Wywiad z Bianca-Beatą Kotoro
Rozmawia: Magdalena Łyczko
W zaciszu gabinetu wysłuchuje ludzkich dramatów, o tym jak choroba zrujnowała poczucie własnej wartości albo obrzydziła widok własnego ciała pełnego blizn. Przekonuje, iż przed bliską osobą warto być szczerym, nie bać się i odsłaniać miękkie podbrzusze, choćby to ze stomijnym workiem. Jak to zrobić? Magdalenie Łyczko o bliskości, kobiecości, męskości i potrzebie pracy nad sobą opowiada psychoseksuolożka Bianca-Beata Kotoro.
Magdalena Łyczko: Porozmawiamy o akceptacji?
Bianca-Beata Kotoro: Hasło: akceptuj siebie, swoje ciało. Kochaj je, bo jest twoje – to wszystko traci trochę na mocy i jest bardzo wyświechtane, przez media, również te społecznościowe. Znane powszechnie osoby pokazują się jako te akceptujące siebie, ale tylko poprzez filtr lub photoshop’a. Zwłaszcza kobiety wciąż się na to nabierają. Wierzą, iż można mieć 60 lat i jędrne ciało jak dwudziestolatka. Nie da się! Ale każda sześćdziesiątka można świetnie wyglądać i znakomicie czuć się we własnym ciele, właśnie dzięki akceptacji – bo to solidny fundament, na którym wiele można zbudować.
MŁ: Z jakich materiałów ten fundament postawić? Czyli co zrobić, żeby ta akceptacja nie była warunkowana: na pewno zaakceptuję siebie, gdy schudnę 10 kilogramów…
B-BK: Do mojego gabinetu trafiają kobiety, które nieraz płaczą nad tym, iż martwiły się jakimś wałkiem na brzuchu, a teraz będą mieć worek. Kiedyś chciały zoperować sobie piersi, teraz płaczą – bo stoją w przededniu mastektomii. Zanim dopadną nas choroby i operacje, bądźmy dla siebie łaskawi. Ciągle szukamy tego, co jest niewłaściwe, nie mieści się w jakiś kanonach, które nie wiadomo kto ustalił, itd. Popatrz na swoje ciało, jak na dzieło sztuki, nigdy nie będzie idealne, ale jest jedyne w swoim rodzaju. Pozwala robić – tu każdy może wymienić rzeczy które się lubi – pływać w morzu, chodzić na spacery, jeździć na rowerze, pić ulubioną kawę…
Można nie mieć piersi, nogi, zyskać worek i wciąż być atrakcyjną. Nie mylmy niedoskonałości z kwestią dbania. Bo jakiekolwiek kalectwo, wada, dysfunkcja, uszczerbek na zdrowiu nie zwalnia nas od dbania o siebie. Odnosząc to wszystko do akceptacji w związku. o ile jest to mocne uczucie, silne pożądanie i fascynacja, to słowa: „Jesteś absolutnie przepiękna, szaleje za tobą” – nie będą czymś pustym, tylko emocjonalnym, prawdziwym wyznaniem.
MŁ: Trudno uwierzyć w to, iż można być dla kogoś atrakcyjnym skoro się takim nie jest dla samego siebie…
B-BK: Zawsze powtarzam, iż najtrudniejszą pracą w życiu jest ta, którą wykonujemy nad sobą. jeżeli poczucie własnej wartości czy atrakcyjności było mocno zachwiane przed wyłonieniem stomii, to teraz z workiem, może legnąć w gruzach. W takim przypadku warto zrobić kilka kroków wstecz, żeby najpierw wzmocnić to, co było. Jak? Trzeba na siebie patrzeć z czułością. Stanąć przed lustrem i dostrzec w sobie coś, co się lubi. Kiedy pytam o to pacjentów, często słyszę – nic. Mówię, nie ma takiej możliwości, żeby nienawidzieć każdą część ciała. Wtedy zadaję ćwiczenie – jeżeli jest cokolwiek co lubisz, ułóż to w jakimś porządku, na przykład od 1 do 10, gdzie dziesięć znaczy najmniej. To co jest na szczycie listy, zawsze daje mi punkt zaczepienia do dalszej pracy z pacjentem.
