Ten, kto wygrywa, może wyciągnąć rękę. Na początek, w związku z odrzuceniem przez Sejm ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta, 17 kwietnia odbyła się konferencja prasowa Porozumienia Organizacji Lekarskich. Wzięli w niej udział przedstawiciele Naczelnej Izby Lekarskiej z prezesem Łukaszem Jankowskim, Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia „Porozumienie Zielonogórskie” z prezesem Jackiem Krajewskim, Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy z przewodniczącą Grażyną Cebulą-Kubat oraz Porozumienia Rezydentów OZZL z przewodniczącym Sebastianem Goncarzem (wszyscy na zdjęciu).
Nie chcemy ustawy "w tym kształcie"
Przypomnijmy, iż aby przekonać parlamentarzystów do odrzucenia rządowego projektu ustawy o jakości, młodzi lekarze utworzyli internetową petycję o prezydenckie weto dla projektu, który nazwali „ustawą o bylejakości”. Podpisało się pod nią 21 tys. osób związanych z medycyną. Argumentowano, iż lęk przed karą w przypadku zdarzenia niepożądanego doprowadzi do tego, iż lekarze będą wybierać rozwiązania standardowe zamiast podejmować skuteczniejsze decyzje terapeutyczne, które mogą się wiązać z ryzykiem.
Dzisiaj, gdy ustawa wylądowała w koszu, podstawowe pytanie brzmi: Co dalej z bezpieczeństwem i jakością w ochronie zdrowia? Przedstawiciele organizacji lekarskich obawiają się, iż będzie się ich teraz wtłaczać do szuflady podpisanej: „To ci, którzy nie chcą bezpieczeństwa pacjenta”. prawdopodobnie dlatego Łukasz Jankowski bardzo często podkreślał, iż lekarze nie chcą ustawy „w tym kształcie”, iż zależy im na dobrze zorganizowanej pracy oznaczającej skuteczną terapię. Nie uciekają od tematu, nie bronią „korporacji” – jak to określił po odrzuceniu ustawy minister zdrowia. Mają też nadzieję, iż uda się uratować Centrum Monitorowania Jakości.
Nikt z medyków nie chce rozpamiętywać przeszłości, szczególnie iż wygłaszano coraz ostrzejsze sformułowania. W geście uspokojenia emocji padło choćby sformułowanie, iż rzecznik praw pacjenta słusznie wywołał dyskusję o jakości leczenia. Tyle iż poszła ona w złym kierunku. Zdecydowano się na, jak to nazwał Jacek Krajewski, wrzutkę z kontrowersyjnymi zapisami. I to ona przepadła w Sejmie.
Stworzyć rejestr zdarzeń niepożądanych
Do dyskusji pozostaje fakt czy powstać powinna nowa ustawa, czy też można zmienić zapisy już istniejących. W opinii Jacka Krajewskiego najważniejsze jest stworzenie systemu, w którym dane z rejestru zdarzeń niepożądanych będą analizowane przez ekspertów z towarzystw naukowych, przekuwane w wytyczne. I to dzięki nim (a nie groźbie kary) lekarz będzie podejmował optymalną decyzję. Przede wszystkim konieczne jest więc stworzenie rejestru zdarzeń niepożądanych. Jacek Krajewski tłumaczył, iż zdarzenia niepożądane powinny być zgłaszane dobrowolnie i w sposób anonimowy: lekarze muszą wiedzieć, iż informowanie o tych zdarzeniach służy wyłącznie nauce, poprawie bezpieczeństwa pacjentów oraz warunków wykonywania zawodu lekarza. W takim przypadku można liczyć na częstsze ujawnianie i łatwiejszą eliminację nieprawidłowości.
Konieczne są normy zatrudnienia
Dla Grażyny Cebuli-Kubat najważniejsze jest bezpieczeństwo pracy lekarzy, czyli określenie przez ministra zdrowia norm ich zatrudnienia. Trzeba wreszcie zlikwidować patologię, którą jest lekarz dyżurujący na trzech oddziałach, a lista zatrudnionych w szpitalu ma służyć uzyskaniu kontraktu z NFZ. Jak tłumaczyła, dzisiaj obowiązują normy kontraktowania, które przewidują, iż aby uzyskać finansowanie z NFZ, konieczne jest zatrudnienie dwóch specjalistów. Nie ma poczucia bezpieczeństwa, gdy podczas dyżuru na kilkuset pacjentów przypada jeden lekarz, nierzadko rezydent, który pod opieką ma nie tylko własny oddział, ale konsultuje także w izbie przyjęć i na innych oddziałach. Wiedzą o tym pacjenci, którzy często czekają godzinami, aż „pan doktor przyjdzie z oddziału”.
Kolejny temat, do którego należy wrócić, zdaniem Grażyny Cebuli-Kubat, to biurokracja, którą powinni zająć się asystenci medyczni. To również pozwoliłoby leczyć na najwyższym poziomie, bez obaw o podejmowane decyzje.
Sebastian Goncerz tłumaczył, iż jakość nie powstaje z dnia na dzień, bo jest samouczącym się procesem, który na podstawie błędów poprawia sam siebie. Poparł Jacka Krajewskiego, tłumacząc, iż do tego konieczny jest realny system zgłaszania zdarzeń, niepenalizujący i anonimowy oraz jak najszersza analiza danych przez niezależne podmioty.
Powołujemy Forum dla Jakości i Bezpieczeństwa Pacjenta
Przedstawiciele zawodów medycznych nie upajają się sukcesem także dlatego, iż dostrzegają, iż ostatnie przedwyborcze miesiące nie będą sprzyjały spokojnej debacie. Taką próbą debaty jest jednak powołanie Forum dla Jakości i Bezpieczeństwa Pacjenta, do którego należą organizacje reprezentowane w trakcie konferencji prasowej 17 kwietnia. Pierwsze spotkanie odbędzie się 10 maja. Do prac forum zaproszono przedstawicieli resortu zdrowia, rzecznika praw pacjenta, bardzo aktywnego przy tworzeniu przepisów, reprezentantów organizacji pacjenckich, ekspertów oraz reprezentantów wszystkich zawodów medycznych.
Jak podkreśliła Grażyna Cebula-Kubat, na uregulowania związane z jakością lekarze czekają 45 lat.