W lutym 2018 r. w wieku zaledwie 31 lat Lena Dunham podjęła nieodwołalną decyzję i poddała się zabiegowi usunięcia macicy. Aktorka (sławę przyniósł jej udział w produkcji HBO „Dziewczyny„, którą też współtworzyła), reżyserka i scenarzystka, uznana w 2013 r. przez magazyn „Time” za jedną ze stu najbardziej wpływowych osób na świecie, po 15 latach pełnych bólu ogłosiła publicznie, iż przegrała walkę z własną macicą. I porzuciła marzenia o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci.
Dunham cierpiała na endometriozę, wciąż słabo poznaną chorobę. Wiemy, na czym ona polega: największym skrócie chodzi o to, iż błona śluzowa wyścielająca macicę rozrasta się w różnych miejscach organizmu, także na zewnątrz macicy — i wywołuje stany zapalne. Często owe skupiska usuwa się operacyjnie. Sama Dunham przeszła osiem takich operacji w ciągu dekady.
Materiał archiwalny
Podobne doświadczenia miała brytyjska projektantka mody Alexa Chung, która dopiero niedawno przyznała, iż rozpoznała przyczynę swoich dolegliwości — endometriozę. Udało się tylko dlatego, iż publicznie zaczęła o tym mówić Dunham. Chung wyjaśniła, iż dzięki koleżance z drugiego brzegu Atlantyku zrozumiała też, skąd u niej chroniczne zmęczenie — kolejny z efektów ubocznych tej przewlekłej choroby.
Co dziesiąta kobieta cierpi na endometriozę
Według Niemieckiego Stowarzyszenia Endometriozy choroba w różnym stopniu nasilenia rozwija się u ok. 8-15 proc. wszystkich kobiet (Światowa Organizacja Zdrowia ocenia, iż cierpi na nią ok. 10 proc. kobiet w wieku rozrodczym). U większości choroba ma postać łagodną do umiarkowanej, jednak u jednej na dziesięć endometrioza rozwija się w postaci ciężkiej. W takich przypadkach zmiany mogą pojawić się na jajnikach, w jamie brzusznej i okolicach miednicy, na jelitach i jajowodach. Lekarze odnajdywali je choćby w płucach.
Lena Dunham, pomimo serii operacji ostatecznie przegrała walkę z endometriozą. Na zdjęciu aktora w serialu „Dziewczyny”.
Problem polega na tym, iż adekwatne rozpoznanie choroby często zajmuje nawet dekadę. Lekarze i pacjenci od dawna wzywają do zwrócenia większej uwagi na bardzo nasilone objawy menstruacyjne. Nadal jednak nie wiadomo, co dokładnie prowadzi do powstawania skupisk endometrium (tak fachowo nazywają się komórki błony śluzowej macicy) poza miejscami ich „zwyczajnego” występowania.
Jedna z teorii głosi, iż choroba jest spowodowana tzw. wsteczną menstruacją. Kiedy macica co cztery tygodnie zrzuca świeżo nagromadzoną błonę śluzową pod postacią okresu, większość wydostaje się z organizmu przez pochwę. Część komórek może jednak przepłynąć jajowodami w górę i dotrzeć aż do jamy otrzewnej. Takim komórkom endometrium udaje się przyczepić do narządów wewnętrznych i rozpocząć nowe życie.
Choroba, która odbiera płodność
Nie byłoby w tym może nic złego, gdyby nie fakt, iż podobnie jak komórki adekwatnego endometrium, „podróżnicy” też reagują na zmiany hormonalne podczas cyklu miesiączkowego: przyrastają, a następnie rozpadają się, co oznacza krwawienie. Jednak ta krew (i pozostałości tkanki) nie ma gdzie odpłynąć. Zatrzymuje się w okolicy swojego nowego, pozamacicznego siedliska powodując zrosty i stany zapalne. Stara i zagęszczona krew może gromadzić się w jamach ciała; wówczas powstają mieniące się brązowo-czerwone torbiele wypełnione krwią, które są kolejną przyczyną bólu.
