REKLAMA
Leżałam pierwszy dzień po porodzie z bardzo miłą panią. Było super, jednak wyszła następnego dnia i dokooptowali mi drugą panią. Pojawił się taki problem, iż odkąd ta pani przyszła do mojej sali, to była tam cały czas z mężem. Ja nie mam nic do odwiedzin, ale ten mąż siedział w tej sali 7 godzin każdego dnia- powiedziała tiktokerka. Dodała, iż sale były bardzo małe, więc było dość ciasno. Poza tym krępowała się przy obcym mężczyźnie ściągać pokarm i przystawiać dziecko do piersi. Sama starała się być jak najmniej kłopotliwą współtowarzyszką i liczyła na to, iż kobieta leżąca obok i jej mąż zorientują się, iż ich zachowanie może być uciążliwe. Tak się jednak nie stało. W związku z tym poprosiła o przeniesienie do innej sali. Położne okazały się na tyle wyrozumiałe, iż nie tylko się zgodziły, ale umieściły ją w tzw. jedynce, więc już nikt jej nie przeszkadzał.
Zobacz wideo
Czy po porodzie można robić brzuszki? Trenerka wyjaśnia
Nagranie @ola_em_zet wywołało mnóstwo emocji. Pojawiło się pod nim ponad tysiąc komentarzy. Wiele kobiet uważało, iż nie ma nic złego w tym, iż ojciec dziecka przebywa cały dzień na sali ze swoją partnerką. "Nie rozumiem, w czym problem? Mój mąż przyjeżdżał na 7, a wracał 20-21. Dodam, iż byłam po cesarskim cięciu, a mam niski próg bólu. Mąż dziewczyny obok też był cały dzień. Nic nikomu nie przeszkadzało", "Ale to jest całkowicie normalne. o ile żądasz prywatności, trzeba opłacić prywatny pokój. Godziny odwiedzin są właśnie po to ustalone", "Mój mąż też siedział od 10 do 20 codziennie i uważam, iż to normalne, tak samo jak mąż pacjentki obok" - pisały internautki. Niektórzy komentujący zgodzili się jednak z tym, iż ciągła obecność gości na sali, może być krępująca i uciążliwa. "Miałam taką samą sytuację, poszłam, zgłosiłam do pielęgniarek. Bez przesady, w szpitalu się jest 3 doby zazwyczaj, można wytrzymać bez męża", "To straszne, ja bym zwróciła uwagę" - pisali.Mąż koleżanki z sali ciągle płakał. "Aż się zanosił i buzia mu się nie zamykała"
Nasze czytelniczki też nie zawsze miały miłe wspomnienia z porodówki. Nie chodziło o sam poród, a właśnie o towarzystwo na sali. Monika leżała na sali, z jak przyznaje, sympatyczną i miłą dziewczyną. - Bardzo fajnie nam się rozmawiało przed porodem itp. Wszystko się zmieniło w momencie, gdy przyjechał jej mąż. Był tak męczący, iż po upływie pół godziny miałam go dość, a niestety siedział z nami w sali do momentu, aż pielęgniarki go wyprosiły. To był istny koszmar.Płakał, aż się zanosił i buzia mu się nie zamykała. Ciągle opowiadał, iż musi wytrzeć jeszcze szczebelki w łóżeczku, bo może od wczoraj się zakurzyły, iż musi wózek przetrzeć, chociaż z jego opowieści też wynikało, iż dzień wcześniej to zrobił- opowiadała nasza rozmówczyni. - Początkowo uważałam, iż to wzruszające, iż świeżo upieczony ojciec tak się zaangażował, ale po kilku godzinach głowa mi już pękała od słuchania tego. Zwłaszcza iż ciągle powtarzał ten sam tekst o tych szczebelkach. I co chwilę zaczynał płakać. choćby ta żona było widać, iż jest zmęczona jego zachowaniem, bo co chwilę zerkała na mnie przepraszająco - dodała.
Fot. Krzysztof Zatycki / Agencja Wyborcza.pl
Luiza przyznała, iż koszmar przeżyła już na koszmar na sali przedporodowej, gdzie musiała czekać, aż zwolni się porodówka. - Obok leżała kobieta, która rodziła po raz siódmy. Zapytała, które dziecko ja rodzę.
Jak się dowiedziała, iż pierwsze, to zaczęła opowiadać, iż jej pierwszy syn urodził się martwy. Siedziałam na łóżku z bólami i modliłam się, żeby położne mnie gwałtownie stamtąd zabrały- powiedziała. - Dziś zastanawiam się, dlaczego nie poprosiłam jej, by mi o tym nie mówiła - dodała.Sama była koszmarną sąsiadką z porodówki. "Naprawdę nie chciałam"Milena urodziła 9 lat temu. Wspominając swój pobyt w szpitalu, stwierdziła, iż nie była dobrą koleżanką z sali. Nie dlatego, iż komuś coś zrobiła lub powiedziała, ale przez... odwiedzających ją gości.Nasza córka była pierwszym dzieckiem w rodzinie męża. Wszyscy niesamowicie się emocjonowali ciążą i porodem. A jak Misia przyszła na świat, to wręcz oszaleli. Nie spodziewałam się tego, iż będą chcieli mnie tak licznie odwiedzać na porodówce...- opowiadała. - Przychodziły ciotki, babcie, a choćby wujkowie. Jedni wychodzili, inni wchodzili, niektórzy choćby spotykali się na pogawędkę na korytarzu. Byłam oszołomiona całą sytuacją, nie chciałam nikogo urazić. Pamiętam, iż byłam tymi wizytami niesamowicie wymęczona. Myślę, iż moja towarzyszka na sali musiała mnie wówczas nienawidzić za tych wszystkich ludzi, którzy mnie odwiedzali - podsumowała.Jak wspominasz swój pobyt na sali porodowej? Czy miałaś jakieś nieprzyjemne sytuacje, albo wręcz przeciwnie coś Cię pozytywnie zaskoczyło? Napisz do nas: [email protected]. Gwarantujemy anonimowość!