Kiedy zakładałam tego bloga zupełnie nie spodziewałam się, iż znajdę tutaj tyle pokrewnych dusz. Co rusz trafiam na nowe blogi, których autorzy mnie inspirują, wydają mi się ciekawi, mają pasję i potrafią w twórczy sposób je wykorzystać. Zachwycam się nimi, ponieważ sama mam dwie lewe ręce do różnych robótek ręcznych. Zawsze staram się też zostawiać chociaż kilka słów na blogach, które odwiedzam. Jakichś wielkich oczekiwań co do ich autorów nie mam. Wiem, iż mogę mieć w ich oczach mało atrakcyjny blog i w ogóle, ale po prostu chcę, aby im się zrobiło miło, iż ktoś ich czyta.
Staram się, aby moje komentarze były jak najbardziej autentyczne. Czasami mam wrażenie, iż są bardzo prymitywne i lakoniczne, ale co ja na to poradzę, iż brakuje mi słów, aby w pełni wyrazić to, co chcę? Z drugiej strony mam wrażenie, iż mimo mojej zwyczajności w komentowaniu są ludzie, których cieszy to, co im piszę. Którzy nie tylko odpisują u siebie na blogu, ale też komentują zapiski z mojej codzienności. Przez tych 10 lat trochę się Was nazbierało za co jestem Wam bardzo wdzięczna.
Czasami moje komentowanie przyjmuje niecodzienny obrót. Niedawno napisała do mnie Basia z https://barbaratoja.blogspot.com/, z zapytaniem, czy mogłabym podać jej swój adres, bo w podzięce za komentarze chce mi coś wysłać. Zaniemówiłam, bo nigdy nie przypuszczałam, iż mogłabym zostać aż tak wyróżniona. Trochę nieśmiało, ale spełniłam jej prośbę. Po jakimś czasie odebrałam niestandardową paczuszkę zawierającą dwa morskie albumy.
Prawda jest taka, iż żadne zdjęcie, a tym bardziej wykonane przeze mnie, nie odda piękna tych cudeniek wykonanych basinymi rękami. Przez pierwsze dni ich posiadania nie mogłam przestać ich podziwiać, jednocześnie wymyślając historię do licznych ilustracji. Zresztą do dzisiaj nie wyszłam z zachwytu nad nimi. Za każdym razem, kiedy biorę je do ręki jestem pod wrażeniem ich kunsztu i wykonania. I aż się proszą, aby zapełnić je fotografiami znad morza.
Jakiś czas później notaria zadała na swoim blogu pytanie co może przedstawiać dany rysunek (możecie go zobaczyć >>tutaj<<). Znowu bez żadnych oczekiwań i bardziej dla zabawy napisałam w komentarzu z czym on mi się kojarzy. I znowu zupełne zaskoczenie, kiedy po krótkim czasie notaria do mnie napisała z prośbą o adres, bo chce mi coś wysłać. Ponownie poczułam mieszaninkę niepewności, niedowierzania oraz najzwyczajniejszej w świecie radości. Ale, iż co - ja byłam najbliżej poprawnej odpowiedzi? Niemożliwe, a jednak. Kilka dni później cieszyłam się kolejną przesyłką, tym razem zawierającą książkę oraz sympatyczną kartkę - list. Kiedy go przeczytałam aż cieplej mi się zrobiło na mojej skołatanej duszy...
Trzecia sympatyczna przesyłka przyszła do mnie niedługo przed urodzinami. adekwatnie to wszystkie zaprezentowane dzisiaj przesyłki potraktowałam po trochu jako prezenty urodzinowe, ale ta jedna jedyna paczuszka była zrobiona specjalnie na tą okazję. Niespodziewana, a więc tym bardziej wywołująca uśmiech na mojej buzi. A zarazem wzruszenie, iż ktoś gdzieś tam pamięta o kimś takim, jak ja, o mnie. Długo wahałam się, czy ją otworzyć, niedowierzając, iż to się dzieje naprawdę. A jednak. Niepozorna koperta skrywała piękną kartkę urodzinową z niebanalnymi życzeniami oraz zakładkę własnej produkcji.
Tak piękną niespodziankę przygotowała dla mnie nasza kochana Beatka z bloga My kobiety (https://beata-becia.blogspot.com/). Niezwykła kobieta, która zaskakuje mnie swoim chartem ducha. Prawdziwa siłaczka! Podejrzewam, iż Beatka znając moje zamiłowanie do książek postanowiła obdarzyć mnie czymś praktycznym - zakładką do nich. Nie wiem ile poświęciła na jej wykonanie, ale efekt mnie rozczulił. Zakładka niemal natychmiast została wykorzystana, pojechała wraz z czytaną przeze mnie książką na wieś i tam już została. Wbrew pozorom nie pójdzie ona na zmarnowanie, przebywając na wsi uwielbiam wieczorami czytać książki. Dotychczas zakładałam sobie strony kawałkami gazet albo papierowymi zakładkami (czasami rozdawanymi jako gadżety). Nie były one jednak trwałe. Teraz mam zakładkę, której tak gwałtownie nie zniszczę. A to jest ważne, kiedy jest się na wsi, gdzie za wiele nie ma.
Dziewczyny, dziękuję Wam za Wasze ogromne serce. Pokazujecie mi, a tym samym wszystkim blogowiczom, iż warto bywać na innych blogach i dawać o sobie znać, choćby błahymi, niewyszukanymi komentarzami. Bo chyba każdy z nich jest istotny i pozwala nam wierzyć, iż to co robimy ma sens...