– Od maja 2025 r. funkcjonuje w Polsce nowy program profilaktyczny „Moje zdrowie”. Jego celem jest wczesna diagnostyka chorób poprzez szeroki pakiet badań laboratoryjnych. Ogólna koncepcja zasługuje oczywiście na uznanie. Niestety sposób, w jaki ujęto w programie badania przesiewowe w kierunku wirusowego zapalenia wątroby typu C, pozostawia wiele do życzenia – komentuje Piotr Rzymski.
Program „Moje zdrowie” skierowany jest do osób powyżej 20. roku życia – młodsze roczniki mogą w nim uczestniczyć co 5 lat, starsze co 3. W jego ramach zlecane mogą być badania między innymi parametrów morfologicznych, lipidowych, hormonalnych, glikemicznych oraz związanych z ryzykiem sercowo-naczyniowym. Możliwe jest także wykonanie badania przesiewowego w kierunku zakażenia wirusem zapalenia wątroby typu C (HCV). Najpierw jednak należy wypełnić ankietę – dostępną w Internetowym Koncie Pacjenta lub w wersji papierowej w placówce POZ.
Selekcja przez ankietę – bariera zamiast szansy
Zlecenie badania w kierunku obecności przeciwciał anty-HCV uzależnione jest od odpowiedzi na konkretne pytania dotyczące m.in. transfuzji krwi przed 1992 r., wielokrotnych hospitalizacji (uznano, iż do kwalifikacji do badania niezbędne są co najmniej trzy w życiu), przebytych operacji, zabiegów endoskopowych, wykonanych tatuaży lub piercingu, a także historii chorób wątroby.
Taki model selekcji pomija wiele realnych i powszechnych sytuacji klinicznych, w których może dochodzić do transmisji wirusa – jak choćby dializoterapia, używanie narkotyków dożylnych, procedury stomatologiczne, zabiegi kosmetyczne czy choćby zakażenie wertykalne. Kryterium trzech hospitalizacji wydaje się szczególnie niezrozumiałe – do zakażenia może przecież dojść już podczas jednej interwencji medycznej, wiele lat wcześniej.
Dodatkowo problematyczne jest przenoszenie odpowiedzialności za kwalifikację do badania na pacjenta, który nie musi być świadomy czynników ryzyka lub może ich po prostu nie pamiętać. W efekcie osoby zakażone mogą nie zostać zidentyfikowane, a cały potencjał programowej diagnostyki HCV zostaje zmarnowany.
Skuteczna alternatywa – powszechne i szybkie testowanie
Zamiast ankiet i warunków wstępnych realnym rozwiązaniem byłoby włączenie uniwersalnego testowania anty-HCV dla wszystkich uczestników programu. O takie rozwiązanie od lat apelują specjaliści – i od lat są ignorowani.
Najprostszy model opiera się na zastosowaniu szybkich testów kasetkowych, wykonywanych podczas oczekiwania na wizytę w POZ lub SOR. Są one wysokoczułe, wynik dostępny jest w ciągu kilku minut, a koszt pojedynczego testu – przy zakupach hurtowych – nie przekracza kilku złotych.
System ten nie wymaga znacznego zaangażowania lekarzy – do dalszej diagnostyki kierowani są jedynie pacjenci z wynikiem dodatnim, u których potwierdza się zakażenie HCV RNA i rozpoczyna leczenie. Średnio wynik dodatni uzyskuje się u 2 na 100 testowanych – co oznacza, iż w typowej przychodni test taki wykrywałby zakażenie raz na kilka tygodni. W skali kraju mówimy o planie wykonalnym: 3 miliony testów rocznie to zaledwie 1–2 testy dziennie w każdej placówce POZ.
Ten model skutecznie wdrożono między innymi na Litwie – w ciągu kilku lat przebadano tam 80 proc. populacji w wieku 30–65 lat, a lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej zapewniono dodatkowe wynagrodzenie za wykonywane testy.
Dlaczego warto? Skuteczność leczenia i ograniczenie powikłań
U ok. 70 proc. zakażonych wirusem HCV rozwija się przewlekłe WZW C. Patogen działa podstępnie – zakażenie nim przez lata może nie dawać żadnych objawów, jednocześnie prowadząc do powolnego niszczenia wątroby. Nieleczona infekcja skutkuje podwyższonym ryzykiem marskości oraz raka wątrobowokomórkowego – jednego z nowotworów o najgorszym rokowaniu.
Skuteczność terapii wirusowego zapalenia wątroby typu C w epoce bezinterferonowej (2013–2015) i w okresie terapii bezinterferonowych (2015–2024). Dane z projektów EpiTer-1 (n = 6786) i EpiTer-2 (n = 21 943) prowadzonych przez Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Wykres dzięki uprzejmości prof. Roberta Flisiaka
Tymczasem współczesna farmakoterapia pozwala wyleczyć niemal wszystkich pacjentów w ciągu 8–12 tygodni, przy pomocy doustnych preparatów pozbawionych istotnych działań niepożądanych. Dostępne dziś leki działają bezpośrednio na wirusa HCV, a ich stosowanie jest bezpieczne i niemal 100 proc. skuteczne – potwierdzają to wieloletnie i systematycznie publikowane dane z programu EpiTer-2, prowadzonego pod auspicjami Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Co równie istotne, leczenie zakażonych jest znacząco tańsze niż opieka nad pacjentem zzaawansowaną marskością lub rakiem. Z perspektywy systemowej profilaktyka i wczesna interwencja w HCV to inwestycja, która zwraca się już po kilku latach. Wszystko to jest dziś możliwe, mimo braku skutecznej szczepionki przeciw HCV – droga do niej pozostaje wyjątkowo trudna i niepewna. Musimy więc testować, wykrywać i leczyć – aż i tylko tyle.
Perspektywa – eliminacja HCV możliwa, ale wymaga decyzji
Polska jest sygnatariuszem strategii WHO zakładającej eliminację HCV jako zagrożenia zdrowia publicznego do 2030 roku. Kraje takie jak Niemcy, Francja, Włochy, Wielka Brytania czy wspomniana Litwa wdrożyły już odpowiednie programy i zbliżają się do celu. W Polsce, przy obecnym modelu selekcji i ograniczonej wykrywalności, ryzykujemy 30-letnie opóźnienie. A przecież podchodząc do tematu na poważnie, decydenci mogliby osiągnąć nie tylko sukces w zakresie zdrowia publicznego, ale też polityczny – co w przypadku działań resortu zdrowia stanowi rzadką okazję. Trudno więc zrozumieć, dlaczego nie chcą jej wykorzystać.
Lekarze chorób zakaźnych i hepatolodzy od lat apelują o narodowy program powszechnych badań przesiewowych.
„Moje zdrowie” mogłoby być jego zalążkiem – wystarczy zmodyfikować zasady dostępu do testowania i zrezygnować z niepotrzebnych barier. W erze skutecznego leczenia i dostępnych technologii diagnostycznych dalsze odwlekanie decyzji oznacza nie tylko utratę zdrowia kolejnych pacjentów, ale i zbędne obciążenie finansowe dla całego systemu ochrony zdrowia.
Tekst Piotra Rzymskiego z Zakładu Medycyny Środowiskowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu opublikowano w
Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 7–8/2025.