Ścigana: dlaczego płodofile chcą kary dla dry Jagielskiej?

krytykapolityczna.pl 1 dzień temu

Gdy wydawało się, iż niespełnienie obietnic wyborczych to najgorsze, co może zrobić rządząca koalicja w kwestii praw reprodukcyjnych, rząd poszedł w ślady poprzedników i ku uciesze prawicy ściga szpital za legalne przerwanie ciąży, a Grzegorzowi Braunowi umożliwia prześladowanie lekarki, która ratuje pacjentkom życia.

To nie pierwszy raz, gdy uśmiechniętej Polsce bliżej do faszyzmu niż przyzwoitości. Tej ostatniej brakuje choćby Rafałowi Trzaskowskiemu, który jest tak zajęty kampanią i zdobywaniem głosów konfederatów, iż zezwala na prześladowanie przychodni aborcyjnej i jej sąsiadów przez agresywne środowiska płodofilów.

Śledztwo w Oleśnicy

„Mord lekarski”, „zabójstwo”, „przestępstwo” – media związane z Kościołem i prawą stroną sceny politycznej prześcigają się w mnożeniu sensacyjnych nagłówków, opisując dramat pani Anity, która przerwała ciążę w 36. tygodniu. Zamiast rodzić martwe dziecko, powinna wykazać się nadludzkim heroizmem i urodzić, po czym oddać pod opiekę państwa albo do adopcji.

Wstrząsającą i wykorzystywaną teraz do antyaborcyjnyej krucjaty historię kobiety, która chciała dziecka – nadała mu imię Felek – ale płód nie miał szans na samodzielne życie, opublikowała w marcu „Gazeta Wyborcza”. Dowiedzieliśmy się z niej, iż zabieg w szpitalu w Oleśnicy przeprowadziła dra Gizela Jagielska. Pacjentka trafiła tam po usłyszeniu sprzecznych ze sobą i zatajających najważniejsze fakty diagnoz, dotyczących poważnych, ale bagatelizowanych przez lekarzy wad płodu.

W międzyczasie odmówiono jej także zgodnej z prawem terminacji ciąży w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Łodzi oraz skierowano na traumatyczny – jak dowiadujemy się z relacji pani Anity – pobyt w izolatce placówki psychiatrycznej. Wydarzenia obszernie i szczegółowo opisane przez dziennikarkę Paulinę Nodzyńską wskazują, iż prawa pacjentki mogły zostać pogwałcone. Jej pełnomocniczka, Kamila Ferenc, nie wyklucza wstąpienia na drogę sądową.

Trudno spodziewać się czegoś innego po tym, jak kobieta padła ofiarą manipulacji, słysząc, iż wszystko będzie dobrze, innym razem, iż dziecko nie przeżyje porodu, aż wreszcie, iż przez całe życie będzie leżało podłączone do respiratora.

Państwo wszczęło jednak śledztwo nie wobec lekarzy, którzy mieli zgotować pani Anicie gehennę, ale w sprawie szpitala w Oleśnicy, gdzie Gizela Jagielska jako jedyna zdecydowała się pomóc z uwagi na zagrożenie zdrowia psychicznego pacjentki, a więc zgodnie z literą prawa, a także wydanymi w sierpniu ubiegłego roku przez ministerstwo zdrowia Wytycznymi w sprawie obowiązujących przepisów prawnych dotyczących dostępu do procedury przerwania ciąży.

Podobny dokument w zakresie rozpatrywania spraw prowadzonych przez prokuraturę w wyniku odmowy przerwania ciąży lub aborcji farmakologicznej sporządził w tamtym czasie szef resortu sprawiedliwości, Adam Bodnar.

A miało być tak pięknie

Według zapowiedzi premiera Tuska wskazania miały zagwarantować kobietom w Polsce świadczenie usług medycznych w pełnym zakresie, dopuszczalnym przez prawo i niepoddawanym w wątpliwość przez konserwatywnych lub rzekomo obawiających się odpowiedzialności lekarzy. Precyzowały, iż aborcja zgodna z legalnymi przesłankami nie ma limitu czasowego, a ratowanie kobiety w zagrażającej jej ciąży dotyczy zarówno zdrowia fizycznego, jak i psychicznego.

Ustawa o planowaniu rodziny mimo swojej restrykcyjności nie daje podstaw do interpretacji pozwalających medykom kierować się strachem, poglądami lub lekceważeniem przesłanek związanych z kondycją psychiczną pacjentek. Przedstawiciele rządu zapewnili jednak, iż to za sprawą wskazówek dobro Polek stanie się w szpitalach priorytetem, a placówki odmawiające wypełniania swoich obowiązków będą karane.

Jednak mimo ich wprowadzenia i braku zawiadomienia, prokuratura w Oleśnicy ogłosiła, iż rozpoczyna dochodzenie w sprawie naruszenia prawa w tamtejszym szpitalu, który od dawna znajduje się na celowniku antyaborcjonistów, bo robi legalne aborcje.

