Tekst dr. Łukasza Jasińskiego, wolnorynkowca, adiunkta na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie oraz współpracownika Instytutu Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa:
Zmieniło się prawo dotyczące napojów energetycznych – nie można ich sprzedawać dzieciom i młodzieży poniżej osiemnastego roku życia.
Przepisy zrównujące pod względem sprzedaży energetyki z alkoholem i papierosami zostały ustanowione w sierpniu 2023 r., a zaczęły obowiązywać od nowego roku. Od 1 stycznia 2024 r. przy zakupie napojów zawierających kofeinę lub taurynę w ilościach przekraczających 150 mg/l trzeba okazać dowód osobisty. Za złamanie tego przepisu (sprzedaż osobie nieletniej) właścicielowi sklepu grozi grzywna do 2 tys. zł.
Wspólne dobro
Zmiana to kolejny przykład, w której politycy, poprzez tego rodzaju zakazy, próbują stworzyć pozory kontroli nad sytuacją oraz pozory podejmowania odpowiedzialnych decyzji w imię wspólnego dobra. Jednak rzeczywistość nazbyt często pokazuje, iż takie działania wywołują więcej negatywnych konsekwencji i są mało skuteczne. Rządzący niechętnie wycofują się także z już raz podjętych interwencji, co zwykle skutkuje wprowadzaniem kolejnych ograniczeń w przyszłości, kiedy te wcześniejsze nie zdają egzaminu.
Pominięcie subiektywizmu konsumenta i niezamierzone konsekwencje regulacji
W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę, iż bardzo często przy wprowadzaniu takich przepisów obowiązuje odgórna narracja kierująca uwagę bardziej na producentów czy sprzedawców niż na konsumentów. Jednak, wszystko co jest produkowane i sprzedawane na rynku, w ostateczności jest wynikiem niezależnych decyzji konsumentów. Nie są oni „ofiarami” podstępnych producentów i sprzedawców, ale jednostkami próbującymi zaspokajać swoje potrzeby w możliwie jak najlepszy sposób.
W tym kontekście liczy się jedynie subiektywna wola ludzi. To, czy ktoś woli pić wodę, mleko czy wino, nie jest zależne od oddziaływań fizjologicznych tych napojów, ale od wartości, jakie nadaje tym oddziaływaniom człowiek. jeżeli ktoś pije wino zamiast wody, nie mogę nazwać tych preferencji nieracjonalnymi. Mogę co najwyżej powiedzieć: na jego miejscu nie robiłbym tego. Jednak to, w jaki sposób ten ktoś dąży do szczęścia, jest jego sprawą, a nie moją1. Jak ujął to Ludwig von Mises: Inną kwestią jest to, czy przed uchwaleniem takich regulacji ktoś zadał sobie trud, żeby zbadać przyczyny spożywania takich napojów przez młodzież? Bez takiej, choćby pobieżnej, analizy trudno będzie bowiem liczyć na trwałą poprawę sytuacji. Dlatego, tradycyjnie, zdecydowano się na walkę ze skutkami niż z przyczynami. Takie „działania” polityków są lepiej widoczne mimo ich wątpliwej skuteczności.
Jeśli to zawartość kofeiny jest faktycznie problemem, to dlaczego zakaz obejmuje tylko energetyki? Wiele innych napojów zawiera podobne lub wyższe proporcje tego składnika, więc także one powinny zostać objęte zakazem.
Zwróćmy uwagę, iż znaczna zawartość kofeiny występuje między innymi w takich produktach, jak kawa, herbata, czekolada i napoje gazowane – w nich proporcje są zbliżone lub choćby wyższe od zawartości kofeiny w energetykach. Na przykład w przypadku konkretnych marek herbat może to być 200 mg kofeiny przypadającej na litr naparu lub więcej, a dla kawy proporcje te są jeszcze wyższe. Skoro celem ma być walka z przyszłymi powikłaniami sercowo-naczyniowymi oraz zaburzeniami układu krążenia, to taka regulacja powinna obejmować zdecydowanie większą liczbę produktów zawierających kofeinę.
