Katedra sosnowiecka |
Pierwszy raz na ingresie nowego biskupa byłam na przełomie marca i kwietnia 2009 roku, kiedy rządy nad naszą diecezją obejmował ksiądz biskup Grzegorz Kaszak. Zresztą kiedy zmarł jego poprzednik, a zarazem pierwszy biskup sosnowiecki Adam Śmigielski (więcej o nim pisałam w >>tej<< i >>tej<< notce) to też byłam na jego pogrzebie. Dlaczego więc nie miałabym być na uroczystym przejęciu diecezji przez jego następcę? Zresztą potraktowałam to jako miły przerywnik intensywnej nauki przed egzaminem maturalnym. kilka pamiętam z tamtego dnia. Paradoksalnie najbardziej w pamięci utkwiło mi to, iż w pewnym momencie podczas procesji odwrócił się w moją stronę obecny wówczas abp Franciszek Macharski i chyba jakoś mnie rozpoznał, bo uśmiechnął się do mnie. A może tak mi się wtedy wydawało.
Nic nie zapowiadało tego, iż następny ingres w naszej diecezji będzie tak szybko. Biskup Grzegorz Kaszak w dniu objęcia diecezji sosnowieckiej miał zaledwie 45 lat i w perspektywie przynajmniej 30 lat władania naszym lokalnym Kościołem. Owszem, mogło się zdarzyć wiele sytuacji, które skróciłyby ten pontyfikat, jednak to co się działo przynajmniej w ciągu ostatniego 1,5 roku przeszło wszelkie ludzkie pojęcie. Biskup Kaszak złożył rezygnacje ze sprawowanego urzędu, którą papież Franciszek przyjął, a jako tymczasowego biskupa administracyjnego wyznaczył arcybiskupa katowickiego, ks. Adriana Galbasa.
Nastąpił prawie półroczny okres bezbiskubstwa (moja analogia do terminu bezkrólewia). Co prawda do diecezji regularnie przyjeżdżał wspomniany abp Galbas, ale wiadomo, iż to jest stan przejściowy. Wydaje mi się też, iż jego kompetencje do rządzenia diecezją były ograniczone do tego, co było absolutnie niezbędne. A więc wszyscy zainteresowani czekali na ogłoszenie decyzji papieża Franciszka co do nowego pasterza. Decyzja owa została podana do publicznej wiadomości 23 kwietnia, we wspomnienie św. Wojciecha, męczennika i jednego z głównych patronów Polski. Akurat miałam wtedy zajęcia w formie zdalnej. Na facebooku niemal natychmiast pojawiła się ta informacja (mam "polubiony" profil diecezji). Zaintrygowana sprawdziłam kim tak adekwatnie jest owy biskup Artur Ważny, którego nazwisko mówiło mi tylko tyle, iż miał być koncelebransem Mszy świętej w 100-lecie istnienia Towarzystwa Ciemnych Typów i gościem specjalnym spotkania odbywającego się po niej. Znając samą siebie to pewnie i tak bym poszukała o nim informacji bliżej wspomnianego stulecia, a tak to tylko przyspieszyłam ten proceder. Bardzo gwałtownie padła też wiadomość o ingresie zaplanowanym na 22 czerwca. Wcześniej, 8 maja, tym razem we wspomnienie drugiego z głównych patronów naszego kraju - św. Stanisława męczennika, odbyło się jednak formalne przejęcie diecezji przez biskupa Ważnego. Od tego momentu to on jest wymieniany jako biskup miejsca w modlitwie eucharystycznej.
