Po spożyciu alkoholu odczuwa się przyjemny, lekki stan i poprawę nastroju. Nie jest to dziwne, ponieważ działa on trochę jak antydepresant, który tłumi i hamuje nieprzyjemne stany. To zwodnicze, bo reakcje te są dość krótkotrwałe, co często powoduje przyjęcie kolejnej porcji alkoholu.
Alkohole 0 proc. tego typu zachowań nie powodują i wielu rodzicom to wystarczy, aby pozwalać dzieciom na spożywanie tego typu produktów. Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) ostrzega, iż może mieć to negatywne konsekwencje w przyszłości. Dlaczego?
Trochę alkoholu, dużo cukru i codzienny rytuał
Po pierwsze jak wskazuje GIS, napoje te nie zawsze mają 0 proc. alkoholu, jak wskazuje producent, mogą go zawierać do około 0,5 proc. Wydaje się, iż to niewiele, ale pamiętajmy, iż to już jednak napój z zawartością alkoholu.
Po drugie, na co zwraca uwagę GIS, warto zapoznać się z ich składem, bo większość "zerówek" zawiera sporo cukru. Biorąc pod uwagę fakt, iż polskie dzieci są najbardziej otyłe w Europie, powinno to wykluczać je z sięgania po "drinki" non-alcohol.
Kolejny, bardzo istotny argument mówi o tym, iż sięganie po piwa i wina 0 proc. może spowodować u dzieci i młodzieży normalizowanie spożywania alkoholu w przyszłości i budować przywiązanie do marki. I nie obejrzymy się, kiedy drink zero stanie się dla dzieci codziennym napojem.
Czują się dorosłe, bo to jednak jakiś alkohol, a badania pokazują, iż te dzieci, które miały kontakt np. z piwem 0 proc., mogą w przyszłości, jak staną się dorosłe, częściej sięgać po procentowy alkohol.
"Nawet jeżeli w napoju 0 proc. nie ma alkoholu, dziecko może "czuć się dorosłe" i w przyszłości chętniej sięgnąć po prawdziwy alkohol. Dziecko oswaja się z piciem piwa czy szampana i traktuje je jako normalny napój, co może ułatwiać przejście do alkoholu w przyszłości" – zauważa GIS.