SIMP-owcy na swoim szlaku

sztafeta.pl 9 godzin temu
Zdjęcie: SIMP-owcy na swoim szlaku


Jak co roku, członkowie – seniorzy ze stalowowolskiego oddziału Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Mechaników Polskich, spotkali się na wycieczce w firmie TRYUMF.

Odwiedzają ją regularnie, śledząc zarazem zachodzące tu zmiany technologiczne. Przypomnijmy: TRYUMF to rodzinna firma założona w 1991 r. przez jednego ze stalowowolskich simpowców, Władysława Piotrowskiego. Od 27 lat kierują nią jego synowie: Paweł i Adam. Jest największym w Polsce producentem pucharów, medali, statuetek, grawertonów (grafik i napisów na twardym podłożu) i innych okolicznościowych gadżetów. Oferuje ponad 3 tys. wzorów swoich wyrobów, a do dzisiaj wyprodukowała ok. 50 mln sztuk! najróżnorodniejszych „trofeów”. Zatrudnia 270 osób.

– Pochwaliłem się żonie, iż zarejestrowałem firmę o nazwie TRYUMF. To było 15 października 1991 r. A żona załamała ręce, iż z tego nic nie będzie, a zamiast tryumfu czeka mnie porażka, i tylko ludzie będą się śmiać. Na drugi dzień pobiegłem więc do urzędu miejskiego, bo tam się wtedy rejestrowało działalność gospodarczą, i zmieniłem nazwę firmy na ZNICZ. Trochę pogrzebowo, ale co tam. Cały czas wierzyłem przecież, iż firma może odnieść sukces. Ale nazajutrz dzwoni do mnie, późnym wieczorem, jakiś facet i mówi iż „wszedłem” na jego zastrzeżony znak firmowy, iż poda mnie za to do sądu, itd. W kolejnym dniu znów byłem więc w urzędzie i „odkręciłem” nazwę ponownie na TRYUMF – tak o perypetiach z szyldem firmy opowiada „Sztafecie” Władysław Piotrowski.

Mówi też, iż o rozwoju zakładu dobrze świadczył przykład współpracy z jedną z włoskich firm, która dostarczała mu różne półprodukty do produkcji. Tymczasem po kilku latach to tamta firma… zaopatrywała się w TRYUMFIE.

– Oni się „zasiedzieli” w biznesie, a my poszliśmy ostro do przodu – kwituje Władysław Piotrowski.

Wycieczkę simpowców, głównym technologicznym szlakiem, oprowadzał dyrektor firmy Marcin Sołtys. Potem było spotkanie w sali konferencyjnej z prezesami TRYUMFA. Odpowiadali na najróżniejsze pytania simpowców, m.in. mówili o tym, jak radzili sobie w pandemii, jak wykorzystują produkcyjne odpady. Prezesi szczególnie chwalili sobie kontrahentów z Niemiec: za kompetencje i dobrą współpracę.

A na koniec uczestnicy wycieczki żartobliwie zauważyli, iż zwiedzanie firmy miało także ten zdrowotny walor, iż u niektórych… spadł poziom cukru we krwi. Oczywiście w granicach dopuszczalnych wartości.

Idź do oryginalnego materiału