Staram się żyć wydarzeniami mojego lokalnego Kościoła, toteż wiedziałam, iż będę obecna na ingresie. Tym bardziej, iż w tym dniu wyjątkowo nie wypadł mi żaden wyjazd ani żadne inne wydarzenie, a to nie takie łatwe w bieżącym miesiącu. Ale może po prostu ktoś na górze tak poukładał mi różne rzeczy, abym mogła wziąć w nim udział? W każdym razie w sobotnie przedpołudnie dotarłam do sosnowieckiej katedry, gdzie punktualnie o 12:00 miała miejsce Msza święta, podczas której już w uroczysty sposób obejmował swój nowy urząd. Zresztą, jak sprawdzałam w internetowym archiwum, ingres bpa Kaszaka też miał miejsce w samo południe. Tego jednak moja pamięć nie odnotowała. Na miejscu byłam trochę przed czasem, toteż zdążyłam jeszcze wejść do katedry. Nie pchałam się jednak specjalnie do jej wnętrza, a zostałam w jej przedsionku. Po pierwsze, były tam jeszcze miejsca do siedzenia, po drugie, był to doskonały punkt obserwacji procesji wejścia i wyjścia. Przy okazji mogłam się przywitać z pochodzącej z mojej rodzinnej parafii księdzem Paulem, a adekwatnie to Paulem, bo po święceniach kapłańskich stwierdził, iż przy takim stażu znajomości (nota bene sięgającym dosłownie piaskownicy) mogę mu dalej mówić na ty.
Tuż przed 12:00 zaczęły bić dzwony, a chór zaintonował pieśń "O Panie tyś moim Pasterzem". Służba porządkowa dbała o to, aby zrobić szerokie przejście, przez które podążali dostojnicy kościelni - klerycy, liturgiczna służba ołtarza, księża z rocznika święceń biskupa Artura, zaproszeni biskupi i arcybiskupi i w końcu on - biskup Artur, ramię w ramię z arcybiskupem Adrianem Galbasem. Oboje uśmiechnięci i błogosławiący zebrany lud. Tuż po przekroczeniu progu katedry nowy biskup otrzymał do niej symboliczny klucz, który z czcią ucałował.
Po dotarciu do ołtarza i pozdrowieniu wiernych słowami "Pokój z Wami", słowa powitania wygłosił kanclerz Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu, a także jeszcze raz odczytano dokument Stolicy Apostolskiej zatwierdzający wybór dotychczasowego pomocniczego biskupa diecezji tarnowskiej na biskupa diecezji sosnowieckiej (pierwszy raz odczytano go 8 maja).
Następnie nuncjusz apostolski w Polsce, abp Antonio Guido Filipazzi podał mu pastorał na znak przekazania mu władzy nad tym Kościołem. Warto zwrócić uwagę na jego wymowne wykończenie - oto widnieje na nim niewielka rzeźba przedstawiająca scenę, w której Chrystus obmywa nogi apostołom. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim i mnie niezwykle to ujęło. choćby przemknęło mi przez myśl, iż Księdzu Niosącemu Światło też by się spodobało. W końcu jeden z wersów z Ewangelii św. Jana opowiadający o obrzędzie obmycia nóg apostołom obrał sobie na swoje kapłańskie zawołanie.
Nie wiem jakie zawołanie miał biskup istotny jako kapłan. Jako biskup obrał sobie motto "Ojcowskim sercem". Zostało ono zaczerpnięte z tytułu listu apostolskiego papieża Franciszka ogłaszającego w Kościele Rok św. Józefa. To właśnie w tym szczególnym roku rozpoczęła się posługa ks. Artura jako biskupa. Czy faktycznie otoczy naszą diecezję prawdziwym ojcowskim sercem naszą diecezję - kiedy trzeba będzie to skarci, ale też i będzie ją kochał jak ojciec dziecko? Czas pokaże. To przesłanie "Patris Corde" znajduje się w jego herbie, który od 8 maja znajduje się nad tronem biskupim. Został on jakby podzielony na ćwiartki: w górnej widnieje serce, w które wpisany został "płonący" krzyż (przynajmniej ja go tak widzę), w prawej znajduje się kwiat białej lilijki, w dolnym otwarta księga z wpisaną alfą i omegą, a w lewej - gwiazda. W dniu ingresu biskup istotny wreszcie mógł pełnoprawnie zasiąść na tym tronie jako kierownik nowo obranej diecezji. Rozległy się dźwięki fleszy oraz brawa - wszyscy tak bardzo i tak długo czekali na tą chwilę.
