Patrzysz na ekran telefonu kilkadziesiąt, a może choćby sto razy dziennie. Każde odblokowywanie to mikromoment kontaktu z obrazem, który sam wybrałeś – albo który kiedyś ustawiłeś i już o nim zapomniałeś. A gdyby te ułamki sekund mogły działać kojąco zamiast drażnić? W erze cyfrowego przebodźcowania to, jakie tapety na telefon wybierasz, coraz częściej staje się elementem świadomej dbałości o siebie. Nie chodzi tylko o estetykę – chodzi o mikrorytuały, które budują spokój w chaosie notyfikacji.