Ile kosztuje zdrowie, dowiadujemy się przy okazji choroby. A ile kosztuje biznes w branży zdrowotnej i jakie zyski może przynieść?
Mówi się, iż za pieniądze zdrowia się nie kupi
– ale to nie do końca prawda. Bez pieniędzy trudno chorować, a raczej wyzdrowieć. Przez branżę medyczną i okołomedyczną przepływają co miesiąc duże kwoty. Polacy miesięcznie zostawiają w aptekach ok. 4,7 mln zł. Według dostępnych danych sprzed dwóch lat, polskie rodziny na leczenie wydawały w ciągu roku prawie 37 mld zł (prywatne wizyty, badania, leki itd.). Patrząc od drugiej strony – szeroko pojęta branża zdrowotna może więc być przynoszącym zyski biznesem. Nie wszystkie segmenty tego rynku dostępne są dla wszystkich, ale wiele – tak. Sprawdźmy, jakie możliwości daje franczyza w branży artykułów zdrowotnych.
Aptekom w grupie raźniej
Odkąd w Polsce obowiązuje ustawa nazywana „Apteka dla aptekarza”, w tej branży działać mogą tylko farmaceuci. Dodatkowo mogą prowadzić maksimum cztery apteki. Jednak indywidualnym aptekom trudno wytrzymać konkurencję naporu sieciowego. – Rocznie w Polsce zamyka się po kilkaset aptek – zauważa Dariusz Kotte, pełnomocnik zarządu ds. rozwoju sieci Apteka Codzienna.
Sieć Apteka Codzienna zrzesza właśnie apteki indywidualne. – Mamy ponad 20-letnie doświadczenie w branży farmaceutycznej – podkreśla Dariusz Kotte. – Przyjmujemy do sieci apteki już działające oraz takie, które dopiero się otwierają.
Decydując się na konsolidację, apteki przechodzą pod logo Apteka Codzienna. Ale co im to daje? – Konkurencja w branży aptek toczy się na dwóch płaszczyznach: dostępności leku oraz jego ceny – tłumaczy Dariusz Kotte. – I właśnie w obydwu tych zakresach dajemy wsparcie. Apteka, która do nas dołącza, od razu otrzymuje wynegocjowane przez nas ceny zakupowe. Jesteśmy zaliczani do najtańszych sieci. Ale jesteśmy także jedną z najlepiej zarządzanych. Dołączały do nas apteki, które były już na skraju zamknięcia się. A teraz nie tylko dobrze działają, ale myślą o rozwoju.
Przedstawiciel sieci Apteka Codzienna zapewnia, iż wszystkie placówki, które zdecydowały się na konsolidację, odnotowały wzrosty obrotów. Minimalnie o 100 proc., a rekordzista o 2 tys. procent.
Obecnie w sieci jest 58 aptek. Przejście pod szyld Apteki Codziennej wymaga rebrandingu i podłączenia do systemów obowiązujących w sieci. Zajmuje to mniej więcej trzy miesiące. To także czas na szkolenia i podłączenie do systemów informatycznych. Koszt to 20-30 tys. zł. – Pobieramy bieżącą opłatę franczyzową, ale dopiero od momentu, gdy apteka zacznie na nią zarabiać i odnotuje zauważalny wzrost obrotów – wyjaśnia Dariusz Kotte. – Nie może być tak, iż po odjęciu opłaty franczyzowej właścicielowi zostaje mniej zysku, niż przed dołączeniem do sieci. Prowadzenie apteki ma oczywiście aspekt misyjny, ale to także biznes, który musi się spinać.
Jeżeli jakaś apteka będzie chciała zrezygnować z przynależności do sieci, formalny okres wypowiedzenia to jeden miesiąc. – Nie robimy z tego żadnego problemu. Nie stosujemy kar umownych. Ale chcę podkreślić, iż jak dotąd żadna apteka nie zrezygnowała z członkostwa w naszej sieci – dodaje Dariusz Kotte.
Sklep medyczny we franczyzie
Od maja ubiegłego roku Michał Tarczyński prowadzi w Warce sklep medyczny Zdrowie. Branża okołozdrowotna nie jest mu obca też z racji tego, iż od kilku lat zajmuje się prowadzeniem rodzinnej apteki, którą założyła jeszcze jego babcia.
– Pacjenci, którzy robili u nas zakupy, często pytali o produkty, których w aptece nie mogliśmy im, niestety, zaoferować – opowiada Michał Tarczyński. – A iż obok apteki był wolny lokal, postanowiliśmy ten fakt wykorzystać.
