Samodzielność zamiast zgody rodziców? Nadchodzą zmiany w prawach dzieci, w polskim systemie prawnym szykują się fundamentalne zmiany dotyczące praw najmłodszych. Projekt nowelizacji przewiduje, iż dzieci – bez konieczności uzyskania zgody rodziców – będą mogły skorzystać z niektórych usług.

Fot. Pixabay
Chodzi przede wszystkim o pomoc psychologiczną, podstawową opiekę zdrowotną oraz zajęcia z zakresu edukacji seksualnej. Pomysł już teraz wzbudza silne reakcje i zapowiada gorącą debatę publiczną.
Zwolennicy nowego modelu podkreślają, iż to krok w stronę większej autonomii dzieci i ich bezpieczeństwa. Ich zdaniem nie każdy młody człowiek ma możliwość porozmawiania z rodzicem o problemach psychicznych, przemocy w domu czy potrzebie rozmowy z lekarzem. Prawo, które umożliwia samodzielne zgłoszenie się po pomoc, może uratować zdrowie – a czasem choćby życie.
Rodzice pytają: gdzie granica?
Wraz z pojawieniem się projektu zmian, coraz więcej rodziców wyraża zaniepokojenie. W ich ocenie odebranie im prawa do decyzji w tak wrażliwych obszarach jak zdrowie czy wychowanie seksualne to zbyt daleko idący krok. Wielu z nich obawia się, iż zostaną całkowicie wyłączeni z procesów, które bezpośrednio dotyczą ich dzieci.
Wielu ekspertów apeluje o ostrożność. Z jednej strony dostrzegają potrzebę ułatwienia dzieciom dostępu do pomocy w sytuacjach kryzysowych. Z drugiej – podkreślają, iż nie każda decyzja podejmowana przez dziecko powinna być realizowana bez udziału opiekuna. Pojawia się pytanie, kto poniesie odpowiedzialność, jeżeli w wyniku niezależnej decyzji dojdzie do błędu lub nadużycia.
Granica wieku w centrum sporu
Kluczową kwestią jest także wiek dziecka. Projekt zakłada możliwość samodzielnego korzystania z usług już od 15. roku życia. To właśnie ten zapis wywołał najwięcej emocji – zarówno wśród rodziców, jak i środowisk pedagogicznych. Dla jednych to uznanie dojrzałości nastolatków, dla innych – groźba podważenia autorytetu rodzinnego.
Niektóre organizacje rodzicielskie już zapowiadają protesty i apelują o szersze konsultacje społeczne. Ich zdaniem zmiany w tak newralgicznej dziedzinie nie mogą być wprowadzane w pośpiechu ani bez pełnej transparentności. Wskazują również na ryzyko niejasnych interpretacji i nadużyć, które mogą się pojawić po wejściu przepisów w życie.
Nowy rozdział czy otwarta rana?
Pomysłodawcy reformy przekonują, iż ich celem nie jest marginalizowanie roli rodziny, ale dostosowanie prawa do realiów. Wskazują na przykłady krajów, w których podobne rozwiązania funkcjonują od lat i pozwalają dzieciom szybciej reagować w sytuacjach trudnych lub niebezpiecznych. Ale choćby w tych państwach takie zmiany nie obyły się bez sporów i korekt.
Przed Polską stoi więc decyzja, która może na długo ukształtować relacje między państwem, rodzicami i dziećmi. Ustawa nie została jeszcze uchwalona, ale już teraz staje się osią sporu, który łączy prawo, wychowanie, etykę i emocje. Gdy wejdzie w życie, zmieni nie tylko procedury, ale także podejście do dziecięcej podmiotowości w przestrzeni publicznej. W tle pozostaje pytanie: kto naprawdę wie, co jest najlepsze dla dziecka – ono samo, jego opiekun, czy ustawodawca?
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl