Polscy rodzice wolą być męczennikami. Oto przykre realia dotyczące psychoterapii

mamadu.pl 1 godzina temu
Psychoterapia w Polsce wciąż traktowana jest jako ostateczność. Zanim rodzice zdecydują się na wizytę u terapeuty, najczęściej muszą dojść do ściany – przeżyć kryzys, depresję czy wypalenie. To podejście nie tylko niszczy dorosłych, ale też odbija się na dzieciach i całej rodzinie.


Dlaczego wolimy być męczennikami?


Choć coraz częściej mówi się o dbaniu o zdrowie psychiczne i choć tak duży nacisk kładziony jest na to, by uczniowie uczyli się o profilaktyce kryzysów psychicznych m.in. na edukacji zdrowotnej, to w Polsce psychoterapia wciąż traktowana jest jako ostateczność.

Zanim zdecydujemy się usiąść naprzeciwko terapeuty, najczęściej musimy dojść do ściany – przeżyć poważny kryzys, rozpadający się związek albo niekontrolowane wybuchy emocji. Jak pokazuje raport "Dobrostan psychiczny w Polsce" przygotowany przez Instytut Psychologii PAN, aż 58 proc. badanych uważa, iż "problemy w końcu rozwiązują się same".

To przekonanie, iż "trzeba samemu dać radę", szczególnie silne jest w starszym pokoleniu – wśród rodziców, matek i ojców dzisiejszych milenialsów, którzy na własnych barkach dźwigają i dźwigali nie tylko swoje życie, ale i codzienność dzieci.

Autorzy badania wskazują, iż psychoterapia wciąż jest obrośnięta mitami. Dla wielu osób psycholog, a raczej psychoterapeuta, to ktoś, kto powinien mieć magiczną różdżkę i natychmiast rozwiązać wszystkie problemy pacjenta, który do niego przychodzi. Gdy okazuje się, iż terapia wymaga czasu i pracy także ze strony pacjenta, część osób się rozczarowuje i rezygnuje.

Wstyd, stereotypy i magiczna różdżka


"W polskiej kulturze dominuje przekonanie o konieczności samodzielnego radzenia sobie z trudnościami, a korzystanie z pomocy psychologicznej jest często postrzegane jako przejaw słabości" – możemy przeczytać w artykule w portalu "Business Insider", który odnosi się do wspomnianego raportu.

Portal poprosił również o komentarz w tej sprawie dr Dominikę Adamczyk z Instytutu Psychologii PAN. Ekspertka tak komentuje społeczne przekonania: – Brakuje zrozumienia, iż terapia wymaga czasu i zaangażowania nie tylko ze strony terapeuty, ale także pacjenta.

W raporcie pada też mocne zdanie jednej z respondentek: "Łatwiej iść do ginekologa niż do psychologa? Tak! Gacie łatwiej zdjąć niż otworzyć się! Tak, mówienie o sobie, o swoich problemach jest jednak bardziej intymne". To doskonale obrazuje, jak bardzo odsłonięcie swoich emocji przez cały czas postrzegane jest jako coś bardziej wstydliwego niż badania intymne.

To społeczne przekonanie, które u Polaków było czymś naturalnym: przez lata nie mówiło się o złej kondycji psychicznej, trzeba się było "brać w garść" i radzić sobie z problemami. Ci, którzy mieli problemy natury psychicznej, byli wręcz wykluczani z życia społecznego.

Kobiety i młodzi szybciej proszą o pomoc


Jak pokazuje badanie, na terapię częściej decydują się kobiety i młodzi ludzie z pokolenia Z. To oni, przytłoczeni kryzysami współczesności – pandemią, wojną, przeciążeniem informacyjnym – otwarcie mówią, iż potrzebują wsparcia.

Oni są już wychowani w trochę innych realiach i rozumieją coraz częściej, iż dbanie o zdrowie psychiczne to nie powód do wstydu. Zdecydowanie trudniej przychodzi to rodzicom, którzy żyją w przekonaniu, iż "muszą być silni" i nie mają prawa do słabości. Tak uważali rodzice z pokolenia boomerów i X, i takie przekonanie zaszczepili też w wielu milenialsach, którzy dziś sami są rodzicami.

Problem w tym, iż taki model nie tylko niszczy dorosłych, ale wpływa też na całe rodziny. Zmęczeni, wyczerpani psychicznie rodzice przekazują dzieciom wzorce unikania pomocy i zamykania się w sobie. Zamiast uczyć, iż proszenie o pomoc jest normalne, pokazują, iż trzeba cierpieć w milczeniu.

Rodzicielstwo na granicy sił


Raport pokazuje, iż aż 66 proc. Polaków doświadcza przewlekłego zmęczenia, a 25 proc. "spełnia kryteria możliwej depresji". jeżeli pomyślimy o tym w kontekście macierzyństwa i ojcostwa, łatwo zrozumieć, dlaczego tylu rodziców funkcjonuje na autopilocie – działają, ale bez radości, z poczuciem wypalenia.

– Polkom i Polakom wciąż łatwiej mówić o ogólnym zdrowiu niż przyznać się do lęku czy samotności. Problemy psychiczne są w Polsce tematem tabu – to utrudnia nie tylko rozmowę, ale i dostęp do pomocy – podkreśla prof. Marta Marchlewska z Instytutu Psychologii PAN.

A przecież zdrowie psychiczne rodziców jest fundamentem tego, jak czuje się dziecko. jeżeli mama lub tata żyje w chronicznym zmęczeniu, smutku czy lęku, to trudno oczekiwać, iż będzie potrafił/potrafiła wspierać dziecko w jego własnych emocjach.

W polskiej kulturze mocno zakorzeniona jest postawa "cierpienia w milczeniu". Rodzic, który mówi: "Muszę sam sobie poradzić, bo inaczej zawiodę", bierze na siebie rolę męczennika. Tyle iż to cierpienie rzadko prowadzi do uzdrowienia – najczęściej pogłębia problemy i sprawia, iż rodzina płaci za nie wspólnie.

Raport jasno pokazuje: to nie koszty czy dostępność terapii są największą barierą, ale nasze głowy pełne mitów i społeczny wstyd. Zmiana zacznie się dopiero wtedy, gdy zaczniemy mówić o tym otwarcie i pokażemy naszym dzieciom, iż proszenie o pomoc nie jest oznaką słabości, ale siły.

Bo rodzicielstwo nie polega na byciu bohaterem, który zawsze daje radę. Rodzicielstwo to także umiejętność pokazania, iż każdy czasem potrzebuje drugiego człowieka i pomocy z zewnątrz, o który wielu z nas wciąż uczy się prosić.

Źródło: businessinsider.com.pl, psych.pan.pl


Idź do oryginalnego materiału