Tekst Michała Niepytalskiego z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie:
Zmiany dotyczące wyrobów medycznych sygnalizował już na początku tego roku mecenas Filip Niemczyk – wyliczał, iż wprowadzono nowe reguły dotyczące reklamy bezpośredniej.
Wizytowanie osób wykonujących zawód medyczny w miejscu udzielania świadczeń zdrowotnych w celu reklamy może odbywać się:
– wyłącznie po uzgodnieniu terminu spotkania,
– poza godzinami pracy,
– po uzyskaniu zgody kierownika danego podmiotu leczniczego, a w przypadku praktyki zawodowej – zgody osoby wykonującej zawód medyczny w ramach tej praktyki – pisał ekspert.
Dotąd reklama bezpośrednia była dopuszczalna w przypadku produktów mających zastosowanie w ochronie zdrowia, które używane są uzupełniająco w terapii leczniczej, choć nie służą do zapobiegania chorobom ani ich leczenia, takich jak wózki inwalidzkie, pieluchomajtki, ortezy lub aparaty słuchowe.
Już od 2008 r. reklamodawcy leków nie mogli „nachodzić” lekarzy w miejscu pracy, czyli odwiedzać bez zaproszenia. Wówczas rozporządzeniem ministra zdrowia wprowadzono regulacje mówiące, iż na każde spotkanie reklamowe z lekarzem przedstawiciel medyczny lub handlowy ma obowiązek uzyskać zgodę kierownika placówki medycznej, w której ów lekarz pracuje. Rozporządzenie wprowadziło zastrzeżenie mówiące o tym, iż spotkania reklamowe nie mogą odbywać się w godzinach pracy lekarzy. choćby w czasie, który personel poświęca nie na pracę z pacjentami, ale np. na wypełnianie dokumentacji medycznej czy wręcz wypicie kawy.
Tymczasem w sprawie wyrobów medycznych panowała dotąd wolna amerykanka. W poprzedniej ustawie o wyrobach medycznych (z 2010 r.) słowo „reklama” nie padało ani razu.
Nowe przepisy stanowią dodatkową regulację, uszczegóławiającą rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z kwietnia 2017 r. Na dodatek przepis o „odwiedzaniu osób wykonujących zawód medyczny” w projekcie ustawy pojawił się dopiero pod koniec prac rządowych, więc nie był objęty konsultacjami społecznymi. Rozważano za to umieszczenie go w oddzielnym rozporządzeniu do ustawy (podobnie jest w przypadku reklamy produktów leczniczych – regulację reklamy bezpośredniej zawiera rozporządzenie do ustawy – Prawo farmaceutyczne). Zawarcie tych przepisów w treści ustawy teoretycznie zwiększa zatem ich rangę, ale i znacznie utrudnia ewentualne zmiany.
Nie da się jednak wykluczyć, iż doprecyzowujące zmiany okażą się niedługo konieczne dla zachowania skuteczności prawa. Ustawodawca pominął w przepisach definicję reklamy i wydaje się, iż miał ku temu powód. W uzasadnieniu pojawia się stwierdzenie, iż nie należy wprowadzać w ustawie takiej definicji, bo występuje w obowiązującym już wcześniej rozporządzeniu unijnym, a poza tym: „działalność reklamowa została szczegółowo omówiona w bogatym orzecznictwie sądowym, co jest dodatkową wytyczną przy ocenianiu kwalifikowania się danego rodzaju działalności jako reklamy”. Tyle iż doświadczenie wynikające z funkcjonowania analogicznych przepisów dotyczących produktów farmaceutycznych dowodzi, iż rzeczywistość ma się nijak do orzecznictwa. – Bywa, iż przedstawiciel firmy farmaceutycznej przychodzi i „prosi o przysługę” – żeby pamiętać o jego leku, a on może się odwdzięczyć jakimś drobiazgiem, np. książką. Podejrzewam, iż właśnie po to, by uniknąć zarzutu o reklamowanie – mówi Joachim Budny, przewodniczący zarządu Regionu Mazowieckiego OZZL.
Trudno, by kierownik podmiotu medycznego każdorazowo powracał do orzecznictwa, by przekonać się, czy dane działanie można uznać za reklamę. Nie pomaga też brak konsekwencji w stosowaniu terminologii ustawowej. W jednym miejscu jest mowa o odwiedzaniu „w celu reklamy”, a w drugim – „w celu promocji”. Warto jednak dodać, iż ustawa o wyrobach medycznych przewiduje srogie kary dla osób i podmiotów łamiących zasady dotyczące reklamy – choćby 2 mln zł. Być może to odstraszy osoby, które chciałyby naginać przepisy.
Tekst opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 4/2023.