Po tym wszystkim nastąpił moment złożenia homagium (czyli symbolicznego poddania się czyjejś władzy) przed przedstawicieli Kościoła sosnowieckiego: duchownych, osób życia konsekrowanego, a także zwyczajnych świeckich. Tych ostatnich reprezentowali przedstawiciele jaworznickiego stowarzyszenia "Betlejem" niosącego pomoc bezdomnym i ubogim. Ksiądz Niosący Światło kiedyś był w nim kapelanem, choćby mieszkał wraz z tymi bezdomnymi, kilkakrotnie opowiadał mi jak tam się żyje. Myślę, iż to był dobry pomysł, aby to właśnie ich wyznaczyć jako reprezentantów nas wszystkich. I podejrzewam, iż Ksiądz Niosący Światło też był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Bo wierzę w to, iż gdzieś tam był wśród innych księży, iż dał radę.
Po "Chwale na wysokości" nastąpiła Liturgia Słowa. Na czytania wybrano Czytanie z Księgi proroka Izajasza mówiące o tym, iż Bóg wynagrodzi każdemu jałmużnę, Psalm, którego refren brzmiał "Błogosławiony, kto się boi Pana", Czytanie z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian przypominające, iż Bóg zawsze wybiera to, co zostało wzgardzone, aby pokazać swój majestat oraz fragment Ewangelii wg św. Marka. Opowiadał on o spotkaniu Jezusa i młodzieńca. Młodzieniec pyta się Mistrza co ma zrobić, aby uzyskać życie wieczne. Ten mu odpowiada, iż oprócz przestrzegania przykazań, powinien zostawić wszystko i iść za nim. Młodzieniec jednak nie był na to gotowy. Jezus skomentował to stwierdzeniem, iż bogaczom bardzo trudno będzie wejść do królestwa Bożego. Jego uczniowie zaczęli więc się zastanawiać, kto może się zbawić, na co Syn Boży stwierdził, iż u ludzi to nie możliwe, ale u Boga - już tak. Fragment kończy zachęta do pójścia za Nim, a otrzyma się więcej, niż można sobie wyobrazić.
Po przeczytaniu Ewangelii przyszła pora na homilię wygłoszoną przez nowego biskupa diecezji Sosnowieckiej. Kilka dni wcześniej udzielił on wywiadu w jednym z lokalnych stacji radiowych, w którym mówił, iż papież Franciszek zaleca, aby kazania nie trwały dłużej niż 10 minut (hmm... jakby nie patrzeć to jego kazanie wygłoszone podczas ŚDMu w Lizbonie trwało kilka ponad 9 minut i było całkiem przyjemne w odbiorze). Tym razem kazanie biskupa Ważnego trwało trochę dłużej, ale myślę, iż można mu to wybaczyć. Całe jego wystąpienie było oparte na pięciu cytatach wyjętych z przeczytanego fragmentu, tj. "Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek", "Upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: >>Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?<<", "Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w ostatkach pokładają ufność", "U ludzi to nie możliwe, ale nie u Boga; u Boga wszystko jest możliwe" oraz "Życia wiecznego w czasie przyszłym". Trudno jest ściśle streścić jego treść. Mówił o tym, iż "Jezus wyruszył w drogę, sam będąc Drogą, aby spotkać człowieka". Była to jednak inna droga, kończąca się ofiarą z Jego samego, aby pokazać nam jak bardzo Bóg nas kocha. Dziękował wszystkim przybyłym osobom, w tym rodzicom tragicznie zmarłego rok temu diakona Mateusza. Ubolewał nad nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi ich jedynego syna, które co rusz pojawiają się w mediach. Tłumaczył, iż chcemy być Kościołem, który chce odważnie iść na przód, a