W dzisiejszej rozmowie z cyklu “O rodzicielstwie – krótko i na temat” rozmawiam z Karoliną Kucharuk – mamą 10-letniej Kingi, a także osobą, która od urodzenia jest niepełnosprawna ruchowo, porusza się o kuli.
Martyna Gołębiewska: Karolino, czy możesz nam na początku opowiedzieć o swojej niepełnosprawności w kontekście rodzicielstwa i przygotowań do ciąży?
Karolina Kucharuk: Córkę urodziłam mając 32 lata, więc nie było to wczesne macierzyństwo i miałam czas by o nim pomyśleć. Już jako nastolatka zastanawiałam się czy będę chciała mieć dzieci i czy poradzę sobie w ciąży oraz po porodzie. Z roku na rok coraz bardziej uświadamiałam sobie, iż dam radęi jeżeli znajdę odpowiedniego partnera, który będzie mnie wspierał i pomoże mi w najtrudniejszych momentach, zarówno ciąża, jak i połóg przebiegną w miarę normalnie. Gdy na mojej drodze pojawił się mój obecny partner wiedziałam, iż to z nim chciałabym mieć dzieci. Wszystkie obawy powoli odchodziły na drugi tor. Niestety musieliśmy trochę poczekać na dziecko. Staraliśmy się 3 lata, co również pozwoliło nam dobrze zastanowić się, jak przygotować się do okresu ciąży. Wiedziałam, iż będę musiała być bardziej ostrożna, iż pewnie będę musiała wrócić do chodzenia na co dzień z 2 kulami, iż może się zdarzyć, iż będę musiała przeleżeć część ciąży. Jednak nie wydawało mi się to problemem. Po moich 10 operacjach ortopedycznych byłam już przyzwyczajona do dłuższego leżenia.
Martyna: Jak przebiegała u Ciebie ciąża? Czy miałaś jakieś swoje sposoby ułatwiające Ci ten czas?
Karolina: Wraz z radością, w głowie pojawiły się również obawy. Oczywiście pierwsza myśl czy dziecko urodzi się zdrowe. Moja wada wrodzona, czyli niedorozwój lewej kończyny dolnej nie jest wadą genetyczną, jednak jak każda matka z niepełnosprawnością bałam się czy wszystko będzie dobrze. Na szczęście na każdym kolejnym USG, gdy prosiłam ginekologa o sprawdzenie rozwoju kończyn, wszystko było w porządku. Przez brak stawu biodrowego i ograniczony ruch, niektóre czynności są dla mnie kłopotliwe, więc zastanawiałam się jak będzie później, gdy brzuch stanie się już dość spory. Okazało się, iż Kinga z nieznanych przyczyn urodzi się niestety z hipotrofią, czyli z bardzo małą wagą urodzeniową. Od pierwszych dni po urodzeniu trzeba bardzo uważać na to, by waga dalej nie spadała. U nas wszystko potoczyło się w dobrym kierunku. Kinga po porodzie ważyła zaledwie 2370 g i miała tylko 50 cm, co akurat w mojej sytuacji pozytywnie wpłynęło na moje zdrowie fizyczne. Dzisiaj śmieję się, iż córka chciała być malutka, by nie obciążać mojej nogi. Urodziłam Kingę w terminie, oczywiście przez cesarskie cięcie z przyczyn medycznych. W związku z tym, iż jestem mobilna i mam prawo jazdy mogłam sobie pozwolić na poruszanie się po mieście w bardziej komfortowy sposób. Poza tym dużo leżałam, by odciążyć kręgosłup i obie nogi.
Martyna: Jak dzielisz się obowiązkami i opieką nad dzieckiem z partnerem?
