Kontrola przeprowadzona przez Najwyższą Izbę Kontroli potwierdziła, iż Główny Inspektor Farmaceutyczny nie sprawuje w sposób adekwatny pieczy nad obrotem pozaaptecznym leków OTC. W latach 2019-2022 na terenach podlegającym sześciu wojewódzkim inspektorom farmaceutycznym nie podjęto się żadnej kontroli placówek obrotu pozaaptecznego. Mowa o sklepach, czy stacjach benzynowych. W tych, w których podjęta została kontrola, w znacznej większości obiektów dostęp do leków był niczym nieograniczony. Niestety również dla dzieci. Co więcej, w sklepach wielkopowierzchniowych mogły one nabyć te produkty bez żadnej kontroli. Wszystko dzięki tzw. kasom samoobsługowym.
Osoby sprzedające leki nie mają na ich temat wiedzy?
Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, iż sprzedawcy w sklepach, czy na stacjach benzynowych, w których oferowane są produkty lecznicze nie mają odpowiedniej wiedzy do tego, by przekazać stosowne informacje osobom je kupującym. Nie są w stanie poinformować ich o dawkowaniu, potencjalnych działaniach niepożądanych, czy interakcjach. Co więcej, możliwość zakupu produktów leczniczych w tzw. kasach samoobsługowych sprawia, iż osoby kupujące nie mają okazji do jakiejkolwiek konsultacji z pracownikiem. Ponadto, mogą oni zakupić leki w nieograniczonej ilości.
Zasadne zatem wydaje się być ograniczenie sprzedaży leków w obrocie pozaaptecznym w zakresie wielkości opakowania, mocy czy postaci farmaceutycznej do takich, które maksymalnie zmniejszają ryzyko wystąpienia działań niepożądanych. Należy także podjąć decyzję o ograniczeniu liczby dostępnych w sprzedaży pozaaptecznej substancji leczniczych.
Brak kontroli nad warunkami przechowywania leków OTC
Kolejnym problemem związanym z obrotem pozaaptecznym jest brak monitorowania warunków przechowywania produktów leczniczych w sklepach i stacjach benzynowych. Raport NIK potwierdza, iż połowa sklepów, jaka została poddana kontroli nie prowadziła jakiegokolwiek nadzoru nad tym, w jakich warunkach są one przechowywane. Chodzi o narażenie na wysokie temperatury otoczenia, czy ekspozycję na promieniowanie słoneczne. Ponadto, nikt nie weryfikuje również tego, czy produkty lecznicze na ekspozycji są rozdzielone w sposób pozwalający na ich rozróżnienie z suplementami diety. Taki obowiązek mają natomiast apteki i punkty apteczne.
Wstrzymanie w obrocie przez Głównego Inspektora Farmaceutyczne we wrześniu br. leku Strepsils pokazało również, iż placówki obrotu pozaaptecznego nie stosują się do decyzji inspekcji. Lek ten pomimo posiadania wady jakościowej, przez kilka kolejnych tygodni można było zakupić w wielu sklepach. Apteki i punkty apteczne po otrzymaniu takiej decyzji są zobowiązane do zabezpieczenia wstrzymanych lub wycofanych produktów leczniczych, aby uniemożliwić ich sprzedaż. Również program apteczny blokuje możliwość wydania pacjentowi produktów leczniczych objętych decyzją GIF-u. Dlaczego taki sam mechanizm nie działa w obrocie pozaaptecznym?
- Czytaj także: Wstrzymany Strepsils wraca do sklepów.
Leki dostępne dla dzieci jak cukierki?
NIK podkreśla, iż produkty lecznicze dostępne w obrocie pozaaptecznym w większości przypadków nie są w żaden sposób zabezpieczone przed bezpośrednim dostępem ich dla dzieci. Chodzi o ich umieszczenie na półce o wysokości, co najmniej 1,5 metra od podłogi lub w zamykanej gablocie. Co więcej, dużym problemem jest dostępność produktów leczniczych w sklepach wielkopowierzchniowych. Zwłaszcza w tych, w których funkcjonują kasy samoobsługowe. Dzięki nim klienci, w tym niepełnoletni mają możliwość zakupu nieograniczonej ilości produktów leczniczych. Warto wspomnieć, iż kasy samoobsługowe w sklepach nie mają funkcji, która pozwala na blokowanie sprzedaży leków do czasu autoryzacji przez pracownika sklepu, tak jak to się dzieje w przypadku alkoholu, czy napojów energetycznych. Oczywiście, sklepy nie mają obowiązku, aby taką blokadę wprowadzić.
