Lista porodówek do zamknięcia

termedia.pl 9 miesięcy temu
Zdjęcie: 123RF


Granicą opłacalności funkcjonowania oddziału ginekologiczno-położniczego jest przyjmowanie 400 porodów rocznie – zgodnie z tą zasadą „Menedżer Zdrowia” przeanalizował dane z Narodowego Funduszu Zdrowia i stworzył listę porodówek do zamknięcia.

Od szczegółu…
W Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Proszowicach zamknięto oddział ginekologiczno-położniczy, bo nie opłacało się jej utrzymywać. W 2022 r. odebrano tam jedynie 355 porodów.

– Miesięcznie odbieraliśmy około 30 porodów. Było to nieopłacalne – w tamtym roku straciliśmy mniej więcej 4 mln zł. Aby się bilansować, musielibyśmy mieć co miesiąc powyżej 75 urodzeń. To było niemożliwe, więc zamknąłem porodówkę – stwierdził w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” dyrektor proszowickiej lecznicy Zbigniew Torbus.

...do ogółu
Zgodnie z tym – o czym mówił zarówno dyrektor Torbus, jak i inni eksperci – iż granicą opłacalności jest liczba 400 porodów rocznie, stworzyliśmy listę szpitali z porodówkami do likwidacji (są na niej też i takie, które już to zrobiły, i takie, które połączyły się z innymi lub przekształciły).

W zestawieniu znalazło się 109 szpitali, które zaraportowały w 2022 r. dane do Narodowego Funduszu Zdrowia.



Na liście znajduje się Samodzielny Publiczny Szpital Wojewódzki im. Jana Bożego w Lublinie, który od marca 2022 r. działa pod nazwą Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego – Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Lublinie. Przypisane do placówki dane dotyczą okresu od stycznia do marca 2022 r.

Dane są aktualne na dzień publikacji listy – dotyczą 2022 r. Te z 2023 r. zaprezentujemy wkrótce.

Statystyki posegregowaliśmy po ID znajdujących się w dokumentach Narodowego Funduszu Zdrowia.

Ważniejsza jakość niż odległość
W październiku 2021 r. ówczesna dyrektor Wielkopolskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Agnieszka Pachciarz w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” mówiła o zamykaniu oddziałów położniczych.

– Od czerwca 2021 r. w różnych regionach Polski zamknięto lub zawieszono funkcjonowanie między innymi oddziałów ginekologiczno-położniczych. Przyczyny są różne, tylko w niektórych wypadkach problemem jest brak personelu medycznego. Często oddziały te nie przyjmowały odpowiedniej liczby chorych, a zakres udzielanych świadczeń był ubogi. Przy niewielkiej ich liczbie pacjenci mogą przestać czuć się bezpiecznie. Personel bez odpowiedniego doświadczenia nie zagwarantuje leczenia na oczekiwanym, choćby średnim, poziomie – oceniła Agnieszka Pachciarz.

Ekspertka zwracała też uwagę na odległość.

– Często słyszy się stwierdzenie, wyrażane bez potwierdzonej wiedzy, iż lepiej mieć szpital bliżej domu. Trzeba się jednak zastanowić, co jest ważniejsze: położenie czy jakość i bezpieczeństwo. Przy dzisiejszej łatwości przemieszczania się odległość jest słabym argumentem. jeżeli ktoś uruchamia na siłę ginekologię i położnictwo, a liczba porodów na jego oddziale nie przekracza 400, jest to nieodpowiedzialne – podkreśliła Agnieszka Pachciarz.

Połowa porodówek w stolicy do likwidacji?
Podobnego zdania jest Wojciech Puzyna, prezes Szpitala Specjalistycznego św. Zofii w Warszawie.

– Należałoby zamknąć połowę porodówek – te, w których odbieranych jest 300–400 porodów w ciągu roku, innymi słowy jeden na dobę. To nie jest opłacalne ani nie daje odpowiedniego treningu zespołowi – przyznał prezes Puzyna.

Specjalista w rozmowie z Radiem Gdańsk wyliczył, iż „w Szpitalu św. Zofii w 2022 r. odebrano 6 tys. porodów”.

– To średnio ponad 15 na dobę – i to jest coś, co daje szansę na odpowiednie funkcjonowanie oddziału – stwierdził.

– W Warszawie jest szesnaście ośrodków, w których przyjmuje się porody, i to zdecydowanie za dużo. Niektóre z nich mają po kilka porodów na tydzień. Bez najmniejszej szkody dla pacjentów moglibyśmy zlikwidować połowę z nich i przez cały czas byłaby zachowana pełna dostępność – co więcej, byłaby lepsza jakość świadczonych usług, bo pozostałe szpitale miałyby lepsze finansowanie, a w efekcie mogłyby się sprawniej restrukturyzować, remontować i funkcjonować zdecydowanie efektywniej – dodał ekspert, podkreślając jednak, iż „takie pomysły nie są najlepiej odbierane przez społeczeństwo”.

– Politycy powinni przekonywać obywateli, iż na tym nie stracą, ale zyskają – podsumował.



Idź do oryginalnego materiału