I tak zapadła decyzja o otwarciu sklepu medycznego Zdrowie. Sklepy tej sieci mają w ofercie sprzęt rehabilitacyjny, produkty ortopedyczne, środki pomocnicze oraz drobny sprzęt medyczny. W asortymencie są też wózki rehabilitacyjne, balkoniki, łóżka rehabilitacyjne, podnośniki. – Fakt, iż apteka i sklep są po sąsiedzku, jest dla odwiedzających nas pacjentów bardzo istotny. To po prostu wygodne, bo można załatwić różne potrzeby w jednym miejscu – mówi franczyzobiorca. – Oczywiście, grupa docelowa jest specyficzna, bo to raczej osoby starsze i schorowane. Ale staramy się poszerzyć grupę klientów i mamy też w ofercie np. asortyment do jogi, ćwiczeń, odchudzania.
Michał Tarczyński nie ukrywa, iż do franczyzy skłonił go m.in. fakt, iż to centrala bierze na siebie odpowiedzialność za kontrakty i rozliczenia z Narodowym Funduszem Zdrowia. – Indywidualna kooperacja z NFZ jest, jak dla mnie, trochę przerażająca. A franczyzodawca zdjął ze mnie ten obowiązek – dodaje Michał Tarczyński. – Poza tym praca w sklepie jest łatwiejsza niż w aptece, jest mniej wymogów, obwarowań przepisami. Centrala daje mi duże wsparcie, pomoc merytoryczną, szkolenia. Sklep jest rentowny, ma już ugruntowaną pozycję na rynku. Mamy dość blisko konkurencję, ale wygrywamy jakością usług, dostępnością towaru.
Stabilny rynek
Sieć Sklepów Medycznych Zdrowie liczy 25 placówek własnych oraz 20 franczyzowych. W najbliższym czasie planuje dwa nowe otwarcia. – Zainteresowanie naszą franczyzą było i jest duże – podkreśla Kinga Wawroń, menedżer ds. rozwoju sieci franczyzowej Sklepów Medycznych Zdrowie. – Nasza branża rozwija się stabilnie, rok do roku generujemy przychody wyższe o około 20 proc.
Kandydat na franczyzobiorcę nie musi mieć medycznego czy okołomedycznego wykształcenia. Jednak aby móc prowadzić sprzedaż asortymentu refundowanego, zobligowany jest do zatrudnienia pracowników z odpowiednim wykształceniem tj. fizjoterapeutycznym, farmaceutycznym lub pielęgniarskim. Wymagane jest również roczne doświadczenie w doborze produktów ortopedycznych, by móc sprzedawać je w ramach umowy z NFZ. – Istnieje możliwość zdobycia certyfikatu przez osoby z wykształceniem minimum średnim, w ramach kursu kwalifikacji rynkowej (zaopatrywanie w sklepach w wyroby medyczne produkowane seryjnie) – dodaje Kinga Wawroń. – Przy czym, aby móc sprzedawać wyroby ortopedyczne, wymagany jest wówczas dwuletni staż pracy. Dla potencjalnych franczyzobiorców brzmi to może dość zawile, ale każdy detal omawiamy szczegółowo w trakcie spotkań.
Do sieci mogą dołączyć także już działające sklepy medyczne. – Atuty wynikające z przynależności do sieci są dziś na rynku oczywiste, dlatego chcemy budować przyszłość w oparciu o transparentne warunki umowy i policzalne korzyści dla naszych partnerów
– podkreśla Kinga Wawroń.
Dwa modele współpracy
Franczyzodawca Sklepów Medycznych Zdrowie ma do zaproponowania dwa modele współpracy, w zależności od możliwości finansowych franczyzobiorcy. W pierwszym modelu po stronie franczyzobiorcy pozostają wszelkie koszty, tj. najem i umeblowanie lokalu, wynagrodzenia pracownika, zatowarowanie, zakup sprzętu komputerowego, licencji systemu sprzedażowego oraz kasy fiskalnej. Łączny koszt inwestycji w zależności od wielkości lokalu waha się w tym przypadku w granicach 60-80 tys. zł. W tym przypadku pobierana jest miesięczna opłata franczyzowa – 800 zł. W drugim (nowszym) modelu współpracy franczyzobiorca ponosi koszt najmu i umeblowania lokalu oraz wynagrodzenia pracownika. Franczyzodawca bierze na siebie zakup sprzętu komputerowego, systemu oraz kasy fiskalnej, obrandowanie sklepu oraz towarowanie przez cały okres trwania umowy, a także pakiet systemowych szkoleń.