Jak przygotować się psychicznie do wyłonienia stomii? To nowy rozdział w życiu, trudno przewidzieć jak zareaguje otocznie, a co dopiero osoba, której stomia dotyczy bezpośrednio. Można zapytać o doświadczenia innych ale…
Przede wszystkim nie panikować. Racjonalizować – już nie będę czuć bólu, będę spontanicznie wychodzić z domu, itd… Słuchać siebie. Zbieranie opinii jest dobre, ale każdy przypadek jest szalenie indywidualny, to trochę jak z ciążą. Każdy poród to inna historia. Wysłuchiwanie przeżyć innych, może nam zaburzyć własny odbiór, nastawić nas negatywnie albo dać złudne nadzieje.
Przed operacją, proponuje pacjentom, żeby zdobyli worek stomijny, dotknęli go, oswoili się z jego widokiem, bo przecież najbardziej boimy się tego, co nieznane. Potem proszę, by ugotowali kisiel i wlali kilka łyżek do worka, następnie przykleili worek na brzuchu i poczuli go, jego obecność, ciężar i sprawdzili jak czują się z nim pod ubraniem, co trzeba będzie zmienić, a co nie itd. Na początku może być po prostu dziwnie.
W dużej mierze to od pacjenta zależy, jak przygotuje ciało i umysł na taką zmianę. Ja mogę pomóc, dać „narzędzia”, ale pracę trzeba wykonać samodzielnie. Oswajanie się, ze stomią przed zabiegiem, pozwala łagodniej wejść w nową rzeczywistość.
MŁ: Bywa, iż z powodu niezrozumienia sytuacji, rodzina odsuwa się albo wyklucza stomika, potem odchodzi partner lub partnerka… to duży kaliber emocji, z którymi można sobie nie radzić.
Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, iż sam brak akceptacji stomii to rzadko jedyny powód, dla którego ktoś się odsuwa, czy porzuca partnera. Najczęściej to tylko wykorzystanie sytuacji, a w tle dzieje się wiele dodatkowych rzeczy. Nie wykluczam, iż ktoś może nie akceptować stomii – ma do tego prawo, ale tam gdzie jest uczucie pomiędzy ludźmi, żadna choroba, ani kwestia później zdrowienia, ani protez, czy worka stomijnego nie wpłynie na kwestie atrakcyjności. To przez cały czas będzie ta moja ukochana osoba.
Kiedyś bardzo dużo dyskutowano w przestrzeni społecznej, czy mężczyzna powinien być przy porodzie, bo jak się napatrzy, to potem będzie miał traumę i straci ochotę na seks. Gdyby tak było, mężczyźni, którzy mają takie doświadczenie powinni być impotentami, a przecież nie są. jeżeli patrzenie na worek jest dla kogoś trudne, porozmawiajmy o tym.
Szczerość jest niezbędna, ale może przegrać ze zmęczeniem psychicznym czy fizycznym po operacji. Pacjent wraca do domu z nadzieję, iż może będzie lepiej – a dostaje cios. Dlaczego wciąż tak trudno nam rozmawiać, szczególnie o intymności?
Nie każdy jest wygadany, otwarty, odważny, żeby zabrać głos. A przecież własne potrzeby trzeba komunikować. W praktyce oznacza to, żeby on mógł spowodować, by mi było cudownie, muszę wiedzieć co lubię. NIestety bardzo często nie potrafimy choćby nazwać czego chcemy. Sfera domysłów, w kwestiach intymnych nie sprawdza się. Prędzej czy później rozmowa musi się pojawić. Nie koniecznie trzeba ją zaczynać w łóżku, jeżeli ktoś się wstydzi, paraliżuje go lęk, można iść na spacer, usiąść choćby plecami do siebie i trzymając się za rękę rozmawiać. Nie musimy siedzieć vis a vis na dystans dłoni i cały czas utrzymać kontakt wzrokowy. Ważne, żeby nie czarować, nie błądzić, nie owijać w bawełnę, czy liczyć na to, iż druga strona się domyśli, tylko stawiać na szczerość: „Mimo, iż ty mnie akceptujesz, ja sam/sama mam z tym jeszcze problem.” „Worek mnie krępuje, czy możesz od połowy brzucha do podbrzusza na razie jeszcze nie dotykać?” Albo: „Moją ręką pokieruję gdzie możesz mnie dotykać.” jeżeli para nie jest w stanie dogadać się samodzielnie, zawsze można skorzystać z pomocy specjalisty. Słyszę, iż ludzie mówią „o seksie się nie rozmawia, seks się uprawia.” Oczywiście możemy uprawiać ziemię, seks również możemy uprawiać, ale trudno to robić dobrze i z satysfakcją bez słowa.