Sprawę pani Anity organy ścigania zamierzają badać pod kątem potencjalnego złamania art. 152 kk. paragraf 3, który mówi o karalności przerwania ciąży w przypadku osiągnięcia przez płód umiejętności samodzielnego życia poza organizmem ciężarnej. Konsekwencje dotyczą przeprowadzającego zabieg, a nie pacjentki, co oznacza, iż więzienie może grozić władzom szpitala lub samej lekarce. Takie oskarżenia i sprawy torują prostą drogę do uniemożliwiania kobietom korzystania z praw, które im przysługują, bo wśród lekarzy następuje efekt mrożący.

Na podstawie doniesień

Tego właśnie chciała nakręcająca burzę wokół sprawy Anity prawicowa prasa, która wzywała władze do ścigania dry Jagielskiej i szpitala za zabójstwo. Wiele wskazuje na to, iż narracja poskutkowała, bo prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie „doniesień medialnych”.

Z wydanej na ten temat opinii adw. Jerzego Podgórskiego wynika, iż ten tryb wzbudza wątpliwości. Prawnik wyjaśnia, iż o ile dokumenty potwierdziłyby, iż aborcja została przeprowadzona z uwagi na zagrożenie zdrowia kobiety będącej w ciąży, na tym etapie prokurator powinien zakończyć swoje czynności, bo nie miałby podstaw do twierdzenia, iż doszło do naruszeń.

Adwokat uważa, iż „swoisty pośpiech” w podjęciu decyzji o wszczęciu śledztwa w kontekście presji medialnej wywieranej przez prawicowe media, może niestety budzić uzasadnione wątpliwości co do bezstronności prokuratora. Inne adwokatki, w tym Sabrina Mana-Walasek i Kamila Ferenc zauważają, iż próba zobaczenia w sprawie pani Anity nieprawidłowości może świadczyć jedynie o nieznajomości przez prokuraturę ustawy o planowaniu rodziny.

„Nie przypuszczałam, iż nasza historia, która miała dodać siły kobietom w podobnej sytuacji do mojej i pokazać, iż mają inną możliwość niż tylko sprowadzenie na świat chorego dziecka, które każdego dnia powoli umierałoby z bólu, zostanie tak absurdalnie wykorzystana” – powiedziała pani Anita, cytowana przez kolektyw Legalna Aborcja, który włączył się w nagłaśnianie sprawy i wsparcie kobiety obok takich organizacji, jak Fundacja FEDERA, Aborcyjny Dream Team i Dziewuchy Dziewuchom.

Braun atakuje, kampania nie zaskakuje

Płodofilom wciąż jednak mało. Do Oleśnicy pojechał Grzegorz Braun, europoseł i kandydat na prezydenta, który nie raz już udowodnił, iż nie rozumie argumentów innych niż siłowe. Obecni i byli członkowie Konfederacji są zresztą znów na fali, jeżeli chodzi o aborcję – niedawno „furorę” zrobiła wypowiedź Sławomira Mentzena na temat karania kobiet przerywających ciążę powstałą w wyniku gwałtu.

Teraz ostrze przemocy skierowano w stronę lekarek. Braun wespół z posłem Romanem Fritzem próbował dokonać „obywatelskiego zatrzymania” dry Gizeli Jagielskiej. Politycy mieli zablokowć jej wyjście z sekretariatu, przetrzymywać i kierować groźby pod jej adresem. Na miejsce przyjechała policja, a braunowcy musieli opuścić szpital. Zastępca placówki złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, m.in. w postaci naruszenia nietykalności cielesnej. Ciekawe, czy organy potraktują je równie poważnie jak medialne doniesienia o rzekomo nielegalnym przerwaniu ciąży.

Jedno jest pewne – do wyborów prezydenckich nie mamy co liczyć na to, iż kandydaci będą jakkolwiek interesować się prawami kobiet – nawet, jeżeli dyskusję o aborcji sami rozkręcają. W tym samym czasie każdego dnia coraz większe zastępy naśladowców Kai Godek i innych antyaborcjonistów przy ul. Wiejskiej w Warszawie zakłócają spokój mieszkańców, niszczą przestrzeń publiczną, zastraszają aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu i podopieczne prowadzonej przez nie przychodni Abotak, urządzając swoje prolajferskie pikiety. Gdzie jest wtedy prezydent miasta, Rafał Trzaskowski?

Pewnie straszy na jakimś wiecu wojną oraz uchodźcami, mimo iż Polacy i Polki najwięcej krzywdy doznają od własnych rodaków. Skoro tak, może przy urnach wyborczych dostanie głosy rasistów, gwałcicieli i mizoginów. Mimo wszystko kobiet w tym kraju jest więcej.

Idź do oryginalnego materiału