W aptekach zauważalne jest wzmożone zainteresowanie preparatami „na odchudzanie”. Z jednej strony to efekt noworocznych postanowień, wśród których często znajduje się „zrzucenie kilku kilogramów”. Z drugiej strony nieuchronnie zbliża się lato, gdy trzeba będzie zdjąć grube ubrania i pokazać swoją figurę. W rezultacie niektórzy już teraz próbują pozbyć się nadmiaru tkanki tłuszczowej, która nagromadziła się w organizmie podczas zimy.
Zdecydowana większość preparatów „na odchudzanie” dostępnych w aptekach to suplementy diety. To one królują też w reklamach, które można zobaczyć w prasie czy telewizji. Jedne wiele obiecują bogatym składem. Inne chwalą się badaniami i skutecznością zaświadczaną przez znane osoby. A co na ich temat sądzą eksperci? Czy ich stosowanie w ogóle ma sens?
– Część z tych suplementów ma większy sens, część mniejszy. Wśród takich suplementów chyba najbardziej popularnych mamy m.in. chrom, inozytol, morwę białą, berberynę, zieloną herbatę czy błonnik – ocenia dr Szymon Suwała, endokrynolog, diabetolog i obesitolog.
- Czytaj również: „Proszę mniej jeść” nie jest sposobem leczenia otyłości
W programie „Kwadrans z farmacją” wypowiedział się na temat składu suplementów diety, które można kupić w tej chwili w aptekach. Przyznaje, iż ich składniki zostały wielokrotnie przebadane i sporo wiadomo na temat ich rzeczywistego działania. Co z nich wynika?
– Przebadano chyba je na wszystkie możliwe sposoby, we wszystkich różnych kwestiach. Analizowano ich wpływ na redukcję masy ciała, obwodu talii, kompozycję składu ciała czy też powikłania, które są powiązane z nadmierną masą ciała, czyli np. zaburzenia lipidowe, zaburzenia w gospodarki węglowodanowej. I tak na dobrą sprawę nie zidentyfikowano ani jednego suplementu, który byłby omnipotentny wobec wszystkich tych aspektów. Czyli nie znaleziono takiego suplementu, który byłby panaceum na wszystkie problemy związane z nadmierną masą ciała – mówi dr Suwała.
Suplementy diety, które mogą zadziałać?
Wśród składników suplementów diety, które jego zdaniem mają największy sens, jest między innymi chrom. W organizmie bierze on udział w metabolizmie aminokwasów, które odpowiadają za ośrodkowe odczuwanie głodu.
– Te suplementy diety nie mają jednak tak naprawdę większego znaczenia, o ile do suplementacji chromu nie dołączymy aktywności fizyczne – mówi lekarz.
Innym składnikiem suplementów diety na odchudzanie jest inozytol. Jak wskazuje dr Suwała. duża metaanaliza, przeprowadzona kilka lat temu wykazała, iż jego stosowanie sprzyja redukcji BMI.
– Aczkolwiek jest to po pierwsze redukcja bardzo niewielka, bo zaledwie o pół kilograma na metr kwadratowy. A po drugie oprócz tej redukcji BMI tak naprawdę nie wykazano większego znaczenia np. na gospodarkę lipidową, bo na gospodarkę węglowodanową a i owszem – mówi dr Szymon Suwała.
- Czytaj również: Czy witaminy z suplementów diety w ogóle działają?
Wśród składników suplementów diety, które są najlepiej przebadane jest też morwa biała. Bardzo często jej preparaty (w postaci tabletek lub herbatek) wskazane są do stosowania przez osoby chorujące na cukrzycę.
– Morwa biała w niewielkim stopniu wpływa na gospodarkę węglowodanową, ale jednocześnie bez żadnego wpływu na BMI, masę ciała czy kompozycję tego ciała – mówi dr Suwała.
