Możesz samodzielnie uzdrowić swoje życie, bo jesteś doskonalszy, niż pozwolono Ci sądzić

bodyclean.pl 4 lat temu

Niemal każdy człowiek na Ziemi uważa, iż coś jest z nim nie w porządku. Niemal każdy z nas na jakimś etapie życia uważa, iż czegoś mu brakuje, iż jest w jakimś sensie gorszy, niewystarczająco dobry, niewartościowy, niekompletny.

Większość z nas nie zdaje sobie jednak sprawy, iż to nie jest prawda o nas. To, co myślimy o sobie dziś, jest w większości efektem tego, jak traktowali nas inni (często bardzo cierpiący, zakompleksieni i nieszczęśliwi) ludzie. Uwierzyliśmy w czyjąś subiektywną opinię na nasz temat, zapisując ją głęboko w sobie, żyjąc nią na co dzień i nigdy jej nie kwestionując.

Pozwoliliśmy, aby to, co powiedziano nam o nas, jak się względem nas zachowano, jak nas oceniano (również w szkole) i czego nas nauczono, do nas przylgnęło. Na tej podstawie określamy i etykietujemy siebie. Myślimy i mówimy dziś: „Taki jestem”.

Nosimy w sobie błędne i krzywdzące przekonania, z którymi niestety się identyfikujemy, przez co całkowicie utraciliśmy wiarę w siebie. Każdego dnia dźwigamy ciężar tych przekonań, co niszczy nasze zdrowie i życie.

Tak bardzo chcę, żebyś zrozumiał, że nie jesteś tym, co Ci o Tobie powiedziano. Nadszedł czas, by zmienić myślenie o sobie, odzyskać prawdziwego siebie i euforia życia.

Nasz duch zostaje złamany już we wczesnym dzieciństwie

W internecie krążą słowa nieznanego autorstwa: „Dziecko, które jest źle traktowane, nie przestaje kochać rodziców. Przestaje kochać siebie”.

Niemal w każdym człowieku, który nie był kochany bezwarunkowo, dochodzi (jak określał to psychiatra Alexander Lowen) do „złamania ducha”. Mały człowiek, który przez pierwsze lata żyje, jak w transie (funkcjonując głównie w falach theta, charakterystycznych dla stanu hipnozy i półsnu), nie rozwinął jeszcze logicznego myślenia i przyjmuje bezkrytycznie wszystko, co mówią o nim jego rodzice oraz inni ludzie.

Problem w tym, iż często nasi rodzice są dojrzali wyłącznie wiekowo, nie emocjonalnie. Na samym początku widzimy w nich bohaterów i traktujemy, jako autorytety, ale z wiekiem zaczynamy dostrzegać, iż to są zwykli zagubieni ludzie, którzy wcale nie wiedzą lepiej. Widzimy, iż oni wciąż w środku są tymi skrzywdzonymi dziećmi i iż wciąż noszą w sobie nieuleczone rany z przeszłości (choć często temu zaprzeczają).

Wystarczy, iż dziecko dotknie rany rodzica (np. poprzez przeciwstawienie się mu, brak posłuszeństwa, płacz, nieakceptowane przez niego zachowanie, niewystarczająco dobre oceny w szkole), a naraża się na karę fizyczną z jego strony, słowne poniżenie lub wycofanie uczuć i oziębłość.

Zdarzyło Ci się usłyszeć słowa: „Jak Ty wyglądasz? Jak Ty się zachowujesz? Co Ty wyprawiasz? Co narobiłeś? Przestań płakać! Uspokój się! To Twoja wina. Nic nie potrafisz. Pomyśl, co robisz! Jesteś głupi/brzydki/okropny/beznadziejny/do niczego” i jeszcze gorsze?

Możesz wierzyć lub nie, ale te słowa żyją w Tobie nadal. Na skutek takich właśnie słów oraz niewłaściwego traktowania niemal każdy z nas uwierzył, iż nie jest wystarczająco dobry i wartościowy. Jesteśmy przepełnieni wstydem za siebie i poczuciem winy, choć wcale się z nimi nie urodziliśmy.

