
Takiego ruchu, gdy do Radomia przekierowano loty z Chopina gwałtownie chyba nie zobaczymy (fot. Grzegorz Tuszyński/Lotnisko Warszawa-Radom)
Z szefem PPL rozmawiał dziennikarz portalu money.pl. - O zyski na lotnisku w Radomiu będzie trudno jeszcze przez wiele lat. Cały czas uważam, iż jest wciąż dla niego szansa - zapewnił Chaberski. Dodał, iż jego spółka tworzy teraz spójną strategię na najbliższe 3-5 lat, jak mimo wszystko rozwijać ten port lotniczy. - Chcemy obniżyć niektóre koszty, co niekoniecznie będzie oznaczało ograniczanie jego działalności - podkreśla.
Szanse na ograniczenie kosztów funkcjonowania lotniska w Radomiu prezes PPL upatruje m.in w dzieleniu się kosztami eksploatacji infrastruktury portu ze wszystkimi jego użytkownikami. - Widzimy konieczność otwarcia dyskusji o partycypowaniu przez wojsko w kosztach funkcjonowania wszystkich lotnisk współużytkowanych. Szczególnie biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną - zaznaczył.
Nie ma podaży, nie ma rozwoju
Łukasz Chaberski nie po raz pierwszy mówi, iż PPL chce też rozmawiać z samorządami, nie tylko Radomia, ale i województwa świętokrzyskiego. - Bo to powinno być lotnisko pierwszego wyboru dla mieszkańców właśnie tego województwa i południowego Mazowsza. Świętokrzyskie ma ponad milion mieszkańców w obszarze ciążenia radomskiego portu. Jest więc potencjał i dla ruchu wakacyjnego, kierunków zarobkowych, ale też dla ruchu przylotowego. Ta część Polski jest wciąż niewystarczająco promowana jako atrakcja turystyczna - uważa. Przypomina również kolejne atuty lotniska: godzina jazdy ekspresowa "siódemką" z Warszawy do Radomia, nowy przystanek kolejowy Radom Wschód. "Dopóki nie będzie podaży, czyli oferty połączeń, nie rozwinie się popyt. Tak to działa w małych portach lotniczych" - tłumaczy szef PPL.
Ten kto leciał, nie śmieje się
Od otwarcia lotniska w Radomiu (a choćby wcześniej) trwa dyskusja na temat tego, dlaczego z Sadkowa nie uruchamia się kierunków emigracyjnych i zarobkowych, w tym do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemiec, Holandii czy Skandynawii. Jak wiadomo, nie tylko radomianie na nie czekają. Chaberski zapewnia, iż PPL zachęca do tego przewoźników, ale - jak tłumaczy - widzi pewną barierę wejścia. M moim zdaniem głównie psychologiczną. Łatwiej jest im sięgać po nisko wiszące owoce. Dopóki znajdują przestrzeń do rozwoju na Lotnisku Chopina, wolą postawić na niego, niż na Radom - wyjaśnia. Twierdzi jednocześnie, iż "te czasy powoli dobiegają końca". - Tanim liniom coraz trudniej będzie otwierać nowe trasy z Okęcia. Ten, kto pierwszy zainwestuje w rozwój siatki połączeń z Radomia, wygra. I uważam, iż prawdziwy rozwój Radomia zacznie się wtedy, gdy alternatywa w postaci Lotniska Chopina się skończy - ocenia .
W rozmowie z prezesem Chaberskim padają również te znamienne słowa. - Radomskie lotnisko ma naprawdę dobrą i nowoczesną infrastrukturę. Dlatego nie podobają mi się żarty z niego. Ten, kto stamtąd miał okazję polecieć i przekonał się na własnej skórze, nie śmieje się z lotniska w Radomiu - podsumowuje.
Jak już pisaliśmy, 21 października z lotniska na Sadkowie po raz ostatni odleci samolot do Rzymu. Połączenia zostają na zimę przeniesione do Warszawy i wiele osób ma obawy, iż już do Radomia nie wrócą. jedynym regularnym połączeniem będą rejsy do Larnaki na Cyprze.
Bożena Dobrzyńska