Były minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek poluzował wymagania dla uczelni – większość z tych, które ostatnio utworzyły kierunki lekarskie, nie ma odpowiedniej infrastruktury, część organizuje wyjazdy do prosektoriów oddalonych o setki kilometrów, a inne korzystają z anatomii wirtualnej.
Co o tym sądzi nowe kierownictwo Ministerstwa Zdrowia – co należałoby zrobić, aby rozwiązać ten problem?
– Sprawa jest trudna. Już powstało kilkanaście takich szkół medycznych i kierunków lekarskich, są studenci, którzy zaczęli naukę, poniesiono koszty związane z przygotowaniem części infrastruktury i wyposażenia. Pewne jest jednak to, iż dla resortu najważniejsza jest jakość nauczania przyszłych lekarzy i to, abyśmy byli pewni, iż specjaliści, którzy kończą studia, będą mieli odpowiednią wiedzę i umiejętności, żeby pomagać, a nie stwarzać zagrożenia dla pacjentów. Część uczelni nie dostała pozytywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej, a mimo to kontynuowano działalność, nie spełniając tych minimalnych wymagań, aby otworzyć i prowadzić naukę. Te uczelnie należy poddać reakredytacji – jeszcze raz przyjrzeć się temu, jaki jest tam standard nauczania, co oferują studentom. W przypadku, gdyby część tych uczelni nie przeszłaby tego testu lub nie dała rady poprawić standardu nauczania i spełnić minimalnych warunków, należy pomyśleć o tym, czy te szkoły nie mogłyby zostać wykorzystane do kształcenia innych zawodów medycznych potrzebnych w naszym systemie – na przykład asystentów lekarzy lub pielęgniarek – zapowiedziała Urszula Demkow.
Co z tymi, którzy już rozpoczęli naukę?
– Przedstawiciele uczelni z Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych stwierdzili, iż mogą im zaoferować miejsca u siebie, czyli w szkołach z tradycją, spełniających normy i wymagania. Przyjmą ich, aby dokończyli kształcenie – mówiła.
Wypowiedź do obejrzenia poniżej.