Oprócz nieskuteczności nowych regulacji należy także zwrócić uwagę na wiele niepożądanych konsekwencji, które obejmą nie tylko konkretną grupę. Osoby poniżej 18. roku życia mogą zacząć poszukiwać legalnych substytutów, jak inne napoje zawierające kofeinę, ale w niższych proporcjach. Konsumpcja kawy, coli itp. może z tego powodu znacznie wzrosnąć. Nie jest zaskoczeniem, iż sami producenci zaczęli oferować nowe produkty, o niższej zawartości kofeiny, na przykład 140 mg/l, 120 mg/l itd. Z kolei sprzedawcy mogą oferować takie produkty po atrakcyjniejszych cenach w przypadku zakupu większej liczby sztuk.
Inne niepożądane skutki mogą być podobne jak przy obowiązującym zakazie produkcji i spożywania narkotyków, który nie spowodował ograniczenia ich konsumpcji. Sytuacja choćby się pogorszyła, gdyż chętni na ich konsumpcję zaczęli sięgać po nielegalne i mniej bezpiecznie produkty.
Paradoksalnie więc spożycie takich niezdrowych napojów wśród młodzieży może choćby wzrosnąć. A co w przypadku zakupu energetyka przez osobę dorosłą na przykład przy kasie samoobsługowej? Zgodnie z nowymi przepisami taki zakup będzie musiał zostać potwierdzony przez obsługę sklepu, tak jak odbywa się to w przypadku sprzedaży alkoholu. Zakupy przez to będą bardziej uciążliwie.
A podatek cukrowy?
Nie można również nie wspomnieć o niedawnych działaniach rządu mających (oficjalnie) doprowadzić do mniejszej konsumpcji niezdrowych napojów, a mianowicie o podatku cukrowym. Podatek ten obowiązuje od stycznia 2021 r. i obejmuje napoje z dodatkiem cukrów, substancji słodzących, kofeiny i tauryny. Na stronie rządowej czytamy, iż „ma wspierać prozdrowotne wybory konsumentów i ograniczyć spożycie słodkich napojów. Ma zniechęcać konsumentów do spożywania wysokosłodzonych napojów, a tym samym motywować producentów do redukcji ilości cukru i substancji słodzących w oferowanych produktach2”.
Czy wprowadzanie kolejnych regulacji świadczy o powodzeniu tych poprzednich? Raczej nie. Konsumenci (także ci młodsi) dalej nabywają dane produkty, ale po wyższych cenach, ograniczając przy tym inne wydatki. Kolejny raz potwierdza się też zasada, iż wprowadzanie kolejnych interwencji prowadzi do jeszcze większych komplikacji i problemów dla gospodarki.
Nie ma wolności bez odpowiedzialności
Nowe przepisy, w najlepszym wypadku, mogą jedynie czasowo ograniczyć konsumpcję napojów o wysokiej zawartości kofeiny. Osoba, która ukończy 18 lat, będzie mogła legalnie konsumować tego typu produkty przez resztę swojego życia.
Nie twierdzę, iż problem nie istnieje, ale uważam, iż zdecydowanie lepszym oraz mniej kosztownym rozwiązaniem byłoby zachęcanie do zdrowych nawyków żywieniowych w najbliższej rodzinie lub oddolna edukacja i uświadamianie młodych ludzi o możliwych niepożądanych skutkach związanych z nadmierną konsumpcją takich produktów. Czy to coś da, to inna kwestia. Patrząc na nawyki żywieniowe i styl życia wielu dorosłych Polaków, trudno jednak oczekiwać, iż takie zakazy spełnią swoją rolę, mimo iż są one szybsze i łatwiejsze do wprowadzenia. choćby jeżeli w tej chwili jesteśmy daleko od rozwiązania tego problemu, sytuacja taka nie powinna być przyczyną do wprowadzania kolejnych ograniczeń, które jeszcze bardziej skomplikują problem. Zwłaszcza, iż potencjalnych rozwiązań może być wiele, a ich odkrycie i (oddolne) wprowadzenie może zająć więcej czasu.
Tymczasem pozostawienie jednostkom wolnego wyboru wydaje się najbardziej racjonalnym rozwiązaniem. Każdy z nas jest odpowiedzialny za własny los i musi liczyć się z konsekwencjami swoich działań. Pamiętajmy – nie ma wolności bez odpowiedzialności.
Bibliografia i przypisy:
1. Ludwig von Mises, Socjalizm, ARCANA, Kraków 2009, s. 355.
2. https://www.biznes.gov.pl/pl/portal/00252.