Jak co tydzień w cyklu Wieści z minionej niedzieli sięgamy do dawnych numerów Gazety Świątecznej – tygodnika wydawanego od 1881 roku, który przez dziesięciolecia był głosem polskiej wsi. Na jego łamach publikowano listy czytelników, opisy codziennych zdarzeń i porady dla gospodarzy. W noworocznym wydaniu z 2 stycznia 1898 roku ukazała się poruszająca relacja z okolic Międzyrzeca Podlaskiego. Dziś przypominamy tę historię i przyglądamy się bliżej światu dawnych młynarzy – ich pracy, codziennym niebezpieczeństwom i miejscu, jakie zajmowali w życiu wsi.Gazeta Świąteczna, 2 stycznia 1898 r., str. 3Syn młynarza życie zakończyłNa wiatraku pod Międzyrzecem, w gubernji siedleckiéj, stał się smutny wypadek. Mielono surowy łubin na ospę dla bydła. Dzień był wietrzny i śmigi chodziły bardzo ostro. Wtém kamień młyński wyskoczył z balji i rozprysnął się w kawały z taką siłą, iż jeden odłam przebił ścianę i wyleciał na dwór. Inna część kamienia trafiła w syna młynarza i brzuch mu rozpruła. Biédak po kilku godzinach w ciężkich męczarniach życie zakończył. Omal nie zginęło i więcej ludzi, bo na chwilę przedtém, w tém samém miejscu oprócz syna młynarzowego stali jeszcze czeladnik i parobek. „Wtém kamień młyński wyskoczył z balji i rozprysnął się w kawały z taką siłą, iż jeden odłam przebił ścianę i wyleciał na dwór”; źródło: R. Maj „Młyny wietrzne w powiecie bialskim”Gdy mielono na wierzePod koniec XIX wieku okolice Międzyrzeca Podlaskiego należały do jednych z bardziej rozwiniętych rolniczo obszarów dawnej guberni siedleckiej. Według „Słownika geograficznego Królestwa Polskiego” (t. VI, 1885) w samym powiecie radzyńskim, do którego wówczas należał Międzyrzec, działało kilkadziesiąt młynów wodnych i wiatrowych. W parafiach Tuliłów, Wysokie, Krzymosze czy Misie wiatraki były stałym elementem krajobrazu.Najpopularniejszym typem młyna był „koźlak”; źródło: R. Maj „Młyny wietrzne w powiecie bialskim”Najpowszechniejszym typem młyna był „koźlak” – cały korpus osadzony był na drewnianym słupie, tzw. koźle, co pozwalało obracać budynek w stronę wiatru. W drugiej połowie XIX wieku pojawiały się także droższe, murowane „holendry”. Jak ustaliła Renata Maj w opracowaniu „Młyny wietrzne w powiecie bialskim”, na przełomie XIX i XX wieku w powiatach bialskim i międzyrzeckim działało ponad czterdzieści czynnych wiatraków, zbudowanych głównie z drewna sosnowego. Wykorzystywano je do mielenia żyta, pszenicy i jęczmienia, a także do rozdrabniania łubinu, stosowanego jako pasza i środek leczniczy dla bydła.Wypadki w młynach nie należały do rzadkości. Kamienie młyńskie – najczęściej piaskowcowe – przy dużej prędkości obrotu pękały i rozrywały się z ogromną siłą. W ówczesnych „Przeglądach technicznych” i kronikach guberni siedleckiej wielokrotnie wspominano o ofiarach podobnych eksplozji. Praca w młynie wymagała doświadczenia i ostrożności, a jednocześnie angażowała całą rodzinę: synowie pomagali przy śmigach, kobiety odbierały mąkę i czyściły ziarno.Ten, co gadał z wiatremMłynarz zajmował w społeczności wiejskiej szczególne miejsce. Posiadanie młyna dawało niezależność i pewien dobrobyt, ale wiązało się też z nieufnością otoczenia. Jak pisał Oskar Kolberg, „młynarz miał zawsze miarkę większą dla siebie niż dla sąsiada”. Z drugiej strony był jednym z niewielu, którzy rozumieli mechanikę i potrafili obsługiwać złożone urządzenia. Trzeba było „czytać wiatr”, ustawiać śmigi, dbać o przekładnie i kamienie – w tym sensie młynarz łączył wiedzę techniczną z intuicją przyrodnika.Czytaj też: Oddał Bogu ducha. Tragiczna śmierć 3-latka w folwarku pod HorodłemMłynarze cieszyli się w społeczności wsi szczególnym statusem. Posiadanie młyna dawało niezależność i pewien dobrobyt, ale jednocześnie otaczała ich aura nieufności. W ludowych podaniach, zebranych m.in. przez Oskara Kolberga, młynarz bywał sprytny, a czasem i chciwy – „miał zawsze miarkę większą dla siebie niż dla sąsiada”. Z drugiej strony to właśnie on był jednym z nielicznych, którzy znali się na mechanice i potrafili obsługiwać skomplikowane urządzenia. Młynarz