Nowonarodzone dziecko nie wstydzi się swojej nagości, swojego wyglądu, płaczu, krzyku ani żadnych swoich zachowań. Jest dla siebie ważne i jest sobą zafascynowane.

Zaczyna się siebie wstydzić dopiero, kiedy inni ludzie go tego nauczą. Kiedy powiedzą mu, iż ma się czego wstydzić i iż nie spełnia czyichś wymagań. To ludzie, którzy wstydzą się sami siebie i którzy sami byli zawstydzani przez innych, zarażają wstydem nie tylko swoje dzieci, ale wszystkich dookoła.

Bezrefleksyjnie powtarzają błędy wychowawcze swoich opiekunów i wyrażają pogardę dla zachowań, za które sami byli karani. Biją swoje dzieci tak, jak sami byli bici i mówią do nich w sposób, w jaki do nich się odnoszono.

Brakuje w tym wszystkim chwili zastanowienia i zapytania siebie: „Jak ja się czułem, jako dziecko, kiedy mnie tak traktowano? Jak moje zachowanie i słowa wpłyną na życie mojego dziecka? Czy umocnią jego ducha, czy go zniszczą?”

Chciałabym, abyś zrozumiał, iż nigdy nie miałeś się czego wstydzić. Że ten wstyd, który czujesz, nigdy nie był Twój i nie należy do Ciebie, ale został Ci przekazany.

W pierwszych latach życia Twoje poczucie własnej wartości i pewności siebie były wysokie. Wierzyłeś w siebie, więc marzyłeś odważnie. Lubiłeś siebie, więc byłeś dla siebie dobry. Czułeś się ważny, więc poświęcałeś sobie dużo czasu, dobrze się bawiłeś, byłeś beztroski i radosny.

A potem trudne zdarzenia, o które siebie obwiniasz, których się wstydzisz, których nie potrafisz przebaczyć sobie lub innym, Cię zdławiły. Dziś żyjesz tymi wspomnieniami, myślisz o sobie i swoim życiu źle. Być może nie tylko utraciłeś euforia życia i wiarę w siebie, ale jesteś też w złym stanie psychicznym, a choćby cierpisz na przewlekłe choroby.

Być może przyjąłeś postawę ofiary – osoby uległej, bezradnej, obojętnej. A może wręcz przeciwnie – wybrałeś drugi biegun i agresywnie walczysz ze wszystkimi dookoła, jesteś gniewnym i złym na cały świat buntownikiem, który wyżywa się za swoje cierpienie na innych.

Niezależnie, który ze sposobów „radzenia sobie” wybieramy, potrzebujemy zrozumieć, iż za tym wszystkim chowa się ogromny ból i strach związany z poczuciem odrzucenia. Cierpienie związane z tym, iż od samego początku najbardziej na świecie chcieliśmy po prostu czuć się kochani, ale z jakiegoś powodu tego nie doświadczaliśmy.

W związku z tym tak wielu z nas uwierzyło, iż nie zasługuje na miłość, zdrowie, dobrobyt. Że nie jesteśmy nic warci i nie jest nam dane spełnić swoje marzenia. Te bolesne przekonania zabijają nas od środka i wysysają z nas życie.

Jako osoba, która ukończyła psychologię, borykała się ze wstydem, niskim poczuciem własnej wartości i problemami zdrowotnymi, a potem dzięki drodze wewnętrznego rozwoju powróciła do siebie i życia, chcę Ci przekazać, iż nie jesteś tym, co o sobie myślisz i iż jesteś kimś znacznie ważniejszym, niż uwierzyłeś.

Jesteś tym, którego szukasz

Człowiek, który na skutek trudnych doświadczeń uwierzył, iż jest niewartościowy, przez całe życie próbuje siebie udoskonalać, upiększać, naprawiać. Chce wypełnić braki, które w swoim odczuciu posiada. Robi wszystko, aby udowodnić innym swoją wartość, w którą sam nie wierzy.

