Rodzice myśleli, iż to przeziębienie. Skończyło się walką o życie 9-letniej córki

gazeta.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: Rodzice myśleli, że to przeziębienie. Skończyło się walką o życie 9-letniej córki; fot. screen instagram.com/anxiety_fightermum


Chloe Rodger miała zaledwie dziewięć lat, kiedy zdiagnozowano u niej agresywną formę raka. Wszystko zaczęło się od objawów przypominających przeziębienie, więc jej rodzice nie podejrzewali nic poważnego. Niedługo potem byli zmuszeni do walki o życie córki.
Melissa Rodger w czerwcu 2022 roku zauważyła u córki Chloe objawy przypominające zwykłe przeziębienie. Uznała, iż to nic poważnego. Jak opowiadała serwisowi Kidspot, jej 9-latka wcześniej borykała się z kilkoma wirusami, a jej rodzina niedawno wygrzebała się z COVID-u, więc Rodger uznała, iż to nic wykraczającego poza normę. Choroba jednak nie ustępowała, więc Melissa skontaktowała się z lekarzem pierwszego kontaktu, który polecił, aby udać się z dziewczynką do szpitala dziecięcego. W ciągu dwóch godzin pobytu w szpitalu u Chloe zdiagnozowano ostrą białaczkę szpikową i natychmiast przeniesiono ja na OIOM, aby od razu rozpocząć leczenie. Coś, co miało znamiona zwykłego przeziębienia, okazało się agresywną formą raka. Bardzo gwałtownie pojawiły się kolejne komplikacje.


REKLAMA


Zobacz wideo Fundacja Piotra Głowackiego ma misję. W tle wspinaczka i program dla szkół


U jej córki zdiagnozowano agresywną formę raka. Konieczny był przeszczep szpiku
Kiedy Chloe trafiła do szpitala, od razu zaplanowano pierwszą chemioterapię i poinformowano, iż zostanie tam na około pół roku. Bardzo gwałtownie pojawiły się jednak komplikacje. Po wykonaniu badań genetycznych lekarze dowiedzieli się, iż dziewczynka ma mutację wysokiego ryzyka i aby przeżyła, konieczny jest przeszczep szpiku. "To był dla nas kolejny szok, nie spodziewaliśmy się takich wieści" - przyznała jej mama na łamach portalu kidspot.com.au. Dzięki zgodności mama dziewczynki mogła być dawcą szpiku i Chloe mogła wrócić do domu na święta. Po roku choroba wróciła i lekarze zaplanowali kolejny cykl chemioterapii. Niestety, kiedy wdrożono leczenie, dziewczynka poczuła się bardzo źle i trafiła na oddział intensywnej terapii z niewydolnością oddechową. Konieczny okazał się kolejny przeszczep, ale pojawił się problem ze znalezieniem dawcy.


Za drugim razem przeszukali cały światowy rejestr i nic nie udało się znaleźć. Przebadali także naszego syna, ale nie był zgodny. jeżeli ostra białaczka szpikowa jest nieleczona, to może być śmiertelna choćby w ciągu miesiąca. Nie było możliwości, aby czekać. To bardzo agresywna forma choroby


- wyznała Melissa. Tym razem okazało się, iż ojciec dziewczynki jest w połowie zgodny, więc z braku innych możliwości to on musiał zostać dawcą. Melissa przyznała, iż była rozczarowana, iż po pierwszym przeszczepie nie zdołała pomóc swojej córce. Z czasem zaakceptowała, iż ten rodzaj raka jest po prostu bardzo agresywny i nie mogła z tym nic zrobić, ani nie miało to nic wspólnego z nią.


Możliwość wykorzystania krwi mojego męża do przeprowadzenia drugiego przeszczepu była dla nas ogromnym odciążeniem, ponieważ wiedzieliśmy, iż nie ma dla nas innej opcji


- podkreśliła mama Chloe.


Jej córka po chemioterapii i dwóch przeszczepach szpiku może żyć jak inne dzieci
Dziś córka Melissy dzięki przeszczepowi szpiku jest zdrowa i może żyć tak jak jej rówieśnicy, ale choroba na zawsze wpłynęła na jej życie. W przyszłości nie będzie mogła mieć dzieci. Mama Chloe na łamach portalu Kidspot wyjawiła, iż dziewczynka właśnie wyjechała na szkolny obóz. Dziś kobieta chce pomóc innym dzieciom, które zmagają się z rakiem.
Idź do oryginalnego materiału