Dla powodzenia biznesu bardzo duże znaczenie ma lokalizacja sklepu. Za atrakcyjną uznaje się taką, w której jest duży ruch pieszych (obecność targowisk, galerii handlowych, przy głównej ulicy, w centrum miasta). Bliskie sąsiedztwo szpitala czy przychodni to dodatkowy atut. Nie ma sztywno określonej powierzchni, którą powinien zajmować sklep medyczny. Są i 30-metrowe, i 100-metrowe. Średnia wielkość sklepów to jednak 50-70 mkw. Lokal powinien być pozbawiony wszelkich barier architektonicznych oraz zapewniać swobodny dostęp osobom z niepełnosprawnościami. Istotnym aspektem jest również możliwość skorzystania przez klientów z parkingu przed sklepem. Centrala przygotowuje dokumentację do podpisania umowy z NFZ, franczyzobiorca nie martwi się o kontrakty i rozliczenia. – Zapewniamy cykl szkoleń z zakresu refundacji, znajomości asortymentu, obsługi klienta oraz technik sprzedaży – wylicza Konga Wawroń. – Od samego początku pomagamy w aranżacji sklepu, zapewniamy dostęp do materiałów marketingowych, towarujemy lokal i wspieramy wiedzą produktową. Podczas całego okresu trwania współpracy wspieramy naszych franczyzobiorców każdego dnia. Dajemy narzędzia i podpowiadamy gotowe rozwiązania, dzięki czemu minimalizujemy koszty inwestycji oraz przyspieszamy jej zwrot. Z doświadczenia wiemy, iż około roku potrzeba na zbudowanie pozycji na rynku.
Gorszy wzrok, lepsze widoki dla branży
Na pogorszenie widzenia narzeka już blisko 70 proc. Polaków. Światowa Organizacja Zdrowia prognozuje, iż do 2050 roku ponad połowa światowej populacji będzie mieć wadę krótkowzroczności, a już teraz ponad połowa uczącej się młodzieży cierpi na krótkowzroczność. To efekt zbyt intensywnego używania telefonów, coraz dłuższej pracy przy komputerze bez zachowania odpowiedniej odległości od ekranu i przebywania w sztucznym świetle. I oznacza dobre perspektywy dla rynku optycznego. – A mowa o dużych kwotach – zauważa Konrad Kuska, menedżer ds. franczyzy Kodano Optyk. – W 2020 roku światowy rynek optyczny był wart prawie 150 mld dolarów. Zakładany jest jego dalszy wzrost na poziomie 8 proc. rocznie, do ok. 260 mld dolarów w 2027 roku.
Jeszcze półtora roku temu marka Kodano Optyk miała zaledwie dwa salony franczyzowe i do tego 67 własnych. Dzisiaj ma w sumie 105 placówek, z czego 31 działa we franczyzie. Do końca roku w planach jest otwarcie jeszcze co najmniej 15 nowych salonów. – Nasze ambitne plany rozwojowe zakładają dalszy wzrost sieci do aż 300 salonów (własnych i franczyzowych), w ciągu najbliższych lat – zapowiada Karol Kożusznik, członek zarządu Kodano Optyk, dyrektor ds. ekspansji i rozwoju. – Ponadto mamy już w swoich szeregach pierwszych multifranczyzobiorców, którzy z powodzeniem prowadzą kilka salonów i nie chcą na tym poprzestać. Planujemy też ekspansję na nowe regiony kraju oraz przygotowujemy się do rozszerzenia działalności poza granice Polski.
Marka szuka franczyzobiorców w całej Polsce. Zalecane rynki to miejscowości powyżej 30 tys. mieszkańców. Trzeba wybierać lokalizacje w miejscach skupiających handel w danym mieście – ulice lub centra handlowe, pasaże, parki handlowe. Centrala ma sporą bazę sprawdzonych lokalizacji oraz możliwość weryfikacji lokali w całej Polsce. Optymalna wielkość lokalu to 35-80 mkw. Na tej powierzchni musi zmieścić się ekspozycja oprawek okularowych, okularów przeciwsłonecznych i oprawek dla najmłodszych „Kodano Kids” oraz gabinet badań.
Średni budżet, potrzebny na start to ok. 250 tys. zł netto. Ostateczny koszt zależy od lokalizacji, stopnia aranżacji lokalu, jego stanu wyjściowego, poziomu zatowarowania. – Jako franczyzodawca staramy się maksymalnie zoptymalizować koszty inwestycji dla naszych partnerów – podkreśla Karol Kożusznik.