należał do wąskiej grupy wiejskich rzemieślników, którzy łączyli praktyczną wiedzę techniczną z przedsiębiorczością. Obsługa wiatraka wymagała doświadczenia i zrozumienia działania sił natury – trzeba było umieć „czytać wiatr”, odpowiednio ustawiać śmigi, dbać o przekładnie, kamienie młyńskie i drewniane elementy mechanizmu. Z tego powodu młynarze uchodzili za ludzi światłych, ale też tajemniczych, „co z wiatrem gadają”. W niektórych regionach wierzono, iż młynarze potrafią „zaczarować wiatr” lub „uciszyć burzę”, a sam młyn był miejscem, gdzie „diabeł młynarzowi pomaga”.Ich praca była ciężka i odpowiedzialna. Młynarz musiał być obecny przy każdej zmianie kierunku wiatru, często pracował dniem i nocą, zwłaszcza w okresach żniw, gdy całe wsie przywoziły zboże do mielenia. Czasem zatrudniał pomocników – czeladników i parobków – którzy odpowiadali za noszenie worków i obsługę kamieni młyńskich. W zamian za usługi młynarz pobierał tzw. „miarkę” – część zmielonego zboża. Dla wielu gospodarzy był więc zarówno potrzebny, jak i podejrzany – bo od jego uczciwości zależało, ile mąki wróci z worka. W społecznej hierarchii wsi młynarz zajmował miejsce pomiędzy chłopem a mieszczaninem. Miał własny warsztat pracy, często większy majątek, bywał też lepiej wykształcony. Nic dziwnego, iż wokół jego postaci narastały legendy – od tych o „sprytnym młynarzu, co przechytrzył pana”, po te o młynarzu, który zaprzedał duszę diabłu w zamian za wieczny wiatr. W kulturze ludowej młyn, obok kuźni i karczmy, był jednym z centrów życia wspólnoty – miejscem, gdzie spotykali się ludzie, wymieniali wieści i plotki.Zmierzch wiatrakówDruga połowa XIX wieku przyniosła rewolucję w młynarstwie. Wraz z upowszechnieniem napędu parowego i późniejszego elektrycznego, tradycyjne wiatraki zaczęły ustępować miejsca młynom o większej mocy i wydajności. W Królestwie Polskim pierwsze młyny parowe pojawiały się już w latach 60. XIX wieku, najpierw w dużych miastach, a niedługo także w mniejszych ośrodkach rolniczych. W 1879 roku młyn parowy istniał już w Białej Podlaskiej, a w kolejnych dekadach podobne zakłady uruchomiono również w Międzyrzecu Podlaskim i Radzyniu Podlaskim. Młyny te należały zwykle do przedsiębiorców żydowskich lub zamożnych gospodarzy, którzy inwestowali w nowoczesne technologie. Parowe młyny mogły pracować niezależnie od pogody, co w praktyce oznaczało ich przewagę nad wiatrakami uzależnionymi od siły wiatru.W rejonie Białej Podlaskiej i Międzyrzeca wciąż jednak długo utrzymywały się wiatraki drewniane. Jak ustaliła Renata Maj, na początku XX wieku działało ich jeszcze ponad sto, a w okresie międzywojennym – około trzydziestu. Większość miała konstrukcję „koźlaka”, rzadziej „holendra”, i była napędzana cztero- lub sześciopłatowymi śmigami. Po 1945 roku liczba czynnych wiatraków gwałtownie spadała – w latach 60. XX wieku w całym powiecie bialskim czynnych było już tylko kilka obiektów, głównie w gminach Rokitno, Drelów i Zalesie.Część wiatraków przetrwała jeszcze do lat 80., jednak postępująca mechanizacja rolnictwa, elektryfikacja i rozwój spółdzielni zbożowych sprawiły, iż dawne budynki przestały mieć zastosowanie gospodarcze. Dziś nieliczne zachowane egzemplarze stanowią unikatowe pamiątki po dawnym rzemiośle młynarskim. W regionie można je zobaczyć m.in. w Muzeum Wsi Podlaskiej w Roskoszy, gdzie odtworzono wiatrak z okolic Białej Podlaskiej, oraz w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu, które gromadzi najcenniejsze zabytki dawnego młynarstwa z północnego Podlasia.Warto dodać, iż wiele z podlaskich wiatraków wpisano do rejestru zabytków już w latach 80. XX wieku – m.in. w Ortelu Królewskim, Berezie i Dubowie. Choć część z nich nie dotrwała do dziś, ich opisy i rysunki zostały zachowane w dokumentacji konserwatorskiej Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Lublinie.Na przełomie XIX i XX wieku w powiecie bialskim i międzyrzeckim funkcjonowało ponad 40 czynnych wiatraków; źródło: R. Maj „Młyny wietrzne w powiecie bialskim”Więcej tekstów z cyklu Wieści z minionej niedzieli: