyjaciółki - z którą mogły się czasem i pokłócić, ale zawsze były dla siebie wsparciem" - opowiada mama Poli Marii Hawranek, autorce raportu Fundacji Kosmos dla Dziewczynek: "Dziewczyńskie psychologiczne wojny podjazdowe". Dalej czytamy:"Co jeszcze słyszała od innych dziewczynek? Na przykład: "Jak to, nie idziesz z nami na pizzę, bo nie masz pieniędzy? Przecież nosisz markowe ciuchy". Wtedy przypadkiem się dowiedziała, iż to, co ma na sobie, jest markowe, bo nie miało to dla niej znaczenia. Nosiła ciuchy po kimś, te, które jej się podobały.Czytaj także:
"Odsuń się grubasie", "Nie pasujesz tu". Psycholog: Szkoła ma obowiązek, by rozwiązać problem gnębienia w klasieTo teraz normalne, iż dzieci nie dzielą się notatkamiW szkole była spokojna i grzeczna, poza nią ciągle miała jakieś aktywności: basen, treningi siatkówki - dlatego nic mi nie podpowiadało, iż nie ma koleżanek w klasie.Pierwszy raz zaczęłam się nad tym zastanawiać, jak po kontuzji miała nogę w gipsie i przez trzy tygodnie nie było jej w szkole, i nikt jej nie chciał wysłać notatek, by mogła się dowiedzieć, co się działo na lekcjach. Ale podobno to teraz normalne, iż dzieci nie dzielą się notatkami. Tak mnie uspokajała. Dla mnie - trochę szok.
I nagle w czerwcu po wystawieniu ocen, zapytała mnie, czy przez pozostałe do oficjalnego końca roku dni może już nie chodzić do szkoły. Miałam wątpliwości, czy się zgodzić. Wtedy się rozpłakała i powiedziała, iż już nie daje rady i nie ma ochoty na nikogo patrzeć.Poszłyśmy na długi spacer, a ona pokazał mi swój telefon. To, co tam było wypisywane, te głosówki wysyłane na grupę klasową! Włos mi się zjeżył po prostu!Bo to były teksty typu: "Zabij się, wszystkim będzie lepiej, nikomu nie jesteś potrzebna, choćby twoja stara odetchnie, jak zdechniesz". Zniszczony telefon, zeszyty w koszu na śmieci, buty w toalecieOkazało się, iż to trwało już dwa lata. Strasznie trudno mi było zaakceptować, iż Pola nic mi nie powiedziała, czułam się, jakby mnie ktoś walnął obuchem. Bo mamy dobrą relację, dużo rozmawiamy, a ja naprawdę nic nie wyczułam!
Spytałam ją: "Czemu nie dawałaś znać, można było zareagować wcześniej?". A ona: "Nie chciałam cię męczyć, przecież ty masz już swoje kłopoty". A ja zawsze dzieciom powtarzałam, iż nieważne, jakie mam problemy, zawsze mam czas i miejsce na rozmowę o tym, co je gnębi.Wydaje nam się, iż znamy nasze dzieci bardzo dobrze i wszystko wyłapiemy, a to wcale nie musi być prawda, bo one znają nas jeszcze lepiej i wiedzą, jak naszą czujność uśpić.Zaczęło się od tego, iż do klasy dołączyła nowa uczennica, D., która postanowiła podporządkować sobie wszystkie dziewczynki i udało jej się to ze wszystkimi, poza Polą. W grę wchodziła choćby przemoc fizyczna, niszczenie telefonu, wyrzucanie zawartości plecaka do kosza na śmieci, wrzucanie butów do toalety.I to wyłącznie dlatego, iż Pola na przykład nie chciała D. dać na weekend do domu konsoli, którą dostała w prezencie. Albo Pola nie chciała jej czegoś kupić w sklepiku. Miały wtedy 11–12 lat, to była piąta klasa podstawówki.