W powyższej kwocie zawiera się wszystko, co potrzebne do otwarcia salonu Kodano Optyk: sprzęt do badań, meble, pełne wyposażenie salonu, elementy marketingowe, pierwsze zatowarowanie oraz remont. Większa część wydatków może podlegać leasingowi, w uzyskaniu którego pomaga centrala.
Z pracownika franczyzobiorca
Piotr Sumik najpierw pracował w salonach Kodano Optyk jako doradca klienta. Później awansował na kierownika. Od roku jest też trenerem optyki. A w czerwcu otworzył własny franczyzowy salon pod szyldem Kodano Optyk, w warszawskim centrum handlowym King Cross Praga.
– To mój pierwszy własny biznes, więc decyzja o jego otwarciu była dla mnie poważnym krokiem, który musiałem dobrze przemyśleć – nie ukrywa Piotr Sumik. – Model działania Kodano Optyk poznałem od podszewki. Widziałem, jak dobrze funkcjonuje i zdecydowałem, iż chcę zainwestować.
Salon prowadzi razem z żoną, Kamilą Sumik-Bielecką. Mają troje pracowników, ale Piotr Sumik też na bieżąco w nim bywa, pracując przy obsłudze klientów przez 1-2 dni w tygodniu. – Dzięki kursom, ukończonym w Kodano Optyk, jestem refrakcjonistą i przeprowadzam badania wzroku. Oprócz tego studiuję też optometrię – dodaje franczyzobiorca.
We współpracy z Kodano Optyk ceni sobie wiele aspektów, np. pomoc w negocjacjach umowy najmu, w uzyskaniu leasingu, rozmowach z bankami. Także wsparcie przy organizacji lokalu, przygotowaniu otwarcia. Chwali też duży i zróżnicowany wybór oprawek, jaki ma w salonie, i wsparcie w zakresie marketingu. – Konkurencja jest duża, ale to klient decyduje, gdzie ostatecznie dokona zakupu – mówi Piotr Sumik. – A wybierze miejsce, gdzie poczuje się zaopiekowany i otrzyma dobry produkt w dobrej cenie. My stawiamy na dobrą obsługę, skupienie się na potrzebach klienta, rzetelne badania wzroku. Mamy szeroki wybór oprawek i korzystne ceny. Choć da się zauważyć, iż owszem, cena ma dla klientów znaczenie, ale te nie jest barierą nie do przeskoczenia. W końcu inwestują w swoje zdrowie. My nie tylko sprzedajemy produkt, ale pomagamy lepiej widzieć i poprawiamy ludziom komfort życia. A wady wzroku się nasilają, głównie poprzez czynniki środowiskowe, czyli dużo czasu spędzanego przed komputerami, telefonami.
Licencja od Kodano Optyk
Oferta franczyzy Kodano Optyk jest skierowana niemal do każdego, kto posiada środki wystarczające na otwarcie salonu, motywację i chęć wejścia w nową branżę. – Nie wymagamy wiedzy, doświadczenia czy wykształcenia optycznego. Liczą się dla nas umiejętności sprzedażowe partnera, jego zaangażowanie w trakcie poszukiwania lokalu oraz umiejętności zarządcze – wylicza Konrad Kuska, menedżer ds. franczyzy Kodano Optyk. – Idealnie, jeżeli franczyzobiorca osobiście zaangażowany jest w życie swojego salonu, natomiast dopuszczamy, aby nasi partnerzy byli inwestorami. Jednak warunkiem jest wtedy przejście odpowiedniego szkolenia i poznanie branży optycznej oraz wyznaczenie kierownika, który będzie zarządzał salonem.
Większość franczyzobiorców Kodano Optyk traktuje ten biznes jako swój wiodący. Choć są też osoby zajmujące się również innymi branżami np. nieruchomościami, finansami, branżą beauty. Franczyzodawca zapewnia pakiet bezpłatnych szkoleń wstępnych, dla franczyzobiorców i ich pracowników.
– Oprócz wstępnego szkolenia realizowane są one też regularnie, w formie stacjonarnej i online. Obejmują szereg tematów tj. szkolenia sprzedażowe, menedżerskie oraz związane z samym poszerzaniem wiedzy optycznej – dodaje Konrad Kuska.
Wsparcie franczyzowe obejmuje też wspomniane doradztwo w ocenie potencjału lokalizacji oraz wynegocjowaniu warunków najmu, projekt i wyposażenie salonu. Przy zatowarowaniu franczyzobiorcy korzystają z cen wynegocjowanych dla całej sieci. – Zapewniamy również najnowocześniejszą szlifiernię centralną i najnowocześniejsze w Polsce laboratorium produkujące soczewki okularowe – podkreśla Konrad Kuska. – Dzielimy się również najnowocześniejszą technologią, jeżeli chodzi o sprzęt do badań. Ostatni rok pracowaliśmy nad własnym automatycznym sprzętem do badań, do którego sami stworzyliśmy oprogramowanie. w tej chwili jest to jeden z najbardziej niezawodnych i dopracowanych sprzętów na polskim rynku.
