Kiedy praca przejmuje kontrolę…

thepresja.pl 11 miesięcy temu

Autorka: Oliwia Nagajek

W społeczeństwie obserwujemy coraz więcej przypadków różnych uzależnień. Postrzegamy je jako zagrożenie, oceniamy negatywnie, piętnujemy, staramy się chronić przed nimi innych i pomagać tym, których ten problem dotyczy. Dlaczego więc z taką mocą nie walczymy z uzależnieniem od pracy?

„Najlepiej ubrane uzależnienie”

Pracoholizm można ująć najprościej jako nadmierną potrzebę pracy, która znacznie zakłóca zdrowie psychiczne i fizyczne, szczęście osobiste i funkcjonowanie społeczne. Choć nie jest ujmowane jako uzależnienie w znaczeniu konkretnego zaburzenia, to w ujęciu potocznym można je właśnie tak nazwać – jest to przymus pracowania. Łatwo pomylić pracoholizm z zaangażowaniem w wykonywane obowiązki, w którym przecież nie ma niczego złego. Granice są tutaj bardzo płynne, a wyznacznikami, które pozwalają odróżnić od siebie te dwa koncepty, są negatywne konsekwencje, często niewidoczne nie tylko dla otoczenia, ale też dla samego człowieka dotkniętego pracoholizmem. Przyczynia się to do społecznej aprobaty dla jego zachowań. Ponadto praca jest ważnym elementem życia większości ludzi, czymś powszechnym, a choćby oczekiwanym. I choć nie ma w tym nic mylnego, to jednak pracoholizm – niestety też coraz częściej występujący – z pewnością nie powinien być traktowany jako „normalność” dla człowieka naszych czasów. Nie bez powodu dr Bryant Robinson nazwał pracoholizm „najlepiej ubranym uzależnieniem”.

Pracoholizm niejedno ma imię

Kiedy myślimy o stereotypowym pracoholiku, pierwszym skojarzeniem jest zwykle osoba, która pracuje od rana do wieczora, nie ma czasu dla rodziny, znajomych, nie rozwija swoich zainteresowań i zaniedbuje zdrowie. Jest w tym wiele prawdy, jednak to tylko jedna z kilku twarzy tego zjawiska – wymiar behawioralny, czyli związany z zachowaniem, a więc i najbardziej uzewnętrzniony. Jednak równie ważne są te wyznaczniki pracoholizmu, których nie widać. Osoba, której dotyczy ten problem, wpada w swego rodzaju obsesję na punkcie pracy, nie jest w stanie w żaden sposób kontrolować uporczywych myśli z nią związanych. Niezwykle istotne są tu również odczucia i emocje – praca wydaje się być jedynym źródłem szczęścia, zaś jej brak wiąże się z nieprzyjemnymi uczuciami, takimi jak lęk, wstyd czy smutek. Pracoholik walczy z wyrzutami sumienia, kiedy nie pracuje. Nie będąc w pracy fizycznie, jest w niej swoimi myślami.

Kiedy zachować szczególną czujność?

Pracoholizm częściej dotyka osób o wysokiej sumienności i perfekcjonizmie oraz przekonaniu na temat własnej skuteczności w pracy. Te cechy wzmagają poczucie odpowiedzialności za efekty nie tylko swoich działań, ale też działań współpracowników. To często prowadzi z kolei do brania na siebie zbyt wielu obowiązków, spowodowanego problemem z delegowaniem zadań – przekonanie o swojej wysokiej skuteczności sprawia, iż wolę wszystko robić samemu, bo ja zrobię to najlepiej.

Bardzo ważne jest też środowisko pracy. Kiedy w organizacji wyczuwalna jest presja, żeby dużo pracować, nieustannie podnosić swoją produktywność, osiągać coraz wyższe wyniki i konkurować ze współpracownikami, znacznie wzrasta zagrożenie popadnięciem w pracoholizm. Największą podatność tworzy więc kombinacja własnych cech i przekonań oraz środowisko pracy, które poddaje pracowników nieustannej presji i utwierdza w nich skłonności do przepracowania.

Jak walczyć z pracoholizmem?

Jak w każdym przypadku – lepiej zapobiegać niż leczyć. Prewencja leży nie tylko po stronie pracownika, ale też po stronie pracodawcy. Coraz więcej organizacji decyduje się na wprowadzenie mentoringu lub coachingu dedykowanego swoim pracownikom, żeby lepiej zbadać ich potrzeby, czynić pracę bardziej efektywną, ale też zapobiegać niezdrowym schematem. Kierownictwo natomiast powinno zachęcać swój zespół do delegowania zadań i dbania o swój ogólny dobrostan, a także dać pracownikom większą autonomię i elastyczność w pracy, czyli np. nie narzucać z góry kilku projektów do koordynacji lub dać możliwość pracy hybrydowej tym, którym ułatwia to produktywne działanie. Niezwykle istotna jest samoświadomość i umiejętność stawiania granic, a także znajomość swoich możliwości i realna ocena, na ile jestem w stanie zaangażować się w pracę, żeby nie brać na siebie więcej, niż da się unieść.

Niestety prewencja nie zawsze pojawia się w organizacji i nie zawsze jest skuteczna. Coraz więcej osób żyje, żeby pracować, myślami potrafi być „w pracy” 24 godziny na dobę. Bardzo ważne jest okazanie wsparcia i zrozumienia ze strony bliskich. W części przypadków niezbędna jest terapia, podczas której osoba bada swoje potrzeby, odkrywa zaniedbane z powodu pracy ważne sfery swojego życia i stara się znajdować na nie czas, co pozwala automatycznie zmniejszać czas pracy. Czasami niezbędna jest terapia systemowa całej rodziny, która często zostaje zaniedbana na rzecz pracy i potrzebuje głębszego uleczenia.

Najważniejsze jest, żeby nie lekceważyć przejawów pracoholizmu – czy to u samego siebie, czy u drugiej osoby. W dobie „wyścigu szczurów”, nacisku na jak największe wyniki, produktywność, walki o pozycję w firmie bardzo łatwo wpaść w pułapkę nadmiernego, niezdrowego zaangażowania w pracę. Tym bardziej niezbędna jest uważność, samoświadomość i dbanie o swoje relacje z innymi, a także pasje, a jeżeli okaże się, iż praca uniemożliwia znalezienie czasu w te sfery życia, warto to przemyśleć i nie dać się wciągnąć w błędne koło pracoholizmu.

Oliwia Nagajek

Studentka V roku Psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Miłośniczka psów i kotów, rozmów przy kawie, fotografii, górskich (i nie tylko) wędrówek. Zdobywaną na studiach wiedzę wplata w codzienność i wykorzystuje w kontakcie z drugim człowiekiem, co przejawia się między innymi w jej działalności w Dominikańskim Duszpasterstwie Akademickim „Beczka”.

Idź do oryginalnego materiału