Można opracować własny sposób komunikacji…
Mogą być jakieś słowa klucze lub inne sygnały, które znaczą coś, na co się umówiliśmy. Przypomina się mi historia takiej cudownej, dojrzałej pary, która sama w trakcie terapii wpadła na taki pomysł. On stomik, ona nie. Ich kontakty regulowała ona – bielizną, sygnałem dla niego, była bielizna, którą zakładała na noc. Zwiewne majteczki oznaczały: oh bardzo, bardzo mam na ciebie ochotę, majtki w stylu sportowym – okej możemy spróbować ale nie wiem, co z tego wyjdzie. Gdy pojawiała się w bardzo zabudowanych, typu barchanki – on wiedział, iż ma szansę wyłącznie na pocałunek na dobranoc. To jedyny sposób, w którym możemy mówić o czytaniu potrzeb drugiej strony ale nie liczmy na to, iż druga strona się domyśli albo wyczyta między słowami.
Znam historię stomiczki, która ozdabiała worek cekinami, bo to nakręcało pożądanie męża…
To jest właśnie to, co możemy zdziałać naszymi uczuciami, umysłem i pożądaniem. Znajomość drugiej osoby i nasza kreatywność to podstawa. Nie jest kwestią zero-jedynkową, iż rozpalamy się tylko gdy widzimy boskie, doskonałe ciało, a sprawność fizyczna jest bez zarzutu. U każdego z nas dzieje się to pomiędzy uszami czyli w naszym mózgu. Seks zawsze zaczyna się w głowie. I to jest najważniejszy organ odpowiedzialny za satysfakcję w życiu intymnym.
Po jakim czasie od wyłonienia stomii możemy wrócić do aktywności seksualnej?
Statystycznie potrzeba około sześciu miesięcy na regenerację całego organizmu. Oczywiście nie oznacza to, iż przez pół roku wystrzegamy się jakiejkolwiek bliskości – trzymania się za rękę, dotyku, całowania czy przytulania. Znam osoby, które po dwóch miesiącach wróciły do aktywności seksualnej, nie wiązała się ona stricte z kwestią penetracji ale namiętnym, wszędobylskim pocałunkiem, który również jest aktem seksualnym i erotycznym dotykiem. Każdemu, kto ma ochotę powiedzieć, iż to nie wystarczy, od razu odpowiadam, tu nie chodzi o to, czy ma tylko wystarczyć, istotny jest punkt wyjścia. Ważne jest, żeby robić to stopniowo. Na początek warto odpowiedzieć sobie na pytanie: co dla mnie/nas powrót do seksualności oznacza?
Kiedy warto skorzystać ze wsparcia do seksuologa?
Gdy pomimo jakiś prób, które podjęliśmy albo boimy się ich podjąć, nic nam nie wyszło, bo jest sporo w nas lęków, a jednocześnie widzimy, iż nasze życie seksualne przygasa. Słyszymy o kwestii cudowności orgazmu i iż trzeba współżyć, codziennie albo chociaż co trzeci dzień, dla utrzymania związku i zdrowia. Owszem, seks jest zdrowy i dużo dobrego robi w związkach ale musi być jakościowy, a nie tylko ilościowy, wtedy jest więziotwórczy i obustronnie pożyteczny. Może być raz lub dwa razy w miesiącu i dawać wystarczającą satysfakcję danej parze.
To nie jest też tak, iż przychodzimy do specjalisty, dostajemy cudowną, tajemniczą receptę i ona natychmiast zadziała. To będzie wymagało pracy, przyjrzenia się temu, co rzeczywiście para może zrobić, jakie są oczekiwanie względem dobrej seksualności. Co jest możliwe do zrealizowania, a co jest fikcją. Czasem pacjenci mają błędne wyobrażenia, żyją w fikcji. Para, która żyje ze sobą trzydzieści lat, dziwi się, „jak na siebie patrzymy, to już nie ma takich amorów, jakie były trzy dekady temu. Czy to oznacza, iż czas na wtórny rynek małżeński?” Nie, na początku związku jest celebra, przygotowujemy się, nakręcamy się, non stop coś planujemy – może dzisiaj się z nim, z nią zobaczę, może pójdziemy do kina, a może na drinka… ale zapominamy o tym i przypisujemy to spontaniczności, choć wcale spontaniczne to nie było.
Z jakimi problemami intymnymi mierzą się stomicy?
