Lawina zachorowań na grypę. A to dopiero początek

upday.com 3 godzin temu
Zdjęcie: fot. Shutterstock


Według systemu e-zdrowie w styczniu lekarze rozpoznawali ok. 50 tys. przypadków grypy tygodniowo, pięć razy więcej niż jeszcze w listopadzie. A jesteśmy dopiero przed szczytem fali zachorowań na grypę - powiedział PAP rzecznik Głównej Inspekcji Sanitarnej Marek Waszczewski.


Zachorowań na grypę jest również znacznie więcej - czterokrotnie - niż w styczniu ub. roku. Dominuje grypa typu A - przede wszystkim podtyp H1N1.

Prof. Ernest Kuchar, kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, ekspert Rady Naukowej Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy poinformował PAP, iż w tej chwili ok. 90 proc. pacjentów tego oddziału to dzieci z grypą.

"Są to pacjenci z ciężkim przebiegiem grypy - zapaleniem płuc lub powikłaniami neurologicznymi, ponieważ grypa może uszkodzić także ośrodkowy układ nerwowy" - powiedział.

Specjalista podkreślił, iż sezony grypowe różnią się skalą zachorowań i mieliśmy już w przeszłości lata z większą skalą zakażeń niż w tym roku. "Sytuacja jednak zmienia się o tyle, iż nasze społeczeństwo starzeje się, jest więc w tej chwili więcej osób szczególnie podatnych na zachorowanie i cięższy przebieg choroby" - stwierdził prof. Kuchar.

Do wysokiej liczby zachorowań przyczynia się też - w miastach - funkcjonowanie w dużych skupiskach ludzkich.

"Grypa przenosi się drogą kropelkową, w miastach narażeni jesteśmy więc wielokrotnie w różnych sytuacjach na kontakt z wirusem, m.in. w komunikacji publicznej, szkołach, biurach - wszędzie tam, gdzie kontakt ma ze sobą dużo ludzi. Doskonale ilustruje to rok 2021 r. Wtedy nie chorowaliśmy na grypę, ponieważ spowodowany pandemią lockdown zatrzymał nas w domach" - wyjaśnił rozmówca PAP.

W jego opinii państwo zaniedbało przygotowania do sezonu infekcyjnego. "Z jakiego powodu nie wprowadzono obowiązku noszenia maseczek w placówkach ochrony zdrowia? Można też było m.in. rozpocząć wcześniej ferie, aby dzieci w tym okresie nie przebywały w szkolnych skupiskach" – stwierdził specjalista z WUM.

W czwartek wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny pytany był w RFM FM, czy w związku w falą zachorowań na grypę resort planuje wydać zalecenie, by np. w środkach komunikacji miejskiej nosić maseczki. "Nie, w tej chwili specjaliści nam tego nie rekomendują. Mimo wszystko to nie jest taka skala zjawiska, by myśleć o tego typu obostrzeniach" - odpowiedział wiceszef MZ.

Ocenił, iż po pandemii "społeczeństwo powinno być wyedukowane" co do tego, iż należy zachowywać dystans, myć ręce, nosić maseczki, o ile ktoś czuje się przeziębiony.

Według prof. Kuchara jest odwrotnie - wiele osób po pandemii ma niechęć do maseczek i obecna sytuacja epidemiologiczna tego nie zmienia.

O podstawowej profilaktyce zakażeń przypomina na swojej stronie internetowej GIS. Radzi unikać zatłoczonych miejsc i kontaktu z chorymi; dbać o skuteczną wentylację pomieszczeń; zasłaniać usta i nos podczas kaszlu lub kichania; regularnie myć ręce oraz stosować maski w celu ochrony nosa i ust w zamkniętych, zatłoczonych pomieszczeniach.

Lekarze podkreślają, iż szczepienie jest najskuteczniejszą, najtańszą metodą ochrony przed grypą. Bezpłatnie szczepionki są dostępne dla dzieci po ukończeniu 6 miesiąca życia do 18 lat, dla osób w wieku 65 lat oraz dla kobiet w ciąży i połogu.

Z 50 proc. refundacją szczepionkę mogą kupić wszyscy dorośli w wieku 18-64 lata.