Nasza wartość oczywiście jest w środku, ale nie potrafimy jej tam dostrzec – jesteśmy na nią ślepi. Przez większość życia utwierdzaliśmy się w przekonaniu, iż jej nie mamy, więc obsesyjnie poszukujemy na zewnątrz czegoś, co pomogłoby nam ją uzyskać. Pragnąc miłości, za wszelką cenę chcemy innym pokazać, iż zasługujemy na ich akceptację, bliskość, zainteresowanie czy podziw.

Kiedyś tuż po przebudzeniu usłyszałam w głowie słowa, które zapisałam w moim notesie:

„JESTEŚ TYM, KTÓREGO SZUKASZ”.

Te słowa poruszają mnie głęboko, bo przypominają mi, iż tak wielu z nas nie potrafi siebie uznać i uszanować. Z powodu wychowania i wymagań społeczeństwa ustawiliśmy sobie poprzeczkę za wysoko i uczestniczymy w swoim własnym wyścigu ku „doskonałości”.

Utworzyliśmy w głowach wyidealizowany obraz siebie, którego nie potrafimy doścignąć, przez co czujemy ogromną frustrację, nienawidzimy siebie i nie chcemy być sobą.

Wciąż porównujemy się z innymi i chcemy żyć ich życiem, bo wydaje się lepsze niż nasze własne. Tymczasem prawda jest taka, iż nie przyszliśmy tutaj, aby być kimś innym. Przyszliśmy na ten świat, aby być najlepszym sobą, jakim możemy się stać.

Nie musisz z nikim konkurować, bo nie masz konkurencji – jesteś niepowtarzalny. Nikt nie napisze tej książki, nie namaluje tego obrazu, nie zaśpiewa, nie zatańczy, nie pokocha tak, jak tylko Ty jesteś w stanie. Na Twój własny wyjątkowy sposób.

Każdy z nas ma swoje własne życie do przeżycia i ważne jest, aby wziąć za siebie odpowiedzialność. W tym życiu możesz być jedynie sobą, dlatego zamiast wciąż skupiać się na wyimaginowanych niedoskonałościach i unieszczęśliwiać siebie, zechciej dostrzec w sobie swoje piękno.

Jeśli uważasz, iż nie ma w Tobie niczego szczególnego, iż nie masz pasji, zalet, mocnych stron, to tylko mówi mi, jak mało znasz siebie i swoją nieograniczoną istotę. Kiedyś myślałam o sobie dokładnie to samo, a dziś robię rzeczy, o które nigdy bym siebie nie podejrzewała.

Otworzę się przed Tobą. Kiedyś myślałam, iż jestem bardzo nieatrakcyjna – wstydziłam się niemal każdej partii swojego ciała i nie chciałam być sobą, a kiedy ktoś skomplementował moją urodę, umniejszałam sobie i odpowiadałam, iż nie jestem w swoim typie.

Kiedyś myślałam też, iż jestem nieinteligentna – wstydziłam się wypowiadać na forum, występować publicznie, brać udział w ambitnych projektach. Myślałam, iż nie mam żadnych mocnych stron, żadnych zdolności, talentów ani pasji.

Kiedyś byłam przepełniona nienawiścią do siebie. Byłam swoim najsurowszym krytykiem, nie potrafiłam wybaczyć sobie najmniejszego błędu, uważając, iż niczego nie potrafię zrobić, jak należy. Zachowywałam się względem siebie karcąco i używałam okrutnych słów.

Dziś wiem, iż absolutnie nic z tych rzeczy nie jest prawdą o mnie, ale uwierzyłam w nie na skutek trudnych doświadczeń, które mnie spotkały. Wystarczyło, iż ktoś nazwał mnie brzydką, powiedział, iż jestem głupia czy potraktował tak, jakbym nic nie znaczyła.

Nie przestaje mnie zadziwiać, jak jedno słowo czy zdarzenie może czasem zniszczyć człowieka na lata.

Wiesz, jak wyglądało moje życie, kiedy wierzyłam w nieprawdę o sobie? Było przygnębiające i odzwierciedlało wszystko, co na swój temat myślałam oraz jak siebie traktowałam.

Przyciągałam do siebie zdarzenia i ludzi, którzy przypominali mi o tym, jak niewartościowa się czułam. Zachowywałam się jak ofiara, więc spotykałam swoich „katów” w postaci trudnych szefów, współpracowników, a choćby obcych ludzi w sklepach, autobusach, wszelkich instytucjach, którzy wyżywali się na mnie, bo czuli na to przestrzeń w mojej obecności.