Przy kwestiach wyłonienia stomii, u mężczyzn mogą pojawić się problemy z wytryskiem, erekcją, jest niepełna albo w ogóle jej nie ma, bo np. jedną z ewentualnych konsekwencji pooperacyjnych jest naruszenie czy uszkodzenie nerwów. To nie oznacza, iż taki mężczyzna jest sparaliżowany od pasa w dół i nic nie zdziała. Żeby zacząć nad tym pracować pacjent musi zmierzyć się z własną fizjologią. Poobserwować, kiedy co się dzieje, sprawdzić jakie jest czucie, czy coś się zmieniło po operacji, jak wygląda kwestia erekcji. Trzeba dokonać oceny kiedy i w jakich okolicznościach sztywnieje penis, np. po zapełnieniu pęcherza, rano, wieczorem, w momencie dotyku, jakiego dotyku… Tu też poruszamy kolejny temat tabu – kwestię masturbacji. Mężczyznom przystoi, masturbująca się kobieta, to wstyd.
Kto pierwszy otwiera drzwi gabinetu, kobiety czy mężczyźni? Płeć różnicuje problemy?
W chwili obecnej ilość kobiet i mężczyzn jest mniej więcej taka sama. Ale każda płeć na wstępie przychodzi w innym celu. U kobiet najpierw zaczyna się od kwestii emocji, a później sprawy techniczne. U mężczyzn odwrotnie – mężczyzna przychodzi gdy jest już niemal załamany, iż już nie jest męski, iż sprzęt nie działa i co można zrobić.
Do seksuologa Polacy chodzą w parach czy raczej indywidualnie?
Niestety rzadko się zdarza, żeby od razu przychodzili ludzie w parach. Pomimo, iż problem dotyczy dwojga konkretnych osób. Na ogół przychodzą indywidualnie, dopiero poproszeni o przyjście z drugą połówką, zjawiają się razem. Oczywiście są pewne rzeczy, które pacjenci chcą „przegadać”, sami ze sobą, zmierzyć się z problemami czy traumami. Żeby była jasność, nie wszystko jest dla uszu partnera czy partnerki. Nie można mylić kwestii uczciwości względem drugiej strony z potrzebą przepracowania czegoś, co wpływa na obecne życie seksualne, a nie było związane z tą osobą, z którą w tej chwili żyjemy. Dobre relacje w łóżku, to oczywiście kooperacja dwojga ludzi. Wszystko w dobrym seksie opiera się na wzajemności – wzajemnym zaufaniu, wzajemnej akceptacji, przyjemności itd. Zgody dwóch osób, przecież choćby słowo seks w języku polskim istnieje w licznie mnogiej tak jak drzwi, a więc nie dotyczy mnie, tylko nas.
Czego nauczyła panią kooperacja ze stomikami?
Na pewno tego, iż nie należy do nich mówić: rozumiem ciebie. o ile nie mamy stomii, to na pewno nie rozumiemy tego, w takim kontekście jak oni. Należy o tym pamiętać. Warto za to być otwartym, kreatywnym, szukać odpowiedzi na pytania: Co mogę dla ciebie zrobić? Co ty możesz zrobić dla siebie? Zaplanować wspólnie na nowo życie tak, aby można było dobrze żyć i funkcjonować z workiem. Może wspólnie przełamiemy jakieś tabu? Zastanowimy się, co możemy zrobić aby osoba uwierzyła, iż jej atrakcyjność nie została naruszona operacją, i pomimo iż będzie inaczej, to TO inaczej nie jest złe i negatywne, tylko inne, nieznane…Czeka nas wyzwanie poznania i oswojenia. A jak wiemy cytując Antoine de Saint-Exuperego: „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu… (Mały Książę)
Za co lubi Pani swoją pracę?
Dzięki mojej pracy mogę poznawać świat, który jest zaludniony wspaniałymi ludźmi. Każdego dnia dokonuję nowego odkrycia, bo każdy pacjent to inna historia. To opowiadanie, które nieświadomie, każdy z nas pisze. Indywidualność i niepowtarzalność jest czymś fascynującym i pociągającym, przez nią i dzięki niej, nie można powiedzieć – wiem już wszystko. Mówię pacjent, myślę człowiek. Lubię moją pracę za doświadczenia i wyzwania, które są zbiorem bez końca. Każda wizyta to poznanie i nauka – z mojej perspektywy to coś wspaniałego. Bo ważne jest „codziennie patrzeć na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy”(Eric-Emmanuel Schmitt „Oskar i pani Róża”)