Aby uniknąć astmy ciężkiej, trzeba przede wszystkim regularnie przyjmować odpowiednie leki – przekonuje prezes Polskiego Towarzystwa Alergologicznego prof. Radosław Gawlik. Wiele osób mylnie postrzega astmę jako chorobę napadową, incydentalną i przerywa leczenie.
Według specjalisty astma jest chorobą stosunkowo łatwą do opanowania. – Mówimy wtedy o kontroli choroby. Dla pacjenta oznacza to, iż może normalnie funkcjonować: uprawiać sport, spotykać się ze znajomymi, prowadzić życie bez większych ograniczeń – tłumaczy. Trzeba jednak – zaznacza – systematyczne i regularne stosować się do zaleceń lekarskich oraz przyjmować odpowiednie leki.
– jeżeli pacjent tego nie robi albo choroba zostaje zaostrzona przez inne czynniki, takie jak infekcje, alergeny czy zanieczyszczenia, dochodzi do pogorszenia stanu zdrowia i rozwoju astmy ciężkiej – ostrzega w informacji przekazanej PAP prof. Gawlik, który jest kierownikiem Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Alergologii i Immunologii Klinicznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
Nie ma grupy osób szczególnie narażonej na wystąpienie astmy ciężkiej. – Są to głównie niewłaściwie leczone osoby. Dzieje się tak zwykle dlatego, iż nie stosują leków systematycznie – przekonuje.
Prezes Polskiego Towarzystwa Alergologicznego wyjaśnia, iż początkowe objawy astmy mają często charakter napadowy, a ich ustąpienie bywa mylnie interpretowane jako wyzdrowienie. – Wiele osób postrzega astmę jako chorobę napadową, incydentalną i przerywa leczenie po ustąpieniu objawów. Statystyki są niepokojące: tylko około 10 proc. pacjentów przyjmuje zalecone leki wziewne rok po wizycie u specjalisty. Po pewnym czasie dolegliwości wracają, stają się coraz częstsze i dopiero wtedy pacjent trafia do specjalisty – dodaje.
Do pogorszenia astmy przyczyniają się także przebyte infekcje, narażenie na zanieczyszczenia powietrza lub substancje drażniące w miejscu pracy, a także palenie papierosów oraz tzw. bierne palenie.
Trzeba pamiętać, iż astma to choroba zapalna, rozwijająca się przez wiele lat. W Europie i w Polsce czas od pierwszych objawów do diagnozy wynosi średnio aż 7 lat. – W tym czasie toczy się nieleczony proces zapalny, który powoduje postępujące uszkodzenia. Nadużywanie popularnych w leczeniu objawowym leków rozkurczowych może dodatkowo pogarszać stan pacjenta. Te leki dają chwilową ulgę, ale nie leczą przyczyny. To tak, jakby przy złamaniu nogi wziąć tylko środek przeciwbólowy i liczyć na poprawę – zwraca uwagę prof. Gawlik.
Specjalista wyjaśnia, iż do programów lekowych astmy ciężkiej kwalifikowani są chorzy, u których mimo stosowania standardowego leczenia objawy przez cały czas się utrzymują. – Kluczowa jest wtedy precyzyjna diagnostyka: czy mamy do czynienia z astmą alergiczną, eozynofilową czy z zapaleniem typu 2. Na tej podstawie dobieramy odpowiednią terapię biologiczną – zaznacza.
Skuteczne leczenie astmy ciężkiej również pozwala prowadzić aktywne życie. – Znam przypadki osób z bardzo ciężką astmą, które po wdrożeniu leczenia biologicznego biegają półmaratony albo regularnie ćwiczą na siłowni. Aktywność fizyczna, jeżeli prowadzona systematycznie, działa jak kolejny lek i pozwala często ograniczyć stosowanie innych preparatów – ale decyzja o redukcji leków zawsze musi być podejmowana indywidualnie przez leczącego – uważa prezes Polskiego Towarzystwa Alergologicznego.
Pacjent musi zaprzestać palenia papierosów, jeżeli tego jeszcze nie zrobił. – Niektóre systemy ochrony zdrowia wykluczają z refundacji leków osoby palące. Leki biologiczne nie są cudownym środkiem i nie zadziałają u każdego. Dlatego w programach lekowych wprowadzono tzw. punkty kontrolne. Monitorujemy efekty leczenia, jakość życia, zużycie leków. Zdarza się, iż pacjent deklaruje rzucenie palenia, a chwilę później wychodzi przed klinikę na papierosa. To bardzo utrudnia leczenie – twierdzi prof. Gawlik.
Astmę ciężką można leczyć w domu, nie trzeba zawsze przyjeżdżać do ośrodka, by otrzymać lek biologiczny. Według specjalisty program leczenia astmy ciężkiej ewoluuje i stale wprowadzane są nowe opcje, także te dotyczące leczenia domowego.
– Od zeszłego roku pacjenci mogą otrzymywać lek do domu i samodzielnie go podawać. To rozwiązanie nie wpływa negatywnie na finansowanie leczenia. Niestety, pozostają jeszcze pewne ograniczenia formalne – przede wszystkim związane z wyceną takiej formy terapii i wszechobecną biurokracją – przyznaje.
Niektórzy pacjenci wolą jednak przyjechać do ośrodka i otrzymać lek od pielęgniarki, ale są też osoby, które mogłyby z powodzeniem kontynuować terapię w domu. – Leczenie to absolutnie nie różni się skutecznością – zmienia się jedynie miejsce podania leku. Wymaga to jednak zmian systemowych – uważa prezes Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. (PAP)