Alexa Chung również miała tzw. torbiel czekoladową (jak nazywa się je ze względu na zabarwienie). W zależności od umiejscowienia torbiele mogą powodować problemy z oddawaniem moczu, wypróżnianiem lub współżyciem seksualnym. W skrajnych przypadkach zmiany mogą powodować zrosty między macicą, jajowodami, jajnikami, jelitami i pęcherzem moczowym. Konsekwencją niektórych zrostów jest niemożność zajścia w ciążę. Endomentrioza powoduje również chroniczne zmęczenie, którego doświadczyła Chung, a które jest powszechną przypadłością u osób cierpiących z powodu tego schorzenia.
Ponieważ „wsteczna menstruacja” prowadzi do endometriozy tylko u niektórych kobiet, lekarze od dawna są zdania, iż muszą istnieć inne czynniki wywołujące chorobę. Naukowcy z japońskiego zespołu badawczego kierowanego przez Yutakę Kondo i Ayako Murakoę z Uniwersytetu Nagoya uważają, iż odkryli nowe potencjalne źródło choroby: infekcję bakterią Fusobacterium nucleatum.
Na tropie mikroba
Bakteria ta jest ważnym składnikiem zdrowej flory jamy ustnej, ale może również przyczyniać się do rozwoju zapalenia przyzębia. Występuje w infekcjach miazgi zębowej, a także na komórkach raka piersi. Znajduje się również w pochwie i jelitach.
Japońscy naukowcy przebadali 155 kobiet w wieku rozrodczym: 79 z nich cierpiało na endometriozę, 76 było zdrowych. Fusobacterium nucleatum wykryto w komórkach błony śluzowej macicy u 64 proc. kobiet z endometriozą. W grupie zdrowych bakterie były obecne tylko u 7 proc. To za mało na twardy dowód związku mikroba z chorobą, ale wystarczająco dużo, żeby trafił na czoło listy podejrzanych.
Naukowcy zainfekowali bakteriami komórki błony śluzowej w laboratorium. Wynik stanowił zaskoczenie: komórki endometrium zasadniczo się zmieniły; zwykle nieruchome, zaczęły migrować. W dalszych eksperymentach naukowcy wstrzykiwali myszom tkankę błony śluzowej macicy, a potem infekowali je Fusobacterium nucleatum. Ogniska endometriozy rozwijały się, ale podanie antybiotyku odwracało proces.
Wszystko to są jednak poszlaki. Korelacja między chorobą a bakterią to jeszcze nie dowód. A ponieważ myszy zwykle ani nie mają cyklu menstruacyjnego, ani nie rozwijają spontanicznej endometriozy, wyniki nie są tak łatwe do przeniesienia na ludzi. Co więcej, zmiany tkankowe u zwierząt są ograniczone do jajników. Potrzebne jest badanie kliniczne, które wykaże, iż leczenie antybiotykami może złagodzić niektóre objawy u kobiet.
„Fascynujące wyniki”
Krina Zondervan, szefowa Pracowni Zdrowia Kobiecego i Reprodukcyjnego w Departamencie Zdrowia Lorda Nuffielda na Uniwersytecie Oksfordzkim, tak napisała na łamach „Nature”, prestiżowego czasopisma naukowego, o japońskim odkryciu: „To fascynujące wyniki, potencjalnie bardzo ekscytujące. Ale wciąż jesteśmy na samym początku”. Matthias Beckmann, dyrektor kliniki ginekologicznej szpitala uniwersyteckiego w Erlangen (Niemcy), jest podobnego zdania. Beckmann razem ze współpracownikami odkrył we własnych badaniach, iż kobiety chore na endometriozę często mają podwyższony poziom białka CRP.
Poniżej Dunham dzieli się historią swojej choroby (tweet zawiera link do materiału wideo w języku angielskim).
CRP to skrót od białka C-reaktywnego; jego pojawienie się we krwi towarzyszy często infekcjom bakteryjnym. Prawdopodobne zatem jest, iż antybiotyki mogą się okazać skuteczne w leczeniu endometriozy. — Fakt, iż Japończykom od razu udało się wpaść na trop metody leczenia… to jest najbardziej ekscytujące w tym badaniu — mówi Beckmann.