A mili ludzie? No cóż, była ich zaledwie garstka, bo któż chciałby przebywać z osobą, która nienawidzi siebie i myśli o sobie najgorsze rzeczy? Ja sama nie znosiłam przebywać z sobą, więc dlaczego inni mieliby sobie to robić?

To nie jest miłe doświadczenie – przebywać z kimś, kto nie kocha i wstydzi się siebie, kto wciąż sobie umniejsza i narzeka. Taka postawa odpycha ludzi szczęśliwych, bo obniża ich nastrój i odziera z życiowej energii.

Nie byłam tego świadoma. Przez lata byłam nieszczęśliwa i w końcu zaczęłam podupadać na zdrowiu. Przewlekły i silny stres, napady lęku, chroniczne zmęczenie oraz stany poddepresyjne przerodziły się w problemy z tarczycą oraz zaburzenia odżywiania.

Dziś wiem, iż odzyskanie wiary w siebie, wyzbycie się błędnych przekonań na swój temat nabytych w przeszłości, a w szczególności zrozumienie, kim jesteśmy naprawdę zmienia życie na zawsze. Że poprzez wewnętrzną pracę, zmianę obrazu siebie, akceptację tego, kim się jest i nawiązanie z sobą ponownego kontaktu możemy osiągnąć życie, o którym zawsze marzyliśmy i które na nas czeka.

Dziś jestem swoim najlepszym przyjacielem i największym wsparciem. Kocham swoje ciało i kocham swój umysł. Wierzę w swoje umiejętności, swój intelekt, a przede wszystkim w swoją wartość. Wierzę w siebie i ufam sobie.

Z dniem, w którym na powrót uwierzyłam w siebie, zaczęłam żyć odważniej i dziś spełniam swoje największe marzenia. Podróżuję po całym świecie z miłością mojego życia. Założyłam swoją własną firmę, co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia! Czuję się wolna i niezależna.

Prowadzę blog, piszę książki, nagrywam filmy edukacyjne i mam odwagę być autentyczna w świecie ludzi, którzy tego nie potrafią. Którzy się siebie wstydzą i ukrywają swoją twarz pod maską, wierząc, iż maska jest ładniejsza, niż ich prawdziwa twarz.

Coś Ci jednak powiem – żadna Twoja maska nigdy nie będzie piękniejsza od prawdziwego Ciebie. Najpiękniejszy jesteś wtedy, kiedy jesteś prawdziwy, kiedy nie udajesz kogoś innego i nie zdradzasz siebie, żeby zaimponować innym. Kiedy zaczynasz być wierny sobie, odzyskujesz grację w duchu i w ciele, którą utraciłeś z powodu wstydu za siebie.

Kiedy się siebie wstydzisz i nie wierzysz w swoją wartość, widać to po Twoim ciele i zachowaniu. Opuszczasz głowę, garbisz się i chowasz w swoich ramionach, jakbyś chciał stać się niewidoczny. Nie wiesz nawet, iż taka postawa blokuje przepływ energii życiowej i osłabia Cię.

Kiedy wierzysz w siebie, jesteś wyprostowany i kroczysz z podniesioną głową. Nie czujesz się lepszy od innych, ale czujesz się dobrze w sobie, a to uczucie, z którym nie może równać się nic. Stajesz się żywszy, powraca radość, energia przepływa przez Ciebie, jak silna rzeka, a nie ledwo poruszający się strumyczek.

Dzięki doświadczeniom moim i moich czytelników mogę Ci z całą pewnością powiedzieć, iż wszystko, czego tak pragniesz, jest już w Tobie. Jesteś źródłem wszystkiego, czego potrzebujesz, czy chcesz w to wierzyć, czy nie. Cała Twoja siła i moc, Twoje piękno, Twoja mądrość, Twoja odwaga i nieograniczona natura są w środku i czekają, aż przebudzisz się do nich, powstaniesz z popiołów i odrodzisz się na nowo.