Psychologiczne wojny podjazdowe dziewczynek fot: Shuterstock/nimito
Poczuła się jeszcze bardziej wykluczonaJak się rok temu dowiedziałam, to najpierw zgłosiłam sprawę dyrekcji - wystosowałam oficjalne pismo o podjęcie kroków z prośbą o informację zwrotną. Po kilku miesiącach nie dość, iż sprawa nie przycichła, to takie zachowania w stosunku do Poli narosły również ze strony innych dzieci w klasie.Jak choćby: Pola przypadkowo dotknęła koleżanki z klasy, a ta ją uderzyła w twarz i powiedziała: "Przez ciebie moja matka będzie musiała mi wszystko zdezynfekować, bo mnie dotknęłaś". I to były jedne z najłagodniejszych tekstów, które moja córka słyszała.Jedyną formą wsparcia ze strony rówieśników, jaką otrzymała, było to, iż jeden z chłopców po tym, jak wyznał mamie, co się dzieje w klasie, i usłyszał, iż ma się nie wtrącać, wyrzucił Polę z grupy klasowej na WhatsAppie, żeby tego wszystkiego nie czytała i nie słuchała. Tylko iż nie poinformował jej o swoich pobudkach - wyjaśnił je dopiero potem, u psycholożki - więc Pola poczuła się z tego powodu jeszcze bardziej wykluczona.Kiedy zauważyłam, iż w szkole nie podjęto żadnych działań - zorganizowano kilka spotkań z pedagogiem, psychologiem i policjantem, ale nie dostałam żadnej pisemnej odpowiedzi i sytuacja tylko się pogarszała - zgłosiłam sprawę na policję.
Co zrobił policjant? Porozmawiał indywidualnie z każdym z uczniów i uczennic, w klasie przeprowadził pogadankę, podobnie zresztą jak psycholog. Skończyło się to na tym, iż Pola definitywnie powiedziała, iż do szkoły nie pójdzie, bo teraz już w ogóle jej dzieci żyć nie dają.Gdy mówiłam, jakie wiadomości dostaje moja córka, bagatelizowano je: "To tylko słowa", to są dzieci".Zdecydowanie gorzej było na WhatsAppie aniżeli w szkoleNa zebraniu rodziców we wrześniu, gdy poinformowałam, iż zgłaszam sprawę na policję - pojawiła się mama D. Kobieta zaczęła córki bronić, iż niemożliwe, żeby jej dziecko cokolwiek złego robiło, pisało czy mówiło do swoich rówieśników.Na moją propozycję, iż mogę jej włączyć kilka wiadomości głosowych, stwierdziła, iż to jest łamanie prywatności. Że ona nie sprawdza komunikatora swojej córki, bo ma do niej zaufanie. I to ja mam problem, skoro mam dostęp do tych głosówek, to ze mną jest coś nie tak.
W ogóle to zdecydowanie gorzej było na WhatsAppie aniżeli w szkole. Po dwóch miesiącach od zgłoszenia sprawy na policję, rodzice D. podjęli decyzję o wyprowadzeniu się z Trójmiasta.I natychmiast sytuacja w klasie się zmieniła, czyli, jak to moje dziecko stwierdziło: "Mama, choćby ktoś tam powiedział, iż ładnie wyglądam w tych nowych okularach". Uspokoiło się wyłącznie dlatego, iż głównej agresorki nie ma już w klasie, natomiast ja oczywiście nie odpuszczę i sprawa o przemoc psychiczną jest już w sądzie rodzinnym.I to jest to, co możemy zrobić dla naszych dzieciaków. Słuchać, analizować i nie odpuszczać. Jesteśmy po dwóch rozprawach.Rodzinie D. został wyznaczony kurator rodzinny, a sama dziewczynka dostała nakaz odbycia terapii dla osób stosujących przemoc psychiczną. D. dalej jednak wysyłała do Poli wiadomości typu: „Już tu nie mieszkam, ale bywam, rozglądaj się, jak wychodzisz z domu".Pola jest w tej chwili w terapii. Przyjmuje leki. Ma myśli samobójcze. Powiedziała terapeutce. Ma już wybrane drzewo, a pod łóżkiem znaleźliśmy sznur z zaciśniętą pętlą.
