Rany, amputacje i powszechne niedożywienie. Lekarz opowiada o pracy w Strefie Gazy

wiadomosci.gazeta.pl 17 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Stringer


30-40 pacjentów dziennie, rany postrzałowe, amputacje i praca w warunkach niekończącego się braku wszystkiego - tak dr Zaid Alsarhan opisuje swoją miesięczną misję w Strefie Gazy. Jordański lekarz mówił nam m.in. o wykonywaniu licznych amputacji i operowaniu ran postrzałowych, w tym u nastolatków. Leczenie i gojenie jest bardzo trudne ze względu na głód, brak wody i zapasów medycznych.
Od początku wojny w Strefie Gazy zginęły co najmniej 43 tysiące osób. Liczba osób rannych w wyniku izraelskich działań zbrojnych to więcej niż dwa razy tyle, ponad 100 tysięcy. O realiach pracy w szpitalu Al-Aksa w środkowej części Strefy Gazy opowiedział nam dr Zaid al-Sarhan.


REKLAMA


Zobacz wideo Rząd Izraela i Biały Dom przekraczają wszelkie granice w sprawie ludobójstwa w Gazie


Pochodzący z Jordanii lekarz wrócił właśnie ze swojego trzeciego miesięcznego pobytu w Gazie, gdzie pracował w ramach współpracy jordańskiej organizacji pomocowej oraz Polskiej Misji Medycznej. Szpital Al-Aksa, w którym pracował, to jeden z ostatnich funkcjonujących szpitali w Strefie Gazy. Zaprojektowany jest na jednoczesne leczenie mniej niż 200 pacjentów, ale teraz może przebywać w nim choćby 700.
- Wykonywaliśmy 30–40 operacji dziennie. Pomoc rannym, amputacje rąk i nóg - wymienia. Ortopeda widział też liczne przypadki źle zrośniętych kości po urazach i chronicznych problemów zdrowotnych.
Rany i głód
W trakcie typowego dnia lekarz widział liczne osoby - w tym nastolatków - z ranami postrzałowymi albo urazami spowodowanymi wybuchami. Dr al-Sarhan mówił też o osobach postrzelonych przez drony wyposażone w broń palną. Często to bardzo trudne do leczenia przypadki, skomplikowane uszkodzenia kości, rozległe rany.
Mieszkańcy Strefy Gazy nie tylko cierpią z powodu ran i urazów wskutek izraelskich działań zbrojnych, ale też fatalnych warunków, które utrudniają lub uniemożliwiają niezbędną pomoc. Jak wyjaśnił doktor al-Sarhan, negatywne efekty nakładają się na siebie. Brak sprzętu i zapasów medycznych sprawia, iż na przykład amputacje są trudniejsze do wykonania oraz zagojenia.


- Większość ludzi jest niedożywiona, co utrudnia proces gojenia. Brakuje im białka i innych składników odżywczych, bo jeżeli już jedzą, to zwykle tylko węglowodany - chleb, makaron. I gojenie się ran zamiast miesiąca trwa kilka miesięcy - mówi lekarz. Brakuje antybiotyków i innych leków.
Złe gojenie lub zrośnięcie się kości prowadzi do dalszych problemów, w tym chronicznego bólu. A nie ma mowy o dostępie do wystarczającej ilości leków przeciwbólowych, nie wspominając o możliwości fizjoterapii. Trudne lub niemożliwe jest pomaganie osobom z bólem fantomowym lub innymi komplikacjami po amputacjach. Według informacji lekarza w Gazie są tysiące osób, które potrzebują protez i nie mogą ich otrzymać. A im dłuższe oczekiwanie, tym trudniejsze jest odzyskiwanie sprawności.
- Samo wjechanie do Gazy może trwać choćby kilkadziesiąt godzin. Nie wolno nam zabrać ze sobą leków ani innych zapasów medycznych, które mogłyby być potrzebne. To wszystko wjeżdża - albo nie - osobno - wspomniał dr Zaid al-Sarhan.
Dzieci umierają z wychłodzenia
Grudniowy pobyt dr Zaida al-Sarhana w Gazie był jego trzecim z kolei. Jak mówi, tym razem widział mniej rannych pacjentów (w tym potrzebujących amputacji), jednak ogólna sytuacja pozostało gorsza niż wcześniej. Po ponad roku wojny, w tym zniszczenia ogromnej części infrastruktury, piętrzą się skutki dla żyjących tam Palestyńczyków. Jednym z najbardziej widocznych jest brak dostępu do czystej wody.


- choćby w szpitalu brakuje wody. Przed operacją zamiast wody używamy jodyny do mycia - opowiada lekarz. Mieszkańcy zdobywają wodę dystrybuowaną w małej ilości ze specjalnych punktów. Próbują też odsalać wodę morską, ale jej jakość sprawia, iż ledwo nadaje się do mycia, a na pewno nie do spożycia. Brak możliwości zachowania higieny to kolejny z powodów, dla których piętrzą się problemy medyczne.
Agencja Associated Press informuje o trzecim przypadku śmierci dziecka z wychłodzenia w Strefie Gazy w ostatnich dniach. Urodzona zaledwie przed trzema tygodniami Sila zmarła pod koniec grudnia. Jej rodzina mieszka w prowizorycznym namiocie w wyznaczonej przez Izrael "bezpiecznej strefie", dokąd nakazano ewakuować się cywilom z innych rejonów Gazy. Pogoda bywa deszczowa, a w nocy temperatura spada poniżej 10 stopni. Ojciec dziecka, Mahmoud al-Faseeh, powiedział dziennikarzom, iż jedyne, czym mogą się ogrzewać, są koce - i to nie wystarczyło.
Według jordańskiego lekarza najważniejsze dla mieszkańców Gazy jest zatrzymanie walki, bo dopiero wtedy będzie można myśleć o zwiększeniu pomocy. Jednak choćby gdyby dziś nastał pokój, potrzeba będzie lat, żeby pomóc osobom, które już dziś są chore, ranne i straumatyzowane.
Jak podaje agencja AP, pomimo trwających negocjacji nie wiadomo, czy i kiedy może dojść do zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem oraz uwolnienia zakładników.


...


Możesz wspierać pomoc Polskiej Misji Medycznej w Strefie Gazy:
ustaw płatność cykliczną w Twoim banku na działania PMM lub na pmm.org.pl/wplacam/
przekaż darowiznę na numer konta Polskiej Misji Medycznej: 40 1030 1508 0000 0008 2378 3004
załóż własną zbiórkę na platformie misjapomoc.pmm.org.pl
Idź do oryginalnego materiału