Chcesz wiedzieć, dlaczego nie prowadzisz życia swoich marzeń? Ponieważ nie wierzysz, iż możesz. Nie wierzysz, iż zasługujesz. Nie wierzysz w swoją siłę i swoją wielkość.

Ale to wszystko tam jest. Wiesz, jak się przejawia? W Twojej frustracji, złości, gniewie, żalu, tęsknocie za innym życiem. Twój duch wie, do czego jesteś zdolny i nie może znieść tego, iż spisałeś siebie na straty. Że siebie skreśliłeś i zgodziłeś się na przeciętne życie.

Najlepsze, co możesz zrobić, to uwierzyć, iż jesteś wszystkim, czego potrzebujesz. Że człowiek, którym chcesz się stać, od zawsze był w Tobie, ale poprzez trudne doświadczenia całkowicie o tym zapomniałeś, gdyż codziennie próbowałeś udowadniać sobie, iż nie znaczysz nic.

Ale to dziś jest dzień, w którym możesz z tym skończyć. To dziś jest dzień, w którym możesz wybrać, czy chcesz się siebie wstydzić, wypierać i być nieszczęśliwym do końca życia, czy chcesz uwierzyć w siebie i odkryć siłę, która w Tobie drzemie.

Ja wiem, iż Twoje życie może się zmienić, bo jestem tego żywym przykładem. Wiem, iż dzięki informacjom, którymi chcę się z Tobą podzielić, wielu ludzi odzyskało swoje życie i chcę dla Ciebie tego samego. Pytanie brzmi, czy Ty chcesz tego wystarczająco mocno i czy odważysz się o siebie zawalczyć

Nie czekaj, aż Życie przyprze Cię do muru

Ludzie boją się cierpienia, ale często to właśnie cierpienie jest naszym ratunkiem, naszym zbawieniem. Najczęściej prowadzimy życie, jakiego nie chcemy, ale nie mamy odwagi tego zmienić. Obawiamy się, iż nasze działania przyniosą zmianę na gorsze, więc wolimy tkwić w tym, co jest.

W pewnym momencie jednak nasze życie zaczyna się walić – tracimy pracę, zdrowie lub ludzi, na których nam zależy. Nie umiemy się z tym pogodzić i pytamy Boga, Wszechświat, Życie, los, dlaczego nas to spotyka. Tymczasem odpowiedź jest bardzo prosta:

Dla mnie to niewątpliwie przypomnienie, iż to, czego potrzebujemy, nie zawsze jest tym, czego chcemy. Czasem paradoksalnie najlepszym, co może nas spotkać, są rzeczy, które pierwotnie wydają się końcem świata i końcem życia, jakie znaliśmy.

Zwolnienie z wyniszczającej nas pracy, z której sami nie mieliśmy odwagi odejść. Zakończenie związku, który sprawiał, iż czuliśmy się nieszczęśliwi, choć pozostawaliśmy w nim z obawy przed samotnością. Choroba, która w końcu zmusza nas do skoncentrowania się na sobie, zatrzymania się i zrozumienia, co robi z nami sposób, w jaki żyjemy.

Zamknięcie w domach, które powoduje, iż doceniamy życie, które na chwilę straciliśmy, aby zrozumieć, jakim komfortem jest swobodne wyjście na zewnątrz, do słońca, natury, do sklepu, pracy i możliwość podróżowania.

Nic nie jest nam obiecane na zawsze. Zechciejmy dostrzec, iż trudne doświadczenia w naszym życiu są po coś, zawsze czegoś nas uczą. Jedyne, czego potrzebujemy, to zadawać sobie wciąż pytanie: „Co życie chce mi przez tę sytuację powiedzieć? Czego chce mnie nauczyć? Do czego chce mnie zachęcić?”

Jeśli nie zdecydujesz się niczego zmienić, obiecuję Ci, iż przyjdzie czas, w którym Twój ból stanie się nie do zniesienia. Wtedy będziesz musiał dokonać wyboru, czy pozostać w znajomym i wygodnym cierpieniu czy wyruszyć w podróż w nieznane.