Jest to ekscytujące tym bardziej, iż obecne sposoby leczenia są mocno niewystarczające i ograniczają się w zasadzie do utrzymywania bólu na znośnym dla pacjentki poziomie. Największą szansą na łagodny przebieg choroby, a choćby jej całkowite ustąpienie, jest wczesna diagnoza. Pigułki antykoncepcyjne mogą łagodzić objawy, ale nie są zatwierdzone do użytku w leczeniu endometriozy.
Z drugiej strony preparaty z progestagenami (to klasa hormonów) mają działanie przeciwbólowe i zapobiegają odkładaniu się nabłonka macicy. Progestageny obniżają poziom estrogenu, który stymuluje z kolei do wzrostu endometrium. Lekarze niechętnie stosują inne terapie hormonalne, ponieważ wiążą się one z poważniejszymi skutkami ubocznymi.
Diagnoza w 10 lat
— Często jedyną rzeczą, która pomaga pacjentkom jest operacyjne usunięcie zmian endometriozy, co pomaga ograniczyć odczuwany przez nie ból — mówi ginekolog Sylvia Mechsner, kierownik Centrum Endometriozy w berlińskim Charité (to jeden z największych szpitali klinicznych w Europie). choćby po operacji ból ustępuje tylko u około jednej trzeciej pacjentek. Dzieje się tak, ponieważ małe ogniska endometriozy, które jeszcze nie urosły, są zwykle przeoczane; często nie można więc usunąć wszystkich.
Lena Dunham mówi, iż próbowała wszystkiego. — Byłam zdeterminowana, by przechytrzyć to, co próbowało zjeść mnie od środka. Ale to było jak próba biegania z cementowymi blokami na nogach – wyznaje aktorka.
Niestety, choćby po operacji może dojść do ponownego przyrostu niepożądanych tkanek. W ciągi pięciu lat od operacji doświadcza tego od 40 do 50 proc. pacjentek. Tylko stała terapia hormonalna po wyjściu z bloku operacyjnego „przeciwdziała powstawaniu nowych ognisk”, co podkreśla Mechsner. Bo bez miesiączki żadne komórki nie mogą być przenoszone wraz z krwią miesiączkową.
Szefowa Centrum Endometriozy za najbardziej niepokojący uważa fakt, iż od momentu wystąpienia pierwszych objawów do postawienia diagnozy u wielu pacjentek mija od ośmiu do dziesięciu lat. Podkreśla, iż to się musi zmienić. — Potrzebujemy więcej edukacji na temat tej choroby, więcej świadomości — mówi Mechsner. Dodaje, iż tyczy się to zarówno pacjentów, jak i lekarzy, którzy mogliby np. przeprowadzać dokładniejsze wywiady z pacjentkami.
Konieczne jest również więcej badań poświęconych endometriozie, chociaż w ostatnich latach fundusze na ten cel były niewielkie. — Niedawno pojawił się zastrzyk finansowy ze strony rządu federalnego — mówi Beckmann. Więcej środków na badania otwiera drogę do nowych sposobów leczenia. Nie wiadomo jeszcze, czy takim sposobem okaże się podawanie antybiotyków przeciw Fusobacterium nucleatum. Pytanie brzmi, czy takie leczenie będzie wystarczające.
Najgorsze jest to, iż każde nowe badanie i tak rozpocznie się za późno dla wielu kobiet. Lena Dunham dopiero w ostatnich latach zdała sobie sprawę z dramatycznych konsekwencji, z którymi będzie musiała żyć. We wrześniu 2021 r. poślubiła brytyjsko-peruwiańskiego muzyka Luisa Felbera. Sześć miesięcy później powiedziała: — Nie chcę dożyć 38 lat bez dziecka. Sama nie będzie już w stanie donosić ciąży; parze pozostała adopcja lub macierzyństwo zastępcze po sztucznym zapłodnieniu.
Alexa Chung miała szczęście, iż endometriozę zdiagnozowano u niej wystarczająco wcześnie. W jej przypadku zmiany wywołane chorobą usunięto podczas operacji cztery lata temu. Od tego czasu jej życie wygląda inaczej. Czyli dobrze.