Taka możliwość oferowana przez sklepy wielkopowierzchniowe to “otwarta furtka” dla niepełnoletnich. Dzięki temu mogą oni zakupić duże ilości leków w celach pozamedycznych. Należy przy tym wspomnieć o niebezpiecznym trendzie, jaki pojawia się w mediach społecznościowych, zwanym Paracetamol Challenge. Polega on na wzięciu przez młodych ludzi dużej ilości tabletek zawierających paracetamol. Nierzadko popijane są one również alkoholem. Następnie, młoda osoba nagrywa reakcję swojego organizmu, wszystko transmitując w social mediach. Przy tym warto podkreślić, iż produkty z paracetamolem są w pełni dostępne w placówkach obrotu pozaaptecznego. Mogą je zakupić choćby małe dzieci, bez żadnej kontroli nad tym, co nabywają.
Według kontroli NIK-u ilość zatruć lekami, w tym dostępnymi bez recepty w ostatnich latach wśród dzieci i młodzieży wzrosła aż o 76%. Nie podjęto się żadnych działań, aby temu problemowi przeciwdziałać.
Brak kontroli nad reklamami leków
NIK w swoim raporcie podkreśla również o braku należytej kontroli nad emitowanymi w przestrzeni publicznej reklamami produktów leczniczych. W latach 2019-2023, GIF wydał 10 decyzji o zaprzestaniu nadawania reklam. 3 decyzje były jego własną inicjatywą, a pozostałe wynikały ze zgłoszeń od osób zewnętrznych. GIF nie nakazał jednak, aby podmioty odpowiedzialne za te reklamy w jakikolwiek sposób je sprostowały. Oznacza to, iż konsumenci, którzy zostali wprowadzeni w ten sposób w błąd, przez cały czas nie są tego świadomi.
Suplementy diety mogą być reklamowane bez żadnych ograniczeń?
Należy przy tym wspomnieć, iż inspekcja farmaceutyczna nie prowadzi żadnej kontroli nad reklamami suplementów diety. Jedynie przepisy Kodeksu Dobrych Praktyk Reklamy Suplementów Diety przewidują zakaz stosowania informacji, które wprowadzają konsumenta w błąd. W szczególności mowa o przekazywaniu informacji o adekwatnościach suplementów diety, których te w rzeczywistości nie mają. Ponadto zakazane jest przypisywanie suplementom diety działania leczniczego. Reklamy suplementów diety nie mogą być również kierowane do dzieci. W rzeczywistości dzieci oglądające telewizję, kiedy widzą kolorowe opakowania, których zawartość ma korzystnie wpływać na stan zdrowia, myślą, iż jest to “coś” dobrego. Nie są oni świadomi żadnych zagrożeń.
Potwierdza to, mgr farm. Marta Trafidło. Farmaceutka od kilku lat prowadzi warsztaty edukacyjne dla najmłodszych. W ich trakcie uświadamia dzieci na temat adekwatnego stosowania leków.
– Prowadząc zajęcia w szkole i pytając dzieci o to jakie znają leki, oczekuję odpowiedzi typu – tabletki, płyny, czopki czy zastrzyki. Niestety z przykrością i z przerażeniem słyszę od dzieci nazwy handlowe leków i suplementów. Znają je z reklam telewizyjnych czy radiowych. Dzieci na zajęciach recytują mi całe slogany reklamowe. Próbuję je zapamiętać i po powrocie do domu, z racji tego, iż nie oglądam TV od lat, odszukuję ich w internecie. Zgadzają się praktycznie słowo w słowo. W moim przekonaniu nie jest to do końca wina rodziców, iż pozwalają dzieciom na oglądanie telewizji. Reklam leków jest aż tyle, iż dziecko szukając adekwatnego programu, tego, który może obejrzeć chcąc nie chcąc się na nie natknie. – dzieli się swoimi spostrzeżeniami farmaceutka.
Sprzedaż leków i suplementów diety tylko od 18. roku życia?
Mgr farm. Marta Trafidło proponuje, aby sprzedaż leków i suplementów diety była możliwa tylko dla osób powyżej 18. roku życia. W tym celu wystosowała petycję do minister zdrowia, Izabeli Leszczyny. Prosi w niej o pilne wprowadzenie powyższej zmiany. Farmaceutka wskazuje, iż weryfikacja wieku przy sprzedaży leków i suplementów diety mogłaby się odbywać na takich samych zasadach, jak to ma miejsce w przypadku alkoholu i wyrobów tytoniowych. Wskazuje, na konieczność ograniczenia sprzedaży nie tylko leków, ale i również suplementów diety. Argumentuje to tym, iż małoletni nie są w stanie stwierdzić, czym różnią się one między sobą. Może to prowadzić do niebezpiecznych nadużyć.
– W Unii Europejskiej, która liczy 447 mln mieszkańców, błędy w stosowaniu leków odpowiadają za 163 tys. zgonów rocznie. Jako państwo, nie stać nas na leczenie zatruć. Profilaktyka jest zawsze tańsza. – podsumowuje w petycji do Minister Zdrowia farmaceutka.
©MGR.FARM