"Szczepienie przeciw grypie zwiększa odporność, ale ochrona nigdy nie jest stuprocentowa. To, czy zachorujemy i jak będzie przebiegać choroba zależy od wielu czynników, m.in. ogólnego stanu zdrowia, stylu życia, odżywiania, wieku i rodzaju narażenia. Masywne narażenie jest w stanie przełamać odporność. W przypadku osób starszych skuteczność szczepienia w zapobieganiu chorobie szacowana jest na 30-40 proc. Ale skuteczność zwiększa się do ok. 60 proc. w przypadku ochrony przed ciężkim przebiegiem choroby i hospitalizacją i osiągając do 80 proc. w ochronie przed zgonem z powodu grypy. Czyli szczepienie łagodzi przebieg i zmniejsza ryzyko rozwoju powikłań grypy, a niektórych choćby chroni przed zachorowaniem" - wyjaśnił prof. Ernest Kuchar.

Rekomendowany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) poziom wyszczepialności w grupach ryzyka powinien wynosić 75 proc.

Jednak w Polsce zainteresowanie tą formą profilaktyki jest znikome. Po kilku sezonach wzrostów liczby zaszczepionych przeciw grypie cofnęliśmy się do poziomu sprzed pandemii. W ubiegłym sezonie szczepień jesienno-zimowych zaszczepiło się tylko 5,5 proc. Polaków.

Szczególnie ciężko grypę przechodzą osoby powyżej 65. roku życia, dzieci do pięciu lat, kobiety w ciąży, osoby z przewlekłymi chorobami: serca, płuc, niedoborami odporności (np. zakażenie wirusem HIV), cukrzycą, zastoinową niewydolnością serca oraz z otyłością.

Najczęstsze powikłania grypy to m.in. zapalenie płuc oraz zaostrzenie współistniejącej choroby przewlekłej, np. astmy, cukrzycy, choroby niedokrwiennej serca.

Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego z powodu grypy i jej powikłań umiera ok. 70-100 osób rocznie.

"W rzeczywistości zgonów spowodowanych przez grypę jest znacznie więcej. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, iż w Polsce przyczynia się ona do ok. sześciu tysięcy zgonów w przeciętnym sezonie" - podkreślił prof. Kuchar. Zgonów tych nie widać w statystykach, ponieważ jako przyczynę śmierci uznaje się zwykle chorobę przewlekłą, która zaostrzyła się w przebiegu grypy.

Specjaliści przypominają, iż kliniczny obraz grypy obejmuje: nagłe wystąpienie choroby, wysoką gorączkę utrzymującą przez klika dni, dreszcze, bóle głowy, stawów, mięśni, znacznie osłabienie, objawy ze strony układu oddechowego: zapalenie błony śluzowej nosa, ból gardła, suchy napadowy kaszel i poczucie ogólnego rozbicia.

"Dobra wiadomość jest taka, iż przeciwko wirusowi grypy mamy skuteczne leki - oseltamivir oraz od niedawna baloksawir. Ich działanie polega na zahamowaniu replikacji wirusa. Ale trzeba ten lek stosować szybko, wraz z rozwojem choroby skuteczność leczenia przeciwwirusowego słabnie" - wyjaśnił prof. Kuchar. Takie leczenie zastosować mogą profilaktycznie osoby z grup ryzyka po kontakcie z chorym.

"Natomiast trzeba podkreślić, iż na grypę nie działa ani powszechnie dostępna izoprynozyna, ani antybiotyki" - dodał specjalista.

Z grypą mierzą się w tej chwili również inne europejskie kraje.

We Francji od początku roku odnotowano gwałtowny wzrost liczby zachorowań na grypę. Sytuacja epidemiologiczna jest trudna, wskaźnik śmiertelności wyniósł 7,3 proc. w drugim tygodniu stycznia. W Niemczech ok. 60 proc. przeprowadzanych testów daje wynik pozytywny. Niepokojące wzrosty zachorowań zauważalne są również w krajach takich jak Włochy, Hiszpania oraz Wielka Brytania – podało w komunikacie biuro Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Chorób Infekcyjnych.

Idź do oryginalnego materiału