Miałam dobre serce i otworzyłam przed synową drzwi swojego domu. Zrobiłam wszystko, żeby czuła się jak u siebie, ale dziś nie mogę uwierzyć, co usłyszałam. W moim własnym salonie, za moimi plecami, knuły, jak mnie się pozbyć…
Nie sądziłam, iż doczekam takiej niewdzięczności. Wysłuchałam wszystkiego do końca, a potem postanowiłam działać. Kiedy zrozumiały, iż słyszałam ich rozmowę, zaczęły się prawdziwe schody…
Kiedy mój syn Tomek przedstawił mi swoją przyszłą żonę, Anetę, od razu wiedziałam, iż to dziewczyna z charakterem. Była przebojowa, śmiała i pewna siebie – może choćby zbyt pewna. Ale dla syna chciałam jak najlepiej, więc nie powiedziałam ani słowa, choćby gdy czułam, iż jej obecność w naszym życiu nie będzie łatwa.
Nowe życie pod jednym dachem
Kilka lat po ślubie los postawił nas w trudnej sytuacji. Tomek stracił pracę, a ich mieszkanie okazało się za drogie. Bez wahania zaproponowałam, żeby przeprowadzili się do mnie. W końcu to mój syn, moja krew, a dom był duży – wystarczająco, żeby pomieścić nas wszystkich. Miałam nadzieję, iż Aneta doceni ten gest.
Na początku rzeczywiście wyglądało na to, iż wszystko układa się dobrze. Pomagałam im finansowo, opłacałam rachunki, a choćby zajmowałam się wnuczkami, żeby mogli stanąć na nogi. Ale gwałtownie zauważyłam, iż Aneta zaczęła traktować mnie bardziej jak służącą niż teściową.
Przypadkowa rozmowa, która zmieniła wszystko
Pewnego dnia wróciłam wcześniej z zakupów. Weszłam do domu cicho, bo byłam zmęczona, i usłyszałam rozmowę z salonu. To, co powiedziała Aneta, zmroziło mi krew w żyłach:
– Nie możemy jej tutaj trzymać wiecznie. To przecież tylko starsza kobieta. Dom starców to najlepsze rozwiązanie, zwolni się przestrzeń i nie będziemy musieli się nią zajmować – mówiła z uśmiechem w głosie.
Druga głos należał do mojej wnuczki, Karoliny. Nie spodziewałam się, iż i ona, taka młoda, może być aż tak bezduszna.
– No przecież! Taka rezydencja będzie jak pałac w porównaniu do tego, co ma teraz – śmiała się wnuczka.
Stałam jak wryta, słuchając, jak planują mnie wysłać do domu starców, a mój własny dom potraktować jak swoją własność. Nie mogłam uwierzyć, iż ludzie, którym dałam wszystko, knują za moimi plecami.
Prawda wychodzi na jaw
Weszłam do salonu z siatką zakupów i zmierzyłam ich spojrzeniem, którego nigdy wcześniej nie użyłam. Aneta i Karolina zamarły. Widać było, iż nie spodziewały się, iż usłyszałam choćby słowo. Milczałam, żeby zobaczyć, czy same spróbują się wytłumaczyć, ale żadna z nich nie miała odwagi.
– Tak, dobrze słyszałam – powiedziałam w końcu. – To ja wam powiem, co zrobimy. Jeszcze dzisiaj znajdziecie sobie nowe miejsce do życia.
Twarz Anety przybrała kolor purpury, a Karolina spuściła wzrok. Próby tłumaczeń były żałosne. Mówiły o „niedopowiedzeniach” i „żartach”, ale w ich oczach widziałam jedno – strach. Zrozumiały, iż straciły nie tylko dach nad głową, ale i szacunek.
Decyzja, która zmieniła wszystko
Tomek próbował mnie przekonać, żeby im wybaczyć, ale ja nie mogłam. Ostatecznie wynieśli się jeszcze tego samego dnia. Od tamtej pory relacje z synem są chłodne, ale przynajmniej odzyskałam spokój. Nie potrzebuję w swoim życiu ludzi, którzy traktują mnie jak przeszkodę.