Potrzebny był koncentrator tlenu, więc, żebym mógł wyjść ze szpitala, Gosia za ciężkie pieniądze wypożyczyła go ze sklepu medycznego w Ełku - mowa o 150 złotych za miesiąc, a oboje jesteśmy typowymi cerowanymi dziadkami ze wsi.
Po trzech tygodniach w czwartek po południu to badziewie się zepsuło, i biedna Gosia w piątek rano znowu pojechała pekaesem tam do tego sklepu go wymienić, ale niestety, ten także nie działał. Miałem do wtorku czekać na naprawę, ale już po południu zacząłem się dusić, i żona wezwała pogotowie. Tym razem zawieziono mnie do Augustowa, bo w Ełku nie było wolnych karetek.
Szpitał w Augustowie był bardzo przyzwoity, lekarz również, więc po raz pierwszy rzetelnie mnie przebadano zgodnie z wszelkimi medycznymi standardami. Okazało się, iż mam cukrzycę, nadczynność tarczycy, przewlekłą chorobę nerek, a w płuckach aż cztery rodzaje bakterii, które przez dwadzieścia cztery godziny na dobę kopulują zaciekle i zażarcie i się mnożą, nie bacząc na rasę, jak króliki.
I proszę powiedzieć: czy te skur...syny takie, siakie i owakie z Ełku podczas moich pięciu pobytów w ich szpitalu nie mogli tego sprawdzić już grubo wcześniej?! Mówiłem im, iż się pocę pod szyją - i jest to, jak się w Augustowie dowiedziałem, modelowy kliniczny objaw choroby tarczycy - iż często biegam na siku choćby w nocy, iż bolą mnie plecy poniżej pasa, iż mam trudności z wydalaniem moczu, iż już po kilkudziesięciu krokach zaczyna mi brakować powietrza, iż to, iż tamto i iż owamto, ale wszystko to te ełckie `dochtory` puszczali mimo uszu!
W tzw. międzyczasie moja złota Gosia kochana kupiła całkiem nowy koncentrator tlenu. To spory jak na nas wydatek - prawie dwie bańki złotych. Taka nówka-sztuka ma kasetę z pochłaniaczem azotu i gwarancję na całe dwa lata.
I to zadecydowało, iż go w końcu kupiliśmy.
30.07.2018 r.