Jeśli mogę Ci coś doradzić – nie czekaj na ten moment, w którym życie Cię dociśnie, bo wielu z tego nie wychodzi. Nie widząc drogi wyjścia, człowiek całkowicie się załamuje, popada w depresję i ucieka się do najgorszego… Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje, iż depresja jest dziś drugą przyczyną śmiertelności na świecie.

Zwykliśmy myśleć, iż mamy dużo czasu, ale kiedy przychodzi moment odejścia, jesteśmy zszokowani, bo czujemy, iż to za wcześnie – iż jeszcze nie zaczęliśmy żyć. Co więc robiliśmy przez te wszystkie lata? Najczęściej tylko egzystowaliśmy i walczyliśmy o przetrwanie.

Nie czekaj, aż coś się dla Ciebie zmieni, bo nie masz tyle czasu, ile myślisz, iż masz. Ty sam możesz odmienić swoje życie. Ty sam jesteś swoim ratunkiem, swoją nadzieją i prawdą. Nikt inny.

Umysł zapomniał, ale ciało nie zapomniało

Żyjemy w świecie fizycznym, w którym posługujemy się głównie zmysłami i logicznym umysłem. W związku z tym uważamy, iż na nasze ciało i nasze życie wpływ mają jedynie namacalne czynniki, jak np. geny, wszelkie mikroorganizmy (bakterie, wirusy, grzyby), jedzenie, wypadki czy ludzie.

Większości z nas nie mieści się w głowie, iż coś tak ulotnego jak myśli, przekonania, tłumione emocje, uczucia czy słowa mogą być przyczyną nierównowagi, braku poczucia szczęścia czy poważnej choroby. Dlatego nie uważamy na to, jakie myśli przeważają w naszych głowach, jakimi słowami się posługujemy, co czujemy i jak traktujemy siebie czy innych. To ogromny błąd…

Dodatkowo, wielu oszukuje siebie i udaje, iż to, co spotkało ich kiedyś, nie ma już znaczenia, bo to przeszłość, która minęła bezpowrotnie. Tymczasem, jak pokazuje dzisiejsza nauka, nie moglibyśmy być dalej od prawdy.

Istnieje coś takiego, jak pamięć komórkowa oraz genetyczna. Jak się okazuje, nasze ciało nosi w sobie nie tylko zapis wszystkich zdarzeń z naszego życia (od czasu ciąży aż do śmierci), ale również zdarzeń dziedziczonych po przodkach.

Cokolwiek kiedykolwiek widziałeś, słyszałeś, jadłeś, wąchałeś i na wszelki sposób doświadczałeś, jest w Tobie, choć tego nie pamiętasz. Dlaczego to jest istotne? Bo to wszystko, czego jesteś nieświadomy, zawiaduje Twoim życiem i wpływa na nie.

Twój świadomy umysł nie może wszystkiego pamiętać w czasie teraźniejszym, bo nastąpiłoby przeciążenie informacjami. Większość danych spychana jest do podświadomości. Dlatego Twój umysł nie powtarza Ci wciąż „masz na sobie koszulkę i spodnie”, „tam jest drzewo, ptak, słup”, bo gdybyśmy świadomie mieli odbierać na raz całą naszą rzeczywistość, zwariowalibyśmy.

Dlatego przez większość dnia kieruje nami podświadomość. Dzięki temu potrafisz automatycznie prowadzić samochód i jednocześnie z kimś rozmawiać, bezrefleksyjnie myć zęby i myśleć o tym, w co ubierzesz się do pracy. Pewne czynności wykonujesz mechanicznie, choćby o tym nie myśląc.

Nie musisz ponownie uczyć się chodzić, ani myśleć, jak stawać każdy jeden krok. Nauczyłeś się tego raz i ta pamięć jest już w Twoim podświadomym umyśle, który Tobą kieruje. Niestety są tam również wszystkie przykre zdarzenia, które Cię spotkały i przekonania, które sabotują Twoje wysiłki w codziennym życiu.

Sądzisz, iż to, co stało się kiedyś, nie ma znaczenia, ale trudne przeżycia z przeszłości przez cały czas są w Tobie żywe. Umysł je przed Tobą ukrył, żeby nie przeszkadzały Ci w codziennym funkcjonowaniu, ale one wciąż tam są i aktywują się w Tobie za każdym razem, kiedy coś Ci o nich przypomni.