nie, który upada i nie wstaje. Następnie wyraził chęć bycia "kościołem synodalnym", czyli nastawionym na słuchanie innych, zwłaszcza tych poszkodowanych i potrzebujących, a nie tylko na nauczanie. Aby tego dokonać musimy na nowo odkryć "zdolność, którą wielu z nas już zatraciło, czyli zdolność do rozglądania się wokół. Nie miejmy zesztywniałych karków, które nie są w stanie obracać głową, aby dostrzec historię brata, który stoi poza naszym prostym wzrokiem. Dzisiaj potrzebujemy być Kościołem rozglądającym się wokół, widzącym więcej niż tylko to, co przed nami. To istota synodalności - Kościół, który nie ma sztywnego karku, ale rozgląda się wokół, otulając tych, którzy są poza jego wzrokiem. Kościół ludzi, którzy ponownie odkrywają pokorę, jako czynnik uzdrawiający z samozadowolenia i myślenia tylko o swoim dobrobycie. Pokorny nie oznacza słaby, naiwny, ale to jest ten słuchający mocniej, nastawiający czulej swoje ucho, aby usłyszeć cichy szept siostry i brata. Kościół pokorny nie jest wspólnotą ludzi słabych i przegranych. To Kościół przyznający się do błędów, szukający prawdy i stojący za tymi, którzy tej prawdy - także w nim szukają". Powrócił też pamięcią do pożaru katedry, gdzie odbywała się uroczystość, który miał miejsce prawie dekadę temu, a po którym nie ma już śladu. Wyraził przy tym nadzieję, iż i nasza wspólnota sosnowiecka zostanie tak samo odbudowana. Zdaje sobie sprawę z tego, iż "nasi bracia stali się powodem zgorszenia i cierpienia wielu ludzi wierzących, a dla innych argumentem za zdystansowaniem się czy opuszczeniem naszej wspólnoty". Tych wszystkich zapewnił, iż Bóg patrzy na nich z miłością i pragnie dotknąć ich niezagojonych ran. Mówił, iż wejście do Królestwa Niebieskiego to tak naprawdę wejście w ramiona samego Jezusa. Że nikt z nas nie jest ani sierotą, ani bezdomnym, bo każdy z nas ma dom i Ojca. Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, a bycie Jego dzieckiem to nasza największa godność. W Jego domu wszystkie dzieci są tak samo przyjmowane oraz kochane. Z drugiej strony Królestwo Boże to nasze relacje z Bogiem i innymi. Dlatego prosił wiernych o budowanie więzi między sobą w parafiach i wspólnotach kościelnych, a zacząć można od regularnej modlitwy i relacji z Bogiem oraz od coniedzielnej Eucharystii. Kapłanów prosił natomiast o nie zaniedbywali formacji na wielu płaszczyznach. Przyznał, iż liczy na wzajemną otwartość połączoną z dialogiem oraz współpracę pomiędzy świeckimi a kapłanami w parafialnych wspólnotach (już to widzę w mojej...). Wszystko po to, aby wspólnie szukać adekwatnych i przemyślanych rozwiązań dla budowania parafii jako żywych i ciągle ewangelizujących wspólnot. Może w tym pomóc medytacja Słowa Bożego, a to znowu może wspomóc budowanie środowiska wiary, gdzie każdy poszukujący domu, znajdzie go w Kościele. Radził, aby wypełniać także te słowa Boże, które mogą wydawać się niemożliwe do realizacji. We współczesnym świecie coraz rzadziej szukamy w naszym życiu sensu, karmiąc się ułudą pozornego bezpieczeństwa. Wielu z nas liczy, iż dbałość o swoje ciało, markowe ubrania, czy też luksusowe gadżety sprawią, iż będzie się bardziej szczęśliwym. Tymczasem szczęście to owoc żywej relacji z Chrystusem i z drugim człowiekiem. Dlatego nie