Więcej marketingu niż działania…
Reklamy suplementów diety obiecują bardzo wiele. Oglądając je można odnieść wrażenie, iż połykanie kilku kapsułek dziennie pozwoli nam zrzucić kilka kilogramów w krótkim czasie. Nic bardziej mylnego. Dr Szymon Suwała podkreśla, iż stosowanie suplementów ma sens jedynie, jako wsparcie innych działań. Bez zmiany diety, intensyfikacji aktywności fizycznej czy stosowania leków, trudno osiągnąć efekty.
Poza tym marketingowy obraz suplementu diety nie zawsze pokrywa z tym co o jego działaniu mówią eksperci. Przykładem tego jest chociażby chlorella – niezwykle popularna i promowana szczególnie w internecie.
– Mogłoby się wydać, iż skoro chlorella zawiera antyoksydanty, to one muszą dobrze działać. A tak naprawdę nie wykazano w żadnych badaniach istotnego wpływu suplementacji chlorelli czy to na profil lipidowy, węglowodanowy czy na jakiekolwiek parametry antropometryczne związane z naszym ciałem – mówi lekarz.
- Czytaj również: Reklama leku „na wątrobę” mogła urazić czyjeś uczucia religijne?
Innym składnikiem, wokół którego narosło sporo legend w kontekście terapii odchudzających, jest siemię lniane. Co jednak na ten temat mówią badania?
– Z siemieniem lnianym jest taki haczyk, iż owszem udowodniono, iż działa dobrze na ciśnienie tętnicze skurczowe i dobrze działa na trójglicerydy. Ale z kolei fatalnie działa na cholesterol frakcji LDL, który wiemy, iż jest związany z podwyższonym ryzykiem sercowo-naczyniowym – wylicza dr Suwała.
Odchudzanie nie służy zdrowiu
W programie „Kwadrans z farmacją” lekarz położył nacisk na rozdzielenie pojęcia „odchudzania” od leczenia otyłości lub nadwagi. Otyłość bowiem od niedawna sklasyfikowana jest jako choroba otyłościowa, która wymaga odpowiedniego leczenia. A to co innego niż odchudzanie.
– Odchudzanie nastawione jest na krótkotrwały efekt i tak na dobrą sprawę nie służy naszemu zdrowiu. Natomiast leczenie nadwagi, leczenie choroby otyłościowej to jest ten termin, którego powinniśmy używać w odniesieniu do osób, które realnie na tą nadwagę bądź chorobę otyłościową chorują – podkreśla dr Suwała.
- Czytaj również: Otyłość to choroba. Dlaczego Polacy nie chcą się leczyć?
Zgodnie z wytycznymi o chorobie otyłościowej mówi się, gdy BMI pacjenta wynosi powyżej 30 kg/m2. jeżeli BMI wynosi powyżej 25 kg/m2 mówi się o nadwadze. W obu przypadkach należy wdrożyć leczenie.
– Problem choroby w Polsce otyłościowej jest przeogromny. Na podstawie danych z GUS oraz NFZ-u, Najwyższa Izba Kontroli w 2023 roku określiła, iż w Polsce na chorobę otyłościową choruje prawie 30% populacji, 9 milionów dorosłych osób. o ile weźmiemy pod uwagę nie tylko otyłość, ale i nadwagę, to jest to już wartość praktycznie dwukrotnie większa, jest to 3/5 populacji – wylicza dr Suwała.
Osoby te powinny podjąć leczenie, bowiem choroba otyłościowa w dalszej perspektywie wiąże się z wieloma powikłaniami. U cierpiących na nią pacjentów wzrasta ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych i powikłań zakrzepowo-zatorowych. Rośnie więc też ryzyko udaru mózgu, zawału mięśnia sercowego. Do tego dochodzą powikłania związane z zaburzeniem układu ruchu, czyli na przykład chorobą zwyrodnieniową stawów. Pacjenci z chorobą otyłościową mają też problemy z cukrzycą.
Lista pozostało dłuższa. Powikłania choroby otyłościowej znacząco pogarszają jakość życia, dlatego nie można jej bagatelizować. Po pomoc warto wybrać się do specjalisty.
©MGR.FARM