Za każdym razem, kiedy poczujesz się urażony, zlekceważony, zawstydzony, zestresowany, zmartwiony, skrzywdzony, dzieje się tak nie ze względu na samą sytuację, ale dlatego, iż ta sytuacja aktywuje bolesne wspomnienie z dzieciństwa, kiedy czułeś się bezradny, odrzucony czy zraniony i nie mogłeś adekwatnie zareagować, nie mogłeś nic z tym zrobić. To zdarzenie pozostaje nierozwiązanie, niedomknięte, jak wciąż krwawiąca rana, w którą boisz się zajrzeć i opatrzeć.

Dziś, jako dorosła i niezależna osoba, możesz inaczej radzić sobie z pewnymi sytuacjami, ale nie potrafisz. Reagujesz nawykowo i automatycznie – zgodnie z przyjętym wzorem, tak, jak zakodowała to dla Ciebie podświadomość. Ten sam program wciąż w Tobie jest odtwarzany, jak zdarta płyta.

Jeśli tej płyty nie wymienimy, jeżeli nie uda nam się uleczyć tych zapisanych w ciele wspomnień i powstałych na ich skutek ran, wciąż będziemy reagować nerwowo na pewne sytuacje, a nasze życie będzie przepełnione cierpieniem.

Kiedyś namalowałam obrazek, który spodobał mi się bardzo. Pomyślałam, iż chcę go podpisać, żeby było wiadomo, iż to ja go stworzyłam…

A potem przyszła myśl: „Ale dlaczego?”. Przecież to obrazek na mój domowy użytek. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego mam wewnętrzną potrzebę, żeby inni wiedzieli, iż to moja praca.

Wtedy do mojej głowy przyszło wspomnienie z dzieciństwa, kiedy miałam może z 4-5 lat. W mojej malowance bardzo starannie pomalowałam postać kaczora Donalda.

Odwiedziła mnie tego dnia 5 lat starsza kuzynka i kiedy pokazałam jej moje dzieło, nie uwierzyła, iż to ja je wykonałam. Starałam się ją przekonać, iż to naprawdę ja, ale ona uważała, iż kłamię. Czułam ogromną bezradność i było mi przykro, iż nie chce uwierzyć w moje umiejętności.

Musiałam poświęcić chwilę, żeby uzdrowić to wspomnienie. Musiałam powiedzieć tej małej dziewczynce we mnie, która czuła się niedoceniona, iż nie potrzebuje nikomu niczego udowadniać. Wystarczy, iż będzie sama znała swoją wartość i wierzyła w siebie, bo nie jest już zależna od innych.

Nasze przekonania zawiadują nami codziennie. Lubimy myśleć, iż sami podejmujemy swoje decyzje i iż jesteśmy wolni, ale, jak wspomniałam, jesteśmy niewolnikami naszej podświadomości, która kontroluje nasze wybory niemal cały czas…

Nasze myśli, słowa, decyzje, zachowania i reakcje w większości opierają się o przeżycia, których nie jesteśmy już świadomi, a które zostały w nas zapisane – zarówno te przyjemne, jak i te traumatyczne. Przy czym traumą nie musi być tragiczny wypadek, fizyczne znęcanie się czy molestowanie – traumą może być niedocenienie, brak uwagi rodzica czy jakiekolwiek inne, pozornie nic nieznaczące zdarzenie.

Dobra wiadomość jest taka, iż możemy naszą podświadomość przeprogramować, usunąć z niej sabotujące nas wirusy i wpisać nowe wspierające nas treści oraz kody, które uzdrowią nasze życie i otworzą przed nami możliwości, o których nie marzyliśmy. Tak stało się dla mnie i wiem, iż dla Ciebie też to jest możliwe

Więcej o tym piszę w mojej książce „Przypomnij sobie, kim jesteś naprawdę”.

Choroba najczęściej nie zaczyna się od ciała, ale od naszej psychiki. Posiadamy już doniesienia z badań, które jasno wskazują na powiązanie między złym stanem psychicznym i chorobą ciała. Dlatego jeżeli chcemy wyjść z choroby, potrzebujemy zajrzeć głębiej.

