"Wyciągnęliśmy tajną broń dla tego pacjenta, żeby mu pomóc" - mówi neurochirurg, który razem z radioterapeutami połączył siły. U tego pacjenta liczyły się każdy dzień i każda godzina, bo ma glejaka, a po operacji nie mógł czekać na radioterapię. Naświetlanie guza było zatem od razu w otwartej głowie.