Komentarz członka Naczelnej Rady Lekarskiej i sekretarza Okręgowej Rady Lekarskiej w Łodzi Filipa Pawliczaka:
W ostatnich czasach promowana jest idea wychowywania dzieci bez metody kar i nagród jako opcja pozwalająca zachować w młodym człowieku wewnętrzną motywację do działania. Jest to o tyle inne od dotychczasowego rozwiązania, iż pozwala wystrzec się jego odległych efektów, którymi są unikanie kary poprzez faktyczne ukrywanie zachowań karygodnych i dążenie do nagrody poprzez przeciąganie czasu lub jakości realizacji zadania aż do momentu urzeczywistnienia wizji natychmiastowej gratyfikacji. Brzmi znajomo? Niestety, większość z nas rozwijała się w sposób oparty na tym systemie i teraz mniej lub bardziej zbiera tego żniwo.
W ostatnim czasie miałem przyjemność obejrzeć film „Johnny” z doskonałą kreacją Dawida Ogrodnika. Niezwykle osobiście przeżyłem scenę, w której główny bohater dowiaduje się o swojej diagnozie. Zdaję sobie sprawę, iż w kinematografii wszystko jest przerysowane, ale jeżeli faktycznie jego „wyrok” zapadł przy okienku rejestracji, to nie umiem tego nie zestawić z sytuacją, którą przeżyłem kilka lat wcześniej. W Lublinie na konferencji dotyczącej komunikacji w medycynie ks. Jan Kaczkowski prowadził warsztaty z przekazywania niepomyślnych informacji. Udało mi się na nie dostać, pomimo ogromnego zainteresowania spotkaniem z – już wtedy był, jak sam się określał – onkocelebrytą. Podczas szkolenia uczestnicy realizowali scenki z udziałem aktorów, reagujących w różny sposób na wiadomość o swoim stanie zdrowia. Na koniec ks. Jan sam wcielił się w rolę pacjenta i poprosił mnie, bym mu przekazał jego faktyczną diagnozę. Z uwagi na swój realizm i mój brak doświadczenia było to oczywiście wyjątkowo stresujące, ale i tak po całej rozmowie usłyszałem komentarz, który pamiętam do dziś: „tak to powinno wyglądać”. Była to pierwsza z nielicznych, jednak jedna z najważniejszych pochwał w moim życiu zawodowym. Cały wic polega na tym, iż wtedy zupełnie nie starałem się dla nagrody, jednak jej smak dodaje chęci do robienia trudnych rzeczy do dzisiaj.
Dla nas, lekarzy i lekarzy dentystów, najwyższym prawem jest dobro chorego. Jest to nasza motywacja do działania w sposób zapewniający naszym pacjentom najszybszą i najlepszą pomoc. Przywrócenie cierpiącym zdrowia lub polepszenie jakości ich życia powinno dawać wystarczającą satysfakcję. Niestety, nasze życie zawodowe jest skomplikowane różnymi przeciwnościami losu – ciężkimi organizacyjnie dyżurami, sklejaniem grafików, nadmierną biurokracją, mierzeniem się z ryzykiem potencjalnych kar za nienależną refundację, za błędnie wystawione zwolnienie lub po prostu odpowiedzialnością karną, którą istotnie podkręcał poprzedni minister sprawiedliwości. W tak nieprzychylnym środowisku pracy u osób wypalonych mają prawo uruchamiać się wyuczone w dzieciństwie mechanizmy, które mogą powodować, iż chce się uniknąć potencjalnych kar i nieprzyjemnych konsekwencji. Czy jest na to rada? Według zasad zarządzania zasobami ludzkimi są przynajmniej trzy praktyki motywujące – pozytywny feedback – pochwały, wręczanie nagród i awansowanie. Przyjmowanie nowych stanowisk i dodatkowej odpowiedzialności nie działa jednak na każdego, w szczególności wobec obserwowanej niechęci do zajmowania stanowisk kierowniczych przez lekarzy i związanych z tym obowiązków. Wręczanie nagród jest skuteczne, ale w odniesieniu do stosunkowo dobrze zarabiających medyków i jednocześnie przy limitowanych środkach w systemie – mało realne i skuteczne. Najtańszą, a najrzadziej stosowaną w obrębie zawodu lekarza i lekarza dentysty metodą motywowania jest pochwała i pozytywny feedback. Dużo częściej w rozmowach z medykami przewija się kwestia karania lub ganienia, nierzadko publicznego, o zgrozo! Dlaczego tak mało chwalimy i tak rzadko jesteśmy chwaleni? Dlaczego w naszym branżowym mniemaniu jest to tak trudne?
Życzę wszystkim dużo wewnętrznej motywacji do postępowania według najwyższych standardów, ale jednak zachęcam do regularnego przekazywania innym dobrego słowa, bo jego potencjalna siła w naprawieniu systemu ochrony zdrowia jest w mojej ocenie wielowymiarowo niedoceniana.
Komentarz opublikowano w Piśmie Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi „Panaceum” 1–2/2024.
.