"Nie oddzielaj mnie od córki, bo jesteś zła, iż nam nie wyszło". List ojca po rozwodzie

dadhero.pl 6 godzin temu
Jego nieudane małżeństwo skończyło się rok temu. W dniu rozwodu Marek czuł radość. Dziś czuje tylko smutek. Bo choć rozstał się tylko z żoną, to powoli traci też kontakt z córką. Nie ze swojej winy. On się stara. Ale jego eks też się stara – obrzydzić go dzieciom. Po roku walki Marek napisał list. Jeszcze nie wie, czy wyśle go byłej żonie. Ale wysłał go nam.


"Nie oddzielaj mnie od córki, bo nam nie wyszło". List ojca po rozwodzie


"Długi czerwcowy weekend. Kiedyś spędzaliśmy go we czwórkę. Dziś jestem sama, bo rozbiłeś rodzinę, zostawiłeś nas". Takie piszesz mi wiadomości.

Minął rok, a Ty wciąż nie rozumiesz, iż zostawiłem ciebie, a nie dzieci. I robisz wszystko, żeby nasi znajomi, przyjaciele, rodzina, a przede wszystkim nasze dzieci myślały, iż zostawiłem też je.

Mówisz, iż jesteś dobrą matką. Też kiedyś tak myślałem. Że jesteś idealna, a ja nie dorastam ci do pięt, bo dzięki tobie nasz dom jest perfekcyjny.

Ugotowane, zrobione, wyprasowane. Wszystko na 200 proc. Ale przestałaś być ideałem, gdy powiedziałem, iż moje uczucie się wypaliło. Choć doskonale wiesz, iż długo walczyłem i próbowałem je wskrzesić. Byliśmy na terapii, nie wyszło.

Czy można być z kimś, kogo się nie kocha? Można, żyłem tak dwa lata. A czy warto? Dzięki terapii w końcu przestałem się oszukiwać. Zrozumiałem, iż nie warto. Życie jest jedno. Dlatego odszedłem. Wiedziałem, iż mnie znienawidzisz i nie mam o to pretensji. Ale nie rozumiem, dlaczego chcesz, by nienawidziły mnie też nasze dzieci.

Rozstałem się z tobą, a nie z dziećmi. Wciąż manipulujesz córką


A widzą to już wszyscy, choćby psychologowie rodzinni, do których chodziliśmy. choćby mediatorka sądowa. Ty z każdego spotkania wychodzisz zapłakana. I mówisz, iż oni wszyscy sprzysięgają się przeciwko tobie i bezpodstawnie oskarżają o manipulacje.

Bezpodstawnie? Nasza córka zaczęła mnie unikać. Nie chce u mnie nocować, choć wcześniej uwielbiała nasze piątkowe seanse filmowe i sobotnie wypady na basen.

Gdy ci o tym mówię, rozkładasz ręce. To nie twoja wina, nic nie możesz zrobić. Ale to ty mówisz jej dzień w dzień: "tata nas zostawił", "tata już nas nie kocha". Sama mi to powiedziała.

Robisz smutną minę, gdy załatwiam bilety na koncert, do teatru, gdy walczę o swój kawałek świąt. Zrobiłaś wielką dramę na Dzień Matki, odpuściłem, ok, wasz dzień. Tylko, iż na Dzień Dziecka też był wasz dzień. A teraz okazało się, iż na Dzień Ojca wyjeżdżacie na Mazury. To też musi być wasz dzień?

Gdy walczę o swój czas, słyszę, iż jestem bezduszny, rozliczam się co do godziny z przyznanych mi dni na opiekę. Ale przypomnij sobie, co zrobiłaś w tę niedzielę, gdy odwiozłem Hanię przed 12 zamiast o 10.

Choć napisałem ci, iż ona jeszcze śpi, a potem chcemy zjeść śniadanie. Gdy przyjechaliśmy, zrobiłaś mi przy niej awanturę, iż nie przestrzegam godzin. No to zrobiłem dokładną rozpiskę i się jej trzymam. I słyszę, iż jestem bezduszny i mam dziecko w tabelce.