szukanie siebie, ale Bożego Oblicza i ludzkich twarzy, przyniesie nam szczęście i potrzebny dobrobyt wraz z adekwatnym dobrostanem. Chodzi tutaj o pokój serca pochodzący od Boga a płynący z uporządkowanych relacji. Następnie wrócił do jednych z ostatnich słów usłyszanych w Ewangelii, iż "nikt nie opuszcza domu, braci sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań". Jak słusznie zauważył, z tą obietnicą mierzył się sam bł. Stefan Kardynał Wyszyński przebywając w więzieniu w Komańczy. Ale to wtedy też odkrył, iż serce, które kocha miłością przebaczającą czyni każdego jego bliźnim. To jest możliwe dzięki Bogu, który czyni nasze serca takimi, jak On sam ma. A potem dodał: "ktoś powie, iż ta droga jest niemożliwa. Ale Jezus nam mówi dzisiaj, abyśmy to, co niemożliwe, uczynili drogą. Zachęcam Was wszystkich i o to się modlę, abyśmy w naszych rodzinach, parafiach, w diecezji i w naszej kochanej ojczyźnie poszli tą drogą, którą idzie Jezus. Jest to droga przebaczenia i pojednania". To może być trudne, bo jesteśmy podzieleni, pokłóceni, a choćby wrodzy względem siebie. Ale u Boga wszystko jest możliwe. W ostatniej części przemówienia wyszedł od tego, iż pierwsze i ostatnie zdanie z Ewangelii dotyczą życia wiecznego. W odpowiedzi słyszy, iż osiągnie je nawiązując i rozwijając relacje z nim. Misją Kościoła jest umożliwienie ludziom poznania prawdziwego i jedynego Boga oraz to, żeby stali się dla siebie siostrą i bratem. Zauważył, iż Kościół nie jest wolny od problemów wskazując na to, iż dużo jest w nim spraw do załatwienia, prawdy do odkrycia, ran do zagojenia, krzywd do zadośćuczynienia, win do przebaczenia, czy też zerwanych relacji wymagających pojednania. Zauważył też, iż tym trzeba się zająć, skoro jesteśmy "Kościołem w drodze". Ale też nie da się uniknąć błędów, pomyłek, słabości, upadków, grzechów, a choćby zgorszenia. Dlatego też Kościół nie może stać się czymś na wzór korporacyjnej organizacji, urzędem zza biurka oceniającym nasze duchowe praktyki, czy też supermarketem z kasą fiskalną. Co więcej, jak sam twierdzi - każdy z nas ma powierzoną misję. Polega ona na tym, aby ludzie dzięki nam poznali Boga jako Ojca, a w Chrystusie poznali siebie samych jako braci i siostry, aby Kościół nie tylko jednoczył ludzi z Bogiem, ale też ze sobą wzajemnie. Nie mogło się obyć bez nawiązania do słów papieża św. Jana Pawła II wypowiedzianych na sosnowieckiej ziemi 25 lat temu: "Człowiek potrzebuje świadectwa o Bożej obecności! Dziś człowiek, szczególnie człowiek pracy, potrzebuje Kościoła, który z nową mocą o tym zaświadczy. Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie i okoliczności, rodzą się nowe problemy. Kościół nie może tych zmian nie dostrzegać, nie może nie podejmować wyzwań, jakie pojawiają się wraz z nimi. Człowiek jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą jego codziennego życia i doświadczenia, posłannictwa i trudów". Nowy duszpasterz nawiązał przy tym do jednego z patronów naszej diecezji, św. Brata Alberta, który dokładnie w taki sposób rozumiał, czym tak naprawdę jest Kościół. Swoje przemówienie biskup istotny zakończył słowami: "Takim Kościołem chcemy być, chcemy się stawać" (pełny tekst znajduje się >>tutaj<<). I sama mam nadzieję, iż tak się stanie.
