Izabela Leszczyna – minister zdrowia w rządzie Donalda Tuska – to doświadczony polityk, który zna się na finansach, ale jest spoza środowiska medycznego.
Co o tym sądzi reumatolog i przewodniczący Regionu Kujawsko-Pomorskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Bartosz Fiałek?
– Kluczowa jest silna pozycja polityczna. W ciągu ostatnich kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości mogliśmy obserwować, jak na stanowisku ministra zdrowia radzili sobie zarówno lekarze, jak i ekonomista. Żaden z tych wyborów się nie sprawdził, z prostej przyczyny – żaden z ministrów nie miał mocnej pozycji politycznej, w czym przede wszystkim upatruję brak skuteczności. W takiej sytuacji, choćby jeżeli pomysł na zmianę jest dobry, to szanse na jego realizację kiepskie, bo działania reformatorskie bez odpowiedniego poparcia są po prostu marginalizowane – komentuje w Wirtualnej Polsce.
– Izabela Leszczyna należy do grona zaufanych ludzi Donalda Tuska, więc najważniejszy warunek jest w mojej ocenie spełniony. Ponadto ma też wiedzę w zakresie finansów, co wynika z jej wykształcenia, a także praktyki. To wróży dobrze, jeżeli chodzi między innymi o współpracę z resortem finansów, a jak wiadomo, bez większych pieniędzy nie ma szans na reformę ochrony zdrowia. Środowisko medyczne apeluje o to od lat – dodaje.
Fiałek podkreśla, iż „minister spoza środowiska nie będzie faworyzował żadnej grupy zawodowej”.
– Dzięki temu unikniemy osobistych kontekstów w podejmowaniu decyzji oraz ulegania wpływom konkretnych grup interesów w środowisku medycznym, bo, niestety, nie jest ono homogeniczne – mówi lekarz.