Nie jestem tylko kierowcą i bankomatem


Oczekujesz ogromnych alimentów. Tak, nie chcę ci ich dać, uważam, iż dość długo już cię utrzymywałem i to nie jest w porządku. Dlaczego nie możemy dzielić się obowiązkami po połowie? Również tymi finansowymi. Płacę za wakacje dzieci, za zajęcia dodatkowe, za wszystko adekwatnie, a twój adwokat i tak chce więcej.

I to jest słabe, gdy mówisz Hani, iż "tata powiedział, iż nie zapłaci za twój obóz jeździecki”. Nie, ja tylko powiedziałem, iż zapłacę połowę. A nie, jak zawsze, całość. Przecież to ja płacę za studia i mieszkanie Piotrka. To nasz syn, a utrzymuję go ja. I nie mówię mu, iż mama "nie chce płacić" czesnego.

Dlaczego nie chcesz opieki naprzemiennej? A jednocześnie oczekujesz, iż będę woził Hanię na zajęcia dodatkowe, ale potem od razu odstawiał ją do domu. Jakbym miał tylko obowiązki. Złościsz się choćby za to, iż zabieram dzieci do restauracji.

"Fajnie, iż cię stać" – piszesz. Jesteś zła choćby o to, iż chciałem je zabrać do Chorwacji, gdzie jeździmy od lat. "W sierpniu mamy już plany" – oznajmiłaś. A ja obiecałem synowi kurs nurkowy.

Koleżankom mówisz, iż Piotrek jest nielojalny, bo wybiera mnie. To nieprawda. On tylko nie chce brać udziału w gierkach. Chce sam decydować. A ty uważasz, iż jego też możesz ustawiać. Ale na niego nie działają teksty: "Jest mi przykro, iż wolisz nocować u taty. Jego bardziej kochasz? Bo tak się czuje". Nocowałby u mnie częściej, ale czasem idzie do ciebie dla świętego spokoju.

Masz pretensję, iż moja rodzina już nie chce cię widzieć. Ale przecież oni stracili relacje z wnuczką. "Ja ich zapraszam do siebie" – mówisz. Czyli ma być na twoich zasadach, zresztą ciężko im się z tobą umówić, bo albo nie odbierasz albo ci nie pasuje. "Zadzwonię" – obiecujesz mojej mamie, potem nie oddzwaniasz.

Sprawiasz, iż czuję się jak uczniak. I to głupi


Ochrzaniasz mnie jak dzieciaka, zawsze to robiłaś, ale teraz jeszcze ostrzej. Hania dostaje anginy, pytam o jedną rzecz, natychmiast zostaje zalewany wiadomościami, co mam robić, do jakiej apteki jechać, jakie leki podać. Jakbym był debilem. A potem mam ci zdawać raporty, co dokładnie podałem, jak podałem, po co podałem.

Wiem, nie jestem idealnym ojcem, wiele rzeczy zawaliłem. Ale dlaczego nie możemy być rodziną na nowych zasadach? Równych zasadach. Mój terapeuta tłumaczy, iż powinienem cię zrozumieć, bo masz prawo być wściekła, czuć się zraniona. Ale powinnaś też wiedzieć, iż zachowując się w ten sposób, krzywdzisz przede wszystkim naszą córkę.

Nie chcę, żeby wyrosła na kobietę, która nie może polegać na mężczyznach, bo zawiódł ją ojciec. Kocham ją, kocham nasze dzieci i ty to wiesz – dlatego nieświadomie uderzasz wciąż w naszą relację. Jakbyś chciała mi powiedzieć: "Ja nie mogę mieć ciebie, to ty nie będziesz miał jej, naszej córki".

Proszę, zastanów się. Jest wielu beznadziejnych ojców. Nieobecnych, znikających, zawalających. Ja do nich nie należę. Jestem tego pewien. I zrobię wszystko, by Hania to widziała. Nieważne, czy mi w tym pomożesz, czy dalej będziesz przeszkadzać.

Idź do oryginalnego materiału