Droga uzdrowienia wymaga bycia szczerym z samym sobą i nie odwracania głowy od ran, które łamią naszego ducha. Wymaga odwagi, aby pochylić się nad tymi ranami, zechcieć je zaakceptować i uleczyć, by móc wreszcie ruszyć z miejsca i powrócić do życia.

Dlatego nie możemy liczyć, iż pójdziemy do lekarza, zażyjemy leki i to wystarczy. Leki najczęściej maskują objawy choroby, czyli mówiąc inaczej, każą ciału siedzieć cicho i przestać sygnalizować, iż coś jest nie tak… To nie jest dobre rozwiązanie.

Czasem leki pomogą na krótką metę, wyciszając reakcję organizmu, ale za jakiś czas możemy odczuć znaczne pogorszenie stanu zdrowia, bo nigdy nie dotknęliśmy źródła problemu. Nigdy nie zajęliśmy się stanem psychicznym i wewnętrzną równowagą. Nie zadaliśmy sobie pytania, czy nasze podejście do siebie, do życia i świata jest zdrowe. Czy nasz styl życia nas uzdrawia i wspiera, czy zabija.

Nowoczesnej medycynie brakuje zrozumienia, iż człowiek to nie tylko ciało, którym trzeba się zaopiekować. To nie tylko wątroba, żołądek, kolano czy serce, ale całość – społeczność komórek tworzących tkanki, które tworzą organy, które tworzą jeden organizm.

Po pierwsze, skupiając się na jednym organie, możemy zaburzać pracę reszty narządów, ponieważ wszystko w nas jest połączone. Biorąc leki na serce, możemy osłabić wątrobę. Lecząc wątrobę, możemy rozregulować żołądek i jelita. Te wszystkie narządy są ze sobą powiązane i współzależą od siebie. Działając na wycinek, możemy zaburzyć pracę i funkcje życiowe całego organizmu, prowadząc tym samym do jego spustoszenia.

Po drugie, dobrze wiemy, iż nie jesteśmy wyłącznie naszym fizycznym ciałem. Mamy też w sobie element, którego nauka nie potrafi zbadać z uwagi na jego niefizyczny charakter. Możemy ten pierwiastek nazwać psychiką, duszą, duchem, świadomością, istotą, esencją.

Niezależnie od tego, jak go nazwiemy, wiemy i czujemy całym sobą, iż jesteśmy czymś więcej. Już starożytne ludy wiedziały, iż choroba nie ma źródła w ciele, ale w duchu. Że nie jesteśmy swoim ciałem, a jedynie je posiadamy i możemy na nie wpływać. Że jesteśmy czymś więcej, niż nam się wydaje.

Jeśli więc czujesz się gotowy, aby uzdrowić swoje ciało, swój umysł i swoje życie; jeżeli czujesz, iż nie chcesz już dłużej tkwić w sytuacji bez wyjścia i w życiu, które nigdy nie miało być Twoje; jeżeli masz odwagę spojrzeć na swoje rany, aby móc je uleczyć i jeżeli całym sercem chcesz zrozumieć, kim naprawdę jesteś, zapraszam Cię w najważniejszą podróż Twojego życia – PODRÓŻ W GŁĄB SIEBIE.

Na moim blogu dzielę się informacjami, wiedzą i praktykami, które pozwoliły mi odzyskać moje zdrowie i życie i mam nadzieję, iż zrobią dla Ciebie równie wiele! Zachęcam Cię do rozpoczęcia swojej przygody tutaj: TU ZACZNIJ.

A jeżeli poczujesz, iż chcesz wejść znacznie głębiej, zapraszam Cię do lektury mojej książki.

Znajdziesz w niej ponad 300 stron inspirujących, poszerzających świadomość informacji, ale również praktyk i metod, dzięki którym krok po kroku możesz uzdrowić swoje życie.

Wierzę w Ciebie – wiem, iż możesz odzyskać swoje zdrowie i życie. Życzę Ci tego z całego mojego serca

Monia

Idź do oryginalnego materiału