Rozmawiamy 12 grudnia rano. Czy to pana ostatni dzień pracy na stanowisku wiceministra zdrowia?
– Prawdopodobnie tak. Po rozmowie z panem mam zaplanowane ostatnie spotkania z pracownikami. Co wydarzy się potem? Zobaczymy. Jak to się mówi, nie znasz dnia ani godziny…
Nie chciałby pan tej funkcji pełnić także w rządzie premiera Donalda Tuska?
– Gdyby taka propozycja się pojawiła, przeanalizowałbym ją. Realizacja zadań w resorcie to misja. Zawsze dopiero po zakończonej pracy zastanawiałem się nad nowym wyzwaniem. Nie wykluczam żadnych rozwiązań.
I to mimo trudów pracy?
– W ministerstwie zdobyłem interesujące doświadczenie, wiele się nauczyłem. Pracowałem z poczuciem misji, pomimo ataków i nie dla pieniędzy – bo niższe dochody roczne miałem jedynie przed 1999 rokiem, więc to nie pensja decyduje o moim zaangażowaniu. 9 grudnia minęło 2000 dni, od kiedy zacząłem pracę w Ministerstwie Zdrowia. W innym miejscu mógłbym zarobić więcej. Była to praca wymagająca, całodobowa i odpowiedzialna, która dotyczy zdrowia i życia milionów obywateli. Misja jest najważniejsza – ważniejsza od polityki.
Mimo ataków – bo dziennikarze niektórych mediów niesprawiedliwie krytykowali nasze decyzje refundacyjne.
Może łatwo krytykować, iż nie refunduje się terapii za kilka milionów złotych. Trudniej zrozumieć, iż trzeba za to zapłacić ze wspólnych i niewystarczających pieniędzy, iż jest to uzależnione od możliwości finansowych Narodowego Funduszu Zdrowia. Część przedstawicieli firm farmaceutycznych też tego nie rozumie lub nie chce zrozumieć, część dziennikarzy również. Oczekiwania są niezasadne i nierozsądne.
Współpraca z branżą farmaceutyczną bywała trudna, bo wiele ich postulatów było złożonych lub po prostu niemożliwych do zrealizowania. Czasami odnosiłem wrażenie, iż podczas negocjacji dotyczących objęcia refundacją leków jej przedstawiciele wychodzili z roli partnera, chcąc wejść w rolę decydenta. Takie podejście było nieakceptowalne dla Ministerstwa Zdrowia. Negocjacje muszą odbywać się w formie transparentności, a każdy z naszych partnerów siadał do nich na równych prawach. W przypadku wielu firm wydaje się, iż ich celem jest sprzedaż lekowa – działalność typowo biznesowa. Podam przykład. Firma AstraZeneca zdecydowała się pracować nad szczepionką przeciw COVID-19 i ją dystrybuować, oferując ją po kosztach. To się chwali. Inne firmy za wszelką cenę dążą do zysku, często zapominając o pacjentach. Dla niektórych pieniądze są wyłącznym celem – dla innych misja, a zysk i tak będzie. Myślę, iż w dłuższej perspektywie ci pierwsi stracą. niedługo jednak Europa i świat się zorientują, iż przy cenach proponowanych przez firmy farmaceutyczne nie będzie stać państw na zakupy coraz większej liczby ciągle droższych terapii.
Najważniejsze w pracy wiceministra zdrowia zajmującego się lekami jest to, iż mimo iż interesariuszy jest zbyt dużo, to ostatecznie pacjenci zyskują. Wydaje mi się, iż tak też było, kiedy pracowałem w resorcie. Nie żałuję tego czasu – nie straciłem ani jednego dnia, choć bywały sytuacje trudne, robiliśmy wszystko, co mogliśmy. Negocjowaliśmy dopuszczenie nowych terapii, mając określone możliwości finansowe.
Wiceminister zdrowia od leków jest w trudnej sytuacji – zawsze znajdzie się jakiś drogi lek, którego działanie mogłoby pomóc i na którego refundację czeka część pacjentów...
– Zgadza się i nie jest to związane z tym czy innym ugrupowaniem politycznym. Ważne jest, aby osoba odpowiedzialna za leki w ministerstwie była doświadczona i rozsądna. Pieniędzy jest tyle, ile jest uzgodnione w procesie politycznym i na ile stać państwo i obywateli – im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej. Poza tym zdrowie, a szczególnie polityka lekowa, powinny być wyjęte z bieżącej polityki.
Tak było z podsekretarzem stanu Piotrem Warczyńskim. Zmienił się rząd, a on pozostał w Ministerstwie Zdrowia, w którym pracował w latach 2014–2017.
– Tak, i to było dobre rozwiązanie. Pan Piotr miał olbrzymie doświadczenie w administracji ministerialnej oraz doświadczenie lekarskie i wiedzę medyczną, był bardzo dobrze oceniany jako wiceminister. Podobnie było w przypadku Wacławy Wojtali, podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 2001–2007. Ważne, aby była ciągłość w resorcie i dobra komunikacja wśród szefostwa.
Jak pan ocenia współpracę z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim?
– Pan minister dał mi całkowicie wolną rękę w zakresie polityki lekowej. Tylko w niektórych sprawach kontaktowałem się z nim i uzyskiwałem pewne zgody. Dzięki temu mam poczucie, iż w zakresie polityki lekowej udało się nam wspólnie zrobić dużo dobrego. Udało się objąć refundacją wiele nowych terapii, w sposób szczególny zyskali na tym między innymi pacjenci z chorobami populacyjnymi – na przykład układu sercowo-naczyniowego czy chorzy na cukrzycę. Zmiany w programach lekowych – między innymi w chorobach onkologicznych i rzadkich – realizowane są bardzo szeroko. Większość programów lekowych, wskazań do chemioterapii, wskazań pozarejestracyjnych w refundacji aptecznej została już wykonana. Prace nad pozostałymi trwają. Ważne było stałe i stopniowe poszerzanie dostępu do nowoczesnych technologii lekowych.
Praca w Ministerstwie Zdrowia dała mi satysfakcję i poczucie sprawczości – jej efekty po prostu było widać, a to zawsze mobilizuje do dalszego wysiłku. Do sukcesów zaliczam z pewnością to, iż udało się osiągnąć stosunkowo dobre relacje ze wszystkimi środowiskami, z którymi współpracowałem.
A co z Pfizerem, który pozwał Polskę za niewywiązanie się z umowy dotyczącej zakupu szczepionek przeciw COVID-19 – firma farmaceutyczna zażądała zapłaty 5 644 290 747 zł.
– Mogę powiedzieć jedynie, iż 5 grudnia sąd pierwszej instancji w Brukseli, na wniosek firmy, odroczył rozprawę w sprawie pozwu koncernu farmakologicznego Pfizer przeciwko Polsce, do dnia 30 stycznia 2024 r.