Karolina: Miałam to szczęście, iż partner był chętny do udziału przy wszystkich podstawowych czynnościach przy Małej. W związku z cesarskim cięciem, ale również zmianami w obrębie miednicy, jakie pojawiają się u każdej ciężarnej, moja rekonwalescencja trwała trochę dłużej. Nie mogłam długo stać, potrzebowałam dwóch kul do chodzenia. To partner kąpał Kingę oraz wykonywał wszystkie czynności wymagające przenoszenia dziecka. Jeszcze przed porodem kupiliśmy wózek na dużych, dobrze skrętnych kołach, bym mogła prowadzić go jedną ręką, trzymając w drugiej kulę. To było dla nas bardzo ważne. Oczywiście nieocenionym wsparciem w całym moim macierzyństwie są moi rodzice. W związku z tym, iż byli już na wcześniejszych emeryturach, mogli cały swój wolny czas przeznaczyć na pomoc przy córce. Gdy tata Kingi wrócił do pracy, a pracował na zmiany, to właśnie rodzice przyjeżdżali pomagać mi w ogarnianiu Młodej. Przenosili wanienkę, znosili wózek i Kingę. Co ciekawe, to właśnie wózek był dla mnie fajnym rozwiązaniem również w domu, gdzie ułatwił mi przemieszczanie się z dzieckiem. Kinga jeździła w wózku między kuchnią, salonem i łazienką. Polecam ten patent każdej matce, choćby zdrowej, by nie nadwyrężać kręgosłupa.
Martyna: Co zaskoczyło Cię najbardziej w macierzyństwie?
Karolina: Chyba najbardziej to, iż poradziłam sobie tak dobrze i nie miałam chwil zwątpienia. Kinga od urodzenia jest bardzo ruchliwym dzieckiem. Już w wieku 10 miesięcy zaczęła chodzić, co z jednej strony było dla mnie ułatwieniem, bo nie musiałam jej nosić, ale z drugiej strony zmusiło mnie do szukania patentów, by mi nie uciekała. Tu przydały się szelki. To świetny patent na to, by czuć się bezpiecznie, a jednocześnie, by dziecko miało większą swobodę.
Martyna: O sobie napisałaś, iż jesteś osobą aktywną fizycznie, między innymi chodzisz po górach, czy tę pasję dzielisz ze swoją córką
Karolina: Jestem osobą dość aktywną, kule i ograniczenia nie są dla mnie problemem, by spędzać czas poza domem, a góry są dla mnie takim symbolem, iż mogę praktycznie wszystko. Nie jest to oczywiście regularna aktywność, ale udało mi się zdobyć Trzy Korony, Baranią Górę oraz wymarzoną Babią Górę, która była dla mnie chyba najbardziej wymagająca. Co interesujące w góry pierwszy raz poszliśmy już z Kingą. Na Trzy Korony wybraliśmy się gdy miała 4 latka. Weszła samodzielnie i była mniej zmęczona niż ja. Rok później była Barania Góra, a w 2019 r. zdecydowaliśmy się na wejście na Babią. Mam to szczęście, iż moja przyjaciółka spod Krakowa, która również od urodzenia ma wadę wrodzoną nogi, namiętnie chodzi w góry. Znała każdą z tych tras i wiedziała już wcześniej czy sobie poradzę. Oprócz gór i wypadów do lasu czy nad jezioro, co roku jeździmy też z Kingą pod namiot. Pierwsze takie wakacje córka zaliczyła już mając 3 latka. Teraz to jej ulubiona forma spędzania czasu podczas letnich wypadów.
Martyna: Czy kwestia Twojej niepełnosprawności pojawiała się już w rozmowach z córką?
Karolina: Jako takiej jednej, konkretnej rozmowy nigdy nie odbyłyśmy. Dla Kingi moja niepełnosprawność to coś naturalnego. Mówi o mnie, iż nie jestem zwykłą mamą a wyjątkową. Oczywiście zna moje ograniczenia, wie, iż nie wszystko mogę zrobić, ale staramy się tak organizować życie, iż w tych obszarach, gdzie ja nie mogę czegoś zrobić, towarzyszy jej w tym tata lub dziadkowie. Takim przykładem może być nauka jazdy na rowerze. Chociaż ja potrafię jeździć i nauczyłam się tego sama, to Kinga musiała mieć wsparcie mojej mamy. To właśnie babcia biegała za nią, gdy ta próbowała jazdy na dwóch kołach. Kinga postrzega osoby z niepełnosprawnościami jako coś normalnego, chyba bardziej jest interesująca tego, jak sobie radzą.
