Tekst Jolanty Budzowskiej, radcy prawnego specjalizującego się w prawie medycznym, pełnomocnika poszkodowanych pacjentów, autorki blogów www.pomylkalekarza.pl i www.bladprzyporodzie.com:
Pisząc o poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta – w którym są zapisy o Funduszu Kompensacyjnym Zdarzeń Medycznych – zacznę od definicji zdarzenia medycznego. Bazując na doświadczeniach wojewódzkich komisji do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych, które mierzą się z podobnymi problemami, dużą trudność może sprawić Rzecznikowi Praw Pacjenta już sama ocena, czy dana sytuacja jest zdarzeniem medycznym. Chodzi między innymi o zastosowanie w praktyce kryterium wysokiego prawdopodobieństwa, iż „szkody na zdrowiu pacjenta można było uniknąć”, czy też konieczność zdefiniowania przez RPP w toku postępowania pojęcia aktualnej wiedzy medycznej mającej mieć zastosowanie w analizowanym przebiegu leczenia.
W dużej mierze sukces proponowanego rozwiązania – Funduszu Kompensacyjnego Zdarzeń Medycznych – zależeć będzie też od jakości opinii sporządzanych przez 20-osobowy zespół biegłych, które to opinie, wydawane w składzie maksymalnie trzyosobowym, będą podstawą podejmowanych przez RPP decyzji administracyjnych. Wydaje się, iż wymagania merytoryczne dla członka zespołu są minimalne – ukończone studia medyczne i pięć lat praktyki lub tytuł doktora w dziedzinie nauk medycznych i nauk o zdrowiu.
Warto przy okazji przypomnieć, iż to już drugie rozwiązanie, które ma rozwiązać problem z opiniowaniem spraw o błąd medyczny. Od 1 stycznia 2022 r. funkcjonuje Instytut Ekspertyz Medycznych w Łodzi – państwowa jednostka organizacyjna podległa ministrowi sprawiedliwości, której zadaniem jest między innymi opracowywanie ekspertyz i wydawanie opinii w sprawach, gdzie wystąpiły dwie sprzeczne opinie lub nie było możliwości skompletowania zespołu biegłych. Jak na razie działalność IEM nie przekłada się jednak na skrócenie czasu trwania procesów sądowych.
Czas pokaże, czy Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych będzie szybką ścieżką dla poszkodowanych pacjentów, ale z przepisów wynika, iż procedura – wyłącznie „papierowa”, w odróżnieniu od pracy dziś działających wojewódzkich komisji, które mają uprawnienia do przesłuchiwania świadków – może okazać się czasochłonna. I to mimo założenia, iż decyzja ma być wydana w terminie trzech miesięcy od dnia złożenia kompletnego wniosku. Rzecznik może wzywać wnioskodawcę nie tylko do uzupełnienia braków formalnych wniosku, ale i do udzielenia informacji, złożenia wyjaśnień i przedstawienia dokumentów – to samo w stosunku do podmiotów udzielających świadczeń zdrowotnych – a na samo wydanie opinii biegli mają dwa miesiące.
Moje wątpliwości budzą też przyjęte w ostatnim opublikowanym projekcie rozporządzenia wykonawczego widełki wysokości świadczenia kompensacyjnego. Przykładowo, w przypadku śmierci rodzica jego dziecko, które jeszcze się nie usamodzielniło, może dziś liczyć w przypadku rozstrzygnięcia sprawy o błąd medyczny w sądzie na zadośćuczynienie choćby w granicach 200–300 tys. zł (określane indywidualnie przez sąd, w zależności od rozmiaru krzywdy), odszkodowanie za pogorszenie sytuacji życiowej i rentę alimentacyjną. Dla porównania: górna granica świadczenia kompensacyjnego jest proponowana na poziomie 100 tys. zł, ale gdy na przykład umrze 40-letnia matka i osieroci 19-letnią córkę, to ta będzie mogła tylko liczyć na ryczałtowo określoną kwotę w wysokości 40 tys. zł, bo projekt rozporządzenia wykonawczego tak nakazuje kalkulować to świadczenie.
Pułapką dla uprawnionych może okazać się sytuacja, gdy RPP wyda decyzję administracyjną o odmowie przyznania świadczenia kompensacyjnego. Istnieje bowiem ryzyko, iż sąd cywilny weźmie pod uwagę treść takiego rozstrzygnięcia w postępowaniu cywilnym, gdyby na takie zdecydował się poszkodowany pacjent, choćby z powodu podobnych przesłanek orzekania o odszkodowaniu z tytułu błędu medycznego.
Mój zdecydowany sprzeciw budzi wyłączenie zakładów ubezpieczeń z finansowania Funduszu Kompensacyjnego. Będzie on zasilany przede wszystkim ze składek na ubezpieczenie zdrowotne. Odpis dla Funduszu Kompensacyjnego ma wynosić do 0,04 proc. planowanych przychodów ze składek zdrowotnych określonych w planie finansowym Narodowego Funduszu Zdrowia. Upraszczając, można zaryzykować tezę, iż możemy mieć do czynienia z błędnym kołem – mniej pieniędzy przeznaczonych na świadczenia zdrowotne oznacza większe ryzyko pogorszenia ich jakości, a w konsekwencji prawdopodobny wzrost roszczeń pacjentów. Jednocześnie jest jasne, iż rekompensaty za zdarzenia medyczne, które zapłacą w głównej mierze płatnicy składki zdrowotnej, bez wątpienia odciążą budżety ubezpieczycieli ubezpieczających od odpowiedzialności cywilnej szpitale. Nie spodziewam się, żeby jednocześnie tańsze były polisy OC. Proponowane rozwiązanie powinno więc uwzględnić bezpośrednie finansowanie funduszu przez zakłady ubezpieczeń oferujące polisy OC dla podmiotów wykonujących działalność leczniczą, analogicznie jak to następuje w przypadku finansowania działającego z powodzeniem przy Rzeczniku Praw Pacjenta Funduszu Kompensacyjnego Szczepień Ochronnych.