Nieświadomie jemy rocznie choćby kilogram owadów. "Jesteśmy, jako Polska, niestety trochę zapóźnieni"

zdrowie.wprost.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Koszenila, barwnik pozyskiwany ze zmielonych czerwców kaktusowych. Źródło: Shutterstock / Mariana Derrant


Dyskusja o owadach w pożywieniu rozgrzewa emocje, ale „robale” dodawane do żywności i pasz nie są niczym nowym. – W Polsce mamy już fermy mącznika młynarka i czarnej muchy, a jeżeli spojrzeć historycznie, to choćby nasze barwy narodowe nawiązują do koszenili, czerwonego barwnika uzyskiwanego z wysuszonych i zmielonych owadów – mówi prof. Tadeusz Bakuła. Specjaliści przypominają, iż nieświadomie zjadamy każdego roku około kilograma owadów.


– Nie rozumiem, dlaczego decyzja o możliwości wprowadzenia na rynek sproszkowanego świerszcza domowego wywołała taką dyskusję. Rok temu podobna decyzja o wprowadzeniu na europejski rynek m.in. larw mącznika młynarka przeszła praktycznie bez echa – przypomina w rozmowie z „Wprost” prof. Tadeusz Bakuła z Katedry Prewencji Weterynaryjnej i Higieny Pasz Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.


On sam od lat zajmuje się badaniem owadów, ich wartości odżywczych i możliwości wykorzystania w paszach dla zwierząt. – My jesteśmy, jako Polska, z punktu widzenia przekazywania informacji na temat hodowli owadów niestety trochę zapóźnieni, przynajmniej o te kilka lat w porównaniu do krajów, które te dyskusje już mają za sobą, albo ta dyskusja wciąż się tam toczy – mówi.


Chora alternatywa czy rozwiązanie problemów świata?


Dlaczego informacja o świerszczach tak rozgrzała niektórych komentatorów (niektórzy wręcz sugerowali, iż zostaniemy zmuszeni do jedzenia owadów, a ich wprowadzenie na rynek nazwali szukaniem „chorych alternatyw”)?
Idź do oryginalnego materiału