Martyna: Czy możesz polecić jakieś książki, podcasty, blogi, które były dla ciebie pomocne?
Karolina: Oczywiście mogę polecić książkę Agaty Roczniak, prezeski Fundacji Diversum i ekspertki Projektu Sekson „Agata szaleje na kółkach”. W książce w bardzo fajny i przystępny sposób przedstawione jest życie kobiety z niepełnosprawnością i pokazane, iż można być aktywnym z niepełnosprawnością, a OzN są naturalną i normalną częścią każdego społeczeństwa. Myślę, iż warto już od najmłodszych lat oswajać dzieci z każdą formą różnorodności. Myślę też, iż cała działalność Fundacji Diversum jest fajnym projektem, który warto wprowadzać do szkół w Polsce. Dzięki temu, iż dzieci mogą same wziąć do ręki laskę dla osób niewidomych, usiąść na wózku i pochodzić o kulach, otrzymująszerszy obraz ograniczeń poszczególnych osób, rozwija się w nich w ten sposób wyobraźnię a w konsekwencji empatię, która zaowocuje w przyszłości.
Martyna: Chciałabym Cię jeszcze zapytać o edukację seksualną. W polskich domach rzadko rozmawia się o seksualności z dziećmi. Jak to jest u Was? Jakie jest Twoje podejście do rozmów o seksualności z dziećmi?
Karolina: Dojrzewanie, intymność i sprawy związane z seksualnością nie są w naszym domu tematem tabu. Od najwcześniejszych lat mówimy o tym, czym różnią się dziewczynki i chłopcy oraz jak rozwija się ciało kobiet i mężczyzn. Wygooglowałam już chyba wszystkie książki, które mogą mi pomóc w tych rozmowach i zapełniłam naszą biblioteczkę. Oczywiście każda książka, którą czytałyśmy razem, była dostosowana do wieku. Ważne jest dla mnie, by wszystkie te lektury były przygotowane przez specjalistów, a wiedza w nich zawarta była bardzo merytoryczna. Obecnie ulubioną książką Kingi jest „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” Barbary Pietruszczak. Na półce stoją również: „Wielka księga cipek bez cenzury” i „Wielka księga siusiaków” autorstwa: Dan Hojer, Gunilla Kvarnstrom, bardzo je polecam.
Martyna: Chciałabym na koniec zapytać Cię o rady, słowa, które chciałabyś przekazać przyszłym rodzicom? Może masz jakieś wskazówki dla przyszłych mam z niepełnosprawnościami?
Karolina: Przede wszystkim chciałabym przekazać każdej mamie z niepełnosprawnością, iż są takimi samymi mamami jak inne kobiety. Niepełnosprawność nie musi być ograniczeniem. Inne kobiety, pełnosprawne również mają swoje problemy związane z macierzyństwem. Oczywiście każda z nas potrzebuje bardziej indywidualnego przygotowania się do ciąży i połogu. Wcześniejsze kontakty ze swoimi lekarzami, konsultacje ginekologów i położników są dobrym rozwiązaniem. Warto również jeszcze przed ciążą i porodem zastanowić się nad tym, kto może nam pomóc w opiece nad dzieckiem. Z pewnością znajdą się osoby, które będą dla nas wsparciem. Bardzo ważne jest również, by przyszli tatusiowie zdawali sobie sprawę z tego, iż będą musieli mocno zaangażować się w opiekę nad swoimi pociechami.
Martyna: Karolino, bardzo dziękuję Ci za rozmowę.
Karolina: Dziękuję! Cieszę się, iż mogłam opowiedzieć o rodzicielstwie. Córka to największy skarb w moim życiu! Patrząc na nią, jestem szczęśliwa, iż mimo trudności możemy razem iść przez świat i choćby moje kule nie są dla nas przeszkodą.