Od stycznia 2025 roku pobyt w izbie wytrzeźwień będzie kosztować tyle, co noc w ekskluzywnym hotelu. W wielu polskich miastach stawki osiągną maksymalną wysokość ustaloną przez Ministerstwo Zdrowia na 437,81 zł. Warszawa, Katowice i Chorzów już podjęły decyzję o drastycznych podwyżkach. W Warszawie, gdzie wcześniej opłata wynosiła 393 zł, radni tłumaczą podwyżkę rosnącymi kosztami utrzymania placówki, które w 2022 roku wyniosły aż 626,71 zł na osobę.
Chorzowska izba wytrzeźwień, przyjmująca osoby także z okolicznych miast, takich jak Siemianowice Śląskie czy Rybnik, również podniesie opłaty do maksymalnej stawki. W 2023 roku przez jej drzwi przewinęło się ponad 5 tysięcy osób. W Katowicach z kolei rada miasta uzasadniła podwyżki koniecznością dostosowania opłat do rzeczywistych kosztów funkcjonowania placówki, gdzie liczba przyjęć w tym roku osiągnęła rekordowy poziom.
Podwyżki wywołały kontrowersje. Niektórzy radni, kwestionują sens istnienia izb wytrzeźwień, nazywając je „PRL-owskim reliktem”. Twierdzą, iż wielu „stałych bywalców” traktuje te placówki jako zimowe schronienie, a programy profilaktyczne i ściągalność opłat pozostają fikcją – tylko 30% dłużników faktycznie reguluje swoje należności.
Rosnące koszty izb wytrzeźwień to jednak nie tylko polski problem. Pojawiają się pytania, czy tak drastyczne podwyżki wpłyną na poprawę funkcjonowania tych placówek, czy wręcz przeciwnie – spowodują jeszcze większe problemy z egzekwowaniem opłat. W Polsce wielu wciąż czeka na kompleksowe rozwiązania dotyczące pomocy osobom zmagającym się z uzależnieniem. Czy protesty w tej sprawie byłyby uzasadnione? Czy podwyżki cen to droga do lepszej organizacji, czy tylko uderzenie w osoby już dotknięte problemami?
Źródło: businessinsider.com.pl
