— Nigdy nie zapomnę, jak po chemioterapii wykończona leżałam w łóżku, przychodziła moja córka, poruszała mną i wołała: mamo, mamo! Ona bała się, iż nie żyję! Nie mogłam sobie pozwolić, by dłużej leżeć, wiedziałam, iż wtedy ona wpadnie w panikę. Mówiłam sobie w duchu: muszę to jakoś przetrwać, dam radę — o swojej walce z rakiem opowiada Medonetowi pani Basia. — A potem dostałam telefon. To, co usłyszałam, uderzyło we mnie, jak bomba, wprost nie mogłam uwierzyć. Niestety wtedy przekonałam się, do czego mogą być zdolni ludzie i to ci, których uważasz za bliskich. Przez dwa tygodnie po prostu wyłam.