Pokolenie NEET w wakacje przesadza. Oto, co "niechcemizm" robi z młodymi

mamadu.pl 16 godzin temu
Rodzice patrzą z niepokojem, jak ich dzieci z pokolenia Z dryfują przez życie, nie szukając w nim żadnego celu. Eksperci określają takich młodych dorosłych mianem pokolenia NEET – od angielskiego not in education, employment or training, czyli osób, które nie uczą się, nie pracują i nie zdobywają kwalifikacji zawodowych. Ich liczba stale rośnie, również w Polsce.


Młodzi ulegają modzie na "niechcemizm"


Jeszcze kilkanaście lat temu dwudziestolatkowie kojarzyli się z energią, planami, głodem życia i otwartością na nowe doświadczenia. Byli to młodzi, którzy wreszcie mogli zakosztować samodzielnego, dorosłego życia, zależało im na niezależności i chcieli podbijać świat.

Dziś coraz częściej mamy do czynienia z młodymi dorosłymi z pokolenia zetek, którzy zamiast zdobywać świat, leżą na kanapie i scrollują ekran telefonu. Nie mówimy tu o nastolatkach nudzących się w wakacje – chodzi o dorosłych ludzi, którym po prostu... nie chce się chcieć.

Rodzice dwudziestolatków coraz częściej zadają sobie pytanie: "Co poszło nie tak?". W końcu to w tym wieku ludzie powinni próbować, testować, uczyć się na błędach, łapać pierwsze prace, a niekiedy też samodzielnie się utrzymywać.

Tymczasem nie brakuje młodych, którzy kończą studia (lub choćby ich nie zaczynają), nie podejmują pracy, nie mają planów ani marzeń. Ich dzień wygląda podobnie: śniadanie, scrollowanie, trochę seriali, może spotkanie ze znajomymi – jeżeli się zechce. Czas płynie, ale u nich nic się nie zmienia.

Pokolenie NEET


Eksperci określają takich młodych dorosłych mianem pokolenia NEET – od angielskiego not in education, employment or training, czyli osób, które nie uczą się, nie pracują i nie zdobywają kwalifikacji zawodowych. Ich liczba stale rośnie, również w Polsce. Co gorsza, to nie zawsze wynik braku możliwości – często to efekt świadomego wyboru.

Niechęć do pracy czy nauki bywa tłumaczona przez nich niskimi zarobkami, brakiem sensu, niechęcią do podporządkowania się sztywnym ramom. Wielu z nich mówi wprost: "Nie mam motywacji. Nie widzę celu. Nie zamierzam marnować życia na coś, co mnie nie interesuje".

Tyle iż w zamian nie robią nic. Nie szukają swojej drogi, nie rozwijają pasji. Czekają, aż coś się samo wydarzy z perspektywy kanapowca uzależnionego od ekranów.

Dla rodziców to frustrująca sytuacja. Bo jak pomóc dorosłemu dziecku, które nie chce pomocy? Jak rozmawiać z kimś, kto nie ma planu na jutro, ale też nie widzi w tym problemu? Jak nie stracić cierpliwości, widząc, iż własne dziecko coraz bardziej wycofuje się z życia?

Rodzice muszą motywować i wyciągać pomocną dłoń


Oczywiście nie każda osoba w tym wieku boryka się z brakiem motywacji. Ale skala zjawiska rośnie. Powodów jest wiele: nadopiekuńczość rodziców, lęk przed porażką, przyzwyczajenie do wygody, zmęczenie tempem życia jeszcze zanim się ono naprawdę zaczęło.

Niektórzy twierdzą, iż to efekt pandemii, która "zamroziła" ambicje wielu młodych. Inni – iż to skutek wychowania w świecie, gdzie wszystko ma być łatwe, szybkie i przyjemne. Że to tak naprawdę wina ich rodziców, którzy wszystko dzieciom podstawiali pod nos, bo chcieli dla nich dobrze.

Co możemy zrobić jako rodzice? Po pierwsze – nie udawać, iż problemu nie ma. Rozmawiać, ale bez oceniania. Pytać: "Co cię interesuje?", "Co cię blokuje?", "Jak ci mogę pomóc?". Po drugie – stawiać granice. Nie sponsorować bez końca wygodnego życia, jeżeli ono nie prowadzi do żadnego celu. Po trzecie – dawać przykład. Pokazywać, iż życie nie zawsze jest łatwe, ale warto próbować.

Bo młodość to nie czas spędzony na kanapie. To moment, w którym powinno się smakować świat, podejmować wyzwania, popełniać błędy i cieszyć się tym wszystkim. Szkoda go przespać.

Źródła: nypost.com


Idź do oryginalnego materiału