Psychologiczne wojny podjazdowe dziewczynek fot: Shuterstock/Savicic
Przez kilka lat nosiła maskęPsychiatra powiedział, iż moja córka potrzebuje przynajmniej miesiąca odcięcia się od tego środowiska i żeby szkoła nie robiła problemów, wystawił nam takie bardzo ładne zaświadczenie, z którego wynika, iż jej stan psychiczny i konieczność zmiany otoczenia wynika z przemocy rówieśniczej i braku reakcji ze strony szkoły.Gdy to zaświadczenie zaniosłam do szkoły, wychowawczyni skwitowała to zdaniem, "że nigdy nie spodziewałaby się, iż Pola przez kilka lat potrafiła nosić taką maskę, iż nikt kompletnie niczego nie podejrzewał". Prawdę mówiąc, ja w to do końca nie wierzę. Łatwiej chyba po prostu nie widzieć takich rzeczy, prawda?". (Od red: Historia Pali jest jedną z kilku, które zostały pokazane w raporcie Fundacji Kosmos dla Dziewczynek. Cały raport do pobrania tutaj) Wiedziałam, iż dotknęłam rzeczy trudnych"Kiedy decydowałam się na pracę nad raportem o przemocy relacyjnej wśród dziewczynek, wiedziałam, iż dotknę rzeczy bardzo trudnych. Nie spodziewałam się jednak, iż na jeden post na Facebooku o poszukiwaniu takich historii odpowie tak wiele matek dziewczynek, które aktualnie mierzą się z jakąś formą prześladowania. Że trafią do mnie historie, które mną wstrząsną" - czytamy słowa wstępu do raportu "Dziewczyńskie psychologiczne wojny podjazdowe".
Według danych przywołanych w publikacji prawie połowa uczniów i uczennic regularnie doświadcza agresji relacyjnej. U dziewczynek dominują formy psychiczne: wykluczanie z grupy, rozsiewanie plotek, emocjonalny szantaż, publiczne zawstydzanie czy ignorowanie obecności danej osoby.I - jak mówiła w raporcie Agnieszka Misiak, psycholożka dziecięca - przemoc w wykonaniu dziewczynek jest często dość nieuchwytna:"Trudno ją nazwać przemocą, zgłosić rodzicowi czy komukolwiek w szkole. Umyka twardym definicjom przemocy albo przekraczania cudzych granic".Raport "Dziewczyńskie psychologiczne wojny podjazdowe" przytacza wstrząsające przykłady sytuacji z polskich szkół, pokazując, jak podstępna i trudna do wychwycenia bywa przemoc relacyjna. Raport opisuje także konsekwencje przemocy relacyjnej: od spadku samooceny i objawów depresji po problemy zdrowotne i trudności w nauce. Światowa Organizacja Zdrowia już 20 lat temu uznała przemoc rówieśniczą za jeden z najpoważniejszych problemów zdrowotnych młodzieży, wskazując, iż doświadczenia z dzieciństwa przekładają się na depresję i lęki w dorosłości.
Fundacja Kosmos dla Dziewczynek to organizacja zajmującą się "dziewczyńskością". Celem Fundacji jest tworzenie środowiska wolnego od stereotypów ograniczających dziewczynki i sprawienie, żeby miały odwagę być kim chcą. Fundacja od 2017 r. wydaje dwumiesięcznik "Kosmos dla Dziewczynek" dla dzieci w wieku 7-11 lat. Pismo ukazuje się w objętości 72 stron, bez reklam. Autorami treści i ilustracji są m.in. znani w polscy ilustratorzy i autorzy książek dla dzieci.Śródtytuły pochodzą od redakcji. Z inicjatywy Ministerstwa Edukacji Narodowej w dniach 29 września - 3 października 2025 r. trwa ogólnopolski Tydzień o Przeciwdziałaniu Przemocy Rówieśniczej 2025. Więcej o akcji czytaj na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Powinno cię również zainteresować: Jeszcze żarty czy już przemoc? "Wiesz, iż jesteś największą odklejką klasową"