Po wysłuchaniu homilii zostało wspólnie odmówione "Wyznanie wiary", a następnie odczytano Modlitwę Wiernych. Modlono się w niej za papieża Franciszka, za nowego biskupa Artura (ciekawe czy byli jego poprzednicy, bo ani bp Piotr Skrucha, ani bp Grzegorz Kaszak nie rzucili mi się w oczy podczas procesji wejścia), za diecezję, za sprawujących władzę w naszej ojczyźnie, za zmarłych, a także za wszystkich zgromadzonych na ingresie. Podsumowaniem każdego wezwania było trzykrotne odśpiewanie przez lud sekwencji "Kyrie, Kyrie, eleison". Potem, przy dźwiękach pieśni "Weź w swą opiekę nasz Kościół święty", nastąpiła procesja z darami.
Kolejne etapy Mszy świętej przebiegały swoim rytmem. Tradycyjnie wzruszyło mnie odśpiewanie "Ciebie Boga wysławiamy" po zakończeniu udzielania Komunii świętej przez kapłanów. Jest za co Bogu dziękować i za co być mu wdzięcznym. Wstyd mi się przyznać, ale bpa Kaszaka średnio lubiłam. Nie przypadł mi do gustu od przysłowiowego pierwszego wejrzenia, tak po ludzku. Zdarza się to w stosunku do świeckich, dlaczego więc w przypadku księży miałoby być inaczej? Chociaż gdybym miała powiedzieć co tak adekwatnie mi w nim "nie grało", to było by mi trudno. Co nie oznacza, iż go nie szanowałam, czy wręcz nie słuchałam. Nie, po prostu nie pałałam do niego sympatią i tyle. Myślę, iż każdy z nas tak ma. Tutaj było zupełnie inaczej - już w pierwszym przemówieniu wygłoszonym w dniu 8 maja ujął mnie definicją jaki powinien, a jaki nie powinien być kapłan. A potem było już coraz lepiej. Podoba mi się też to, iż chce poznać prawdę o naszej diecezji, tak aby w przyszłości nie powtórzyć błędów swoich poprzedników. Mam nadzieję, iż mu się to uda.
Tuż przed zakończeniem Mszy świętej głos zabrali nuncjusz apostolski oraz przedstawicielka pana Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Po skończonej Mszy św. biskup istotny wyszedł przy aplauzie wiernych z katedry. Wszyscy zaś zostali zaproszeni na poczęstunek, który odbywał się na placu katedralnym.
I na koniec słowa nuncjusza apostolskiego w Polsce, które dogłębnie do mnie przemówiły i mną "wstrząsnęły": "Godne ubolewania jest to, iż na temat tej nominacji powiedziano wiele rzeczy nieprawdziwych, na przykład mówiąc o różnych kandydatach, którzy odmówili przyjęcia tego stanowiska. Tych wszystkich, którzy na różne sposoby rozpowszechniają te fałszywe informacje zachęcam do poważnego rachunku sumienia i pokuty. W Kościele i społeczeństwie plotki, kłamstwa, a choćby oszczerstwa są poważnym złem. Jak powiedział Papież Franciszek, wszystko to rodzi podziały, powoduje cierpienie, powoduje zgorszenie, a nigdy nie pomaga w doskonaleniu się i nigdy nie pomaga wzrastać. Bądźmy wszyscy bardziej ostrożni w dawaniu wiary nieoficjalnym wiadomościom". No właśnie, choćby na moim Wydziale Teologicznym słyszałam opinie odnośnie tego, iż nikt nie chce być biskupem w takiej diecezji. Tymczasem moja osobista teoria tego długiego oczekiwania na nowego biskupa była taka, iż może papież po prostu robi rozeznanie wśród swoich kandydatów na to stanowisko, aby wśród nich wybrać najlepszego. Tego nie da się ogłosić ot tak, na to trzeba czasu i rozmów. I mam wrażenie, iż Franciszek dokonał najlepszej decyzji. Coś mi się zdaje, iż bp. istotny będzie częściej przebywał w terenie niż w swoim gabinecie. Bo on się po prostu garnie do ludzi i ich problemów, ich trosk, ale i radości.
Zdjęcia z ingresu pochodzą ze strony: https://diecezja.sosnowiec.pl/news/katedra:-ingres-bp-artura-waznego-7220