Rok to niewiele, gdy za człowiekiem stoją dziesiątki lat trudnych doświadczeń. A jednak – jak podkreśla psycholog Michał Krajnik – dla wielu uczestników projektu „Mosty Wspólnoty” ten czas staje się początkiem wyjścia z bezdomności, uporządkowania spraw życiowych i zbudowania nowej, bardziej stabilnej codzienności.
Rafał Sułek: Na początek proszę powiedzieć kilka słów o sobie i swojej roli w projekcie.
Michał Krajnik: Jestem psychologiem w projekcie Mosty Wspólnoty. Moja praca polega przede wszystkim na wspieraniu beneficjentów – zarówno indywidualnie, jak i zespołowo. Pomagam poszerzać kontekst rozumienia ich historii, problemów i trudności, a także wspieram proces zmian, przez który przechodzą.
Co uważasz za najtrudniejsze w pracy z beneficjentami projektu?
Najtrudniejsze jest to, iż wiele z tych osób znajduje się w głębokim, wieloletnim kryzysie. Często zmagają się z mechanizmem tzw. wyuczonej bezradności – poczuciem, iż są skazani na swoją sytuację i brakuje im zasobów, by z niej wyjść. Naszym zadaniem jest pokazać, iż te zasoby w nich są oraz iż istnieje realna alternatywa wobec kryzysu, w którym się znaleźli.
Czy beneficjenci są chętni do współpracy i gotowi na zmiany?
Tak. Każdy z nich ma indywidualne cele. Oczywiście podstawowym jest wyjście z bezdomności, ale kryzys, którego doświadczają, bywa znacznie szerszy — obejmuje sprawy finansowe, rodzinne, zdrowotne czy relacyjne. Dlatego wspieramy ich nie tylko w kwestii mieszkaniowej, ale też w szeroko rozumianej odbudowie stabilności życiowej.
Co według Ciebie stanowi największą wartość projektu?
Przede wszystkim to, iż projekt daje realną możliwość pomocy. Beneficjenci mają zapewnione miejsce do życia — bez konieczności przebywania w niesprzyjających warunkach. Mają przestrzeń, by odpocząć, stanąć na nogi, a także skorzystać z kompleksowego wsparcia specjalistów: psychologicznego, prawnego, materialnego czy socjalnego.
Projekt trwa rok. Czy ten czas wystarcza, by rzeczywiście odmienić czyjeś życie?
Uważam, iż rok to dużo – na tyle, by wielu osobom pomóc wyjść z bezdomności i zacząć stabilizować swoje życie. Oczywiście nie zawsze wystarczy, by uporządkować problemy, które narastały przez dziesiątki lat, ale w wielu przypadkach rok stanowi solidny fundament. Im dłużej trwałoby finansowanie i wsparcie, tym lepiej, ale choćby w obecnych ramach można zrobić bardzo wiele dobrego.
Na czym polega wsparcie psychologiczne udzielane beneficjentom
Wbrew pozorom nie różni się znacząco od pracy z innymi grupami. Polega na szukaniu wewnętrznych zasobów danej osoby, budowaniu motywacji i pokazywaniu możliwości zmiany. Pracujemy metodami dialogu motywującego. Każdy beneficjent jest inny, dlatego najważniejsze jest indywidualne podejście — sprawdzenie, czego dana osoba potrzebuje, jakie ma doświadczenia, umiejętności, ograniczenia i mocne strony. I właśnie to jest piękne: możemy pracować indywidualnie, a nie „hurtowo”, dzięki czemu wsparcie ma realną jakość i skuteczność.
Jakie mocne strony najczęściej dostrzegasz u beneficjentów?
Mocne strony tych osób są często niedoceniane. Każdy z nich potrafi radzić sobie w kryzysie – inaczej nie przetrwaliby tak trudnych warunków przez wiele lat. Wielu ma konkretne umiejętności zawodowe: budowlane, sprzedażowe czy techniczne — czasem jedynie „zakurzone”. Wyróżnia ich również duża łatwość w komunikacji, być może dlatego, iż muszą często odnajdywać się w nowych, obcych środowiskach. To wszystko stanowi ich ogromny zasób.
A z jakimi trudnościami mierzą się na najgłębszym, emocjonalnym poziomie?
Beneficjenci często potrafią opowiadać o faktach ze swojego życia, bo mierzyli się z nimi wiele razy. Natomiast znacznie trudniej jest im mówić o emocjach, o doświadczeniu bezradności, wstydu czy straty. I to właśnie na tym poziomie praca bywa najbardziej wymagająca.
Czy możesz opowiedzieć jakąś historię, która szczególnie zapadła Panu w pamięć?
Niestety nie. Z racji małej grupy uczestników i kontekstu lokalnego łatwo byłoby zidentyfikować poszczególne osoby, a obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Mogę jedynie powiedzieć, iż każda historia jest wyjątkowa i wystarczyłaby na osobny scenariusz filmowy. Mam nadzieję, iż projekt stanie się dla nich szansą na nowy, lepszy rozdział — taki z happy endem.
Jednym z uczestników projektu jest pan Ryszard, którego historia została opisana już w mediach. Jak oceniasz jego sytuację?
Historia pana Ryszarda jest publiczna i jak najbardziej wpisuje się w założenia projektu. On, tak jak wszyscy inni uczestnicy, rokuje. Musimy jednak pamiętać, iż odpowiedzialność za zmianę zawsze w dużej mierze leży po stronie samej osoby. My możemy motywować, wskazywać drogę i wspierać, ale nie możemy przejąć odpowiedzialności za czyjeś życie.
Jaką masz ogólną refleksję o uczestnikach projektu?
Wszyscy nasi beneficjenci mają potencjał i zasoby, by z tej szansy skorzystać — i wszyscy na to zasługują.









