Dzisiaj, czyli 5 lutego, obchodzone jest w Chinach Święto Latarni, ostatni, piętnasty dzień obchodów Chińskiego Nowego Roku.
Wywieszono latarnie, i takie klasyczne, ze świeczkami jako źródłem światła, i te z żarówkami klasycznymi, no i te z żarówkami ledowymi (które nie “żarzą”, więc są chyba świetlówkami, a może światłówkami…?). Ludność opuściła domostwa, aby poocierać się w porażających tłumach o inne jednostki w wąskich uliczkach niedawno zbudowanych starych miast, tudzież celem dokonania szopingu, czy po prostu, żeby coś wrzucić na ruszcik.
Po 15 dniach wpierniczania najpierw w domu u rodziców, a potem tego co rodzice w słoikach i kartonach dali i na drogę, i na zaś, należy sobie coś tam przetrącić. Ocieranie, szoping, przetrącanie i do domu. I można odetchnąć. Chwała Opatrzności (chińskiej, rzecz jasna), w tym roku koniec wyczerpujących fizycznie i psychicznie świąt przypada w niedzielę. W poniedziałek nareszcie do roboty! Trzeba nadrobić nie tylko te ostatnie dwa tygodnie świętowania, ale cały zeszły rok turbulencji epidemicznych, które nastąpiły po niemal dwóch latach walki z wirusem. Trzeba spiąć pośladki, bo 1 maja zaczyna się kolejne świętowanie. Znów człowiek nie będzie miał głowy do roboty.
Święto Latarni 2018 / fot. Le.Ś.
j.w. / fot. Le.Ś..
Święto Latarni 2018 / fot. Le.Ś.
j.w. / fot. Le.Ś.
Święto Latarni 2018 / fot. Le.Ś.
j.w. / fot. Le.Ś.
Święto Latarni 2018 / fot. Le.Ś.
Kolejne świętowanie Nadejścia Wiosny już za rok, czyli – biorąc pod uwagę wiek Chin jako takich – za niewielką chwilkę, czyli w kółko Macieju, jak to przedstawiałem kilka lat temu…. Jednak – jak z polskimi świętami, tymi bożonarodzeniowymi, czy wielkanocnymi – to całe świętowanie już nie takie, jak to drzewiej bywało. Kiedyś to Pani kochana się świętowało, nie to, co dziś. Ale mus to mus, trzeba “wycelebrować”, odbyć te wszystkie rodzinne spotkania, najeść się jak zwierzę, a czasem i jak zwierzę się opić (a przecież zasadniczo zwierzęta nie piją nic oprócz wody…). Co zrobisz człowieku, jak nic nie zrobisz…
Zobacz także Chiński Nowy Rok, czyli w kółko Macieju
Dzisiaj znika gdzieś pierwotne znaczenie Święta Latarni. A liczy sobie ono ponad 2000 lat. Wedle tradycji miał je zapoczątkować cesarz Ming z dynastii Han. Cesarz, gorący wyznawca buddyzmu, zauważył, ze buddyjscy mnisi zapalają w swoich klasztorach latarnie wieczorem 15 dnia pierwszego miesiąca kalendarza księżycowego. Rozkazał, aby tak samo robili wszyscy jego poddani. Zgodnie z wolą cesarza zapalano więc latarnie tego dnia, każdego kolejnego roku, we wszystkich domach, świątyniach i w pałacu cesarskim. A potem rozkaz się przyjął i stał się zwyczajem.
Inne źródła wskazują, iż od wieków Chińczycy zapalając latarnie świętowali w symboliczny sposób wycofywanie się mroków zimy (co oznacza, iż wiosna wreszcie nadchodzi), a także zdolność człowieka do rozświetlania mroku dzięki światłu, które sam stworzył.
Wiemy, iż w 104 roku przed naszą erą cesarz Wu z dynastii Han wydał specjalny edykt ustanawiający Święto Latarni jednym z najważniejszych świąt w chińskim kalendarzu.
Święto Latarni jest specyficznym, dla mnie osobiście symbolicznym zamknięciem dwóch tygodni chińskich świąt. Początek Chińskiego Nowego Roku to wigilijny stół, przy którym siadają wszyscy bliscy. Potem są petardy i fajerwerki na powitanie Nowego Roku (ostatnio zakazane w większości miast), a po kilkunastu dniach powitanie wiosny, Nowego Życia. Jak podczas naszej Wielkanocy.
Mimo wszelkich różnic jesteśmy do siebie tak bardzo podobni. Warto o tym pamiętać.
P.S. W tym roku Święto Latarni zbiegło się w czasie z “aferą balonową”, rozpętaną wokół chińskiego balonu wędrującego po amerykańskim niebie. Mam nadzieję, iż Pentagon nie uzna fruwających lampionów świątecznych za zmasowany atak na Stany Zjednoczone… Doktor Strangelove ma się u nas coraz lepiej.
Leszek B. Ślazyk
e-mail: [email protected]
© www.chiny24.com