Chcemy przychylić dzieciom nieba
Żyjemy w społeczeństwie, które ma tendencję do wpadania z jednej skrajności w drugą. Kiedy ludzie mieli gorszy dostęp do bieżących informacji, a ich świadomość rodzicielska w PRL-u i latach 90. była dużo mniejsza niż obecnie, na wiele problemów związanych z dziećmi po prostu machało się ręką. Pełno było wypadków, porwań, dzieci, które były niedopilnowane.
Dziś świadomość rodzicielska jest dużo większa, mamy bieżącą wiedzę o badaniach naukowych i wszelkich zdarzeniach na świecie, przez co nasza czujność i opiekuńczość w stosunku do dzieci wzrosła. Współcześni rodzice niekiedy mają problem z nadopiekuńczością, bo są przerażeni tym, ile zła dzieje się w świecie i jak wiele nieprzyjemnych zdarzeń może przytrafić się ich dziecku.
Takim sposobem wpadają z jednej skrajności w drugą, chcąc przychylić dziecku nieba i ustrzec je od wszelkiego zła i porażek, jakie mogą spotkać je w życiu. Momentami brakuje im zdrowego rozsądku i przekonania, iż porażki i przeszkody w życiu są niezbędne, by budować silną psychikę i wiarę w siebie.
Dziś są mniej samodzielne
Z powodu błędnie rozumianych metod wychowawczych wzięły się współczesne porównania dzisiejszych kilkulatków z tymi wychowywanymi w PRL-u i latach 90. oraz nostalgiczne westchnienia dotyczące tego, iż kiedyś było inaczej i lepiej, jeżeli chodzi o wychowywanie dzieci. Z powodu różnic w podejściu rodziców widać też po dzieciach ten inny sposób wychowywania.
Milenialsi i starsze pokolenia być może są bardziej zaradne życiowo (bo od dziecka były pozostawiane same sobie), ale wiele z nich ma też problemy emocjonalno-psychiczne, przez co część osób korzysta z pomocy psychologów i psychoterapeutów. Patrząc na dzisiejsze pokolenie dzieci, widzimy, iż boryka się ono z wieloma problemami, które wynikają z wychowania (chociaż powodem są też nowoczesne, cyfrowe realia, w których przyszło im dorastać). Tę kwestię poruszyło ostatnio w portalu Threads kilka osób, które skomentowały post użytkowniczki o nicku ania.chro (pisownia oryginalna – przyp. red.).
"[...] historie jak to kiedyś dzieci były samodzielne, a dziś to olaboga, pod kloszem. No to przypomnijcie sobie albo zapytajcie rodziców, ile pamiętają historii z tych wspaniałych złotych czasów o wypadkach dzieci. Utonięcia, poparzenia, upadki z wysokości, tragedie, bo 5-latek nie upilnował dwulatka, którym miał się opiekować… Od lat 60 do 90 liczba wypadków dzieci spadła o połowę […]" – zauważa autorka wpisu.
Mniej zaradne, bardziej leniwe
Zmieniły się czasy i podejście ludzi do wychowywania dzieci, a także świadomość społeczna i wiedza w wielu dziedzinach naukowych. Na jej post odpowiedziało wiele użytkowników, zauważając, iż dziś dzieci są nieszczęśliwe, niezaradne i zagubione, co wynika m.in. z wychowania, które przecież miało być lepsze.
"Ja uczę w szkole i często zauważam, iż większość dzieci zrobiła się coraz bardziej roszczeniowa, egoistyczna, nie mają współczucia do koleżanki czy kolegi w cięższej sytuacji. Przekłada się to również na naukę […]" – pisze jedna z komentujących. Inna dodaje: "[...] ludzie wpadają w skrajności. Między faktycznym zostawieniem dzieci samym sobie a wyręczaniem ich choćby w przypadku zadań szkolnych pozostało coś takiego jak rozsądek, ale chyba ciężko o to".
Ktoś inny dodał też, iż dzieciaki nie mają podstawowych umiejętności, które wcześniejsze pokolenia po prostu musiały mieć, by poradzić sobie w życiu. Dziś we wszystkim wyręczają je rodzice, więc są nieszczęśliwe, zestresowane i czasami po prostu leniwe. Największy problem wynika z tego, iż doprowadzili do tego właśnie rodzice, którzy tak naprawdę chcieli dla swoich dzieci dobrze – chcieli im dać świat lepszy, niż sami mieli. Problem w tym, iż zatracili w tym zdrowy rozsądek i zapomnieli, iż porażki i problemy w życiu są potrzebne...