Ponad 90 proc. salonów jest wyposażonych w automatyczny sprzęt do pomiaru refrakcji i doboru korekcji okularowej, co umożliwia przeprowadzenie profesjonalnych badań wzroku i szybkie dopasowanie soczewek kontaktowych. – Mamy również sto soczewkomatów, działających w różnych częściach Polski, zlokalizowanych w najlepszych centrach handlowych, co zwiększa ich widoczność i promuje nasze salony optyczne – dodaje Karol Kożusznik.
W trakcie prowadzenia biznesu franczyzobiorcy mogą liczyć na pomoc dwóch opiekunów, operacyjnego i marketingowego, oraz regionalnego kierownika salonów franczyzowych. Miesięczna opłata franczyzowa to 800 zł. Franczyzobiorcy mają gwarantowaną marżę, na poziomie min. 60 proc. Salony franczyzowe stają się rentowne maksymalnie do trzech miesięcy od otwarcia, a zwrot z inwestycji następuje do 24 miesięcy.
Dobre Oko na biznes
Koncept Dobre Oko nie stawia sobie żadnych barier, jeżeli chodzi o rozbudowę sieci.
– Planujemy największy możliwy rozrost sieci, przy zachowaniu obecnych standardów oraz jakości – mówi Aleksandra Pilaczyńska-Aleksander, franczyzodawczyni sieci salonów optycznych Dobre Oko. – Branża nieustannie się rozwija, popyt na okulary nie zmniejsza się, wręcz odnotowujemy tendencję wzrostową. Nasza branża jest biznesowo bezpieczna i nieustannie potrzebna.
W tym roku pod Szyldem Dobre Oko otworzyły się już trzy nowe salony. To daje w sumie 23 placówki (cztery własne i 19 franczyzowych). Ale w tym roku marka planuje uruchomić jeszcze dwie kolejne. – Każdemu otwarciu poświęcamy bardzo dużo czasu i uwagi. Zarówno o ile chodzi o szkolenie personelu, jak i prace organizacyjne związane z przygotowaniem salonu – podkreśla Aleksandra Pilaczyńska-Aleksander. – Zdecydowanie stawiamy na jakość i przygotowanie franczyzobiorców do nowej roli.
Dobre Oko nie ogranicza się też, jeżeli chodzi o wielkość rynków, na których otwiera sklepy. Są to zarówno kilkutysięczne miasteczka, jak i duże miasta, typu Poznań czy Warszawa. – Do każdej lokalizacji podchodzimy indywidualnie i poprzedzamy ją gruntowną analizą. Nie zamykamy się w cyfrach, są małe miasteczka o dużym potencjale, jak i rejony w wielkich miastach, które mimo sporej konkurencji dobrze rokują – wyjaśnia franczyzodawczyni.
Lokal musi być widoczny i łatwo dostępny. Powinien znajdować się w zagłębiu handlowym danego miasta, istotny jest również dostęp do miejsc parkingowych. Koszt otwarcia salonu to 120-150 tys. zł, połowę można sfinansować leasingiem. W tej kwocie zawarty jest już zakup mebli, sprzętu medycznego, zatowarowanie oraz wszystko, co niezbędne do uruchomienia i prowadzenia działalności. – Pomagamy we wszystkim i na każdym etapie inwestycji, od poszukiwania lokalu na otwarciu kończąc. Wspólnie z franczyzobiorcą ustalamy zakres wsparcia, jaki jest potrzebny – zapewnia Aleksandra Pilaczyńska-Aleksander.
Większość franczyzobiorców marki Dobre Oko prowadzi więcej niż jeden salon i traktuje je jako główne źródło dochodów. – Salony są głównym źródłem dochodu dla niemalże 80 proc. naszych franczyzobiorców – podkreśla Aleksandra Pilaczyńska-Aleksander.
Obowiązki franczyzobiorcy są zależne od modelu biznesowego, jaki chce zastosować: czy opiera się na zatrudnionych pracownikach, czy sam angażuje się w 100 proc. w prowadzenie salonu. Niezależnie od tego każdy przechodzi pełne szkolenie, aby poznać i zrozumieć branżę.
Opłata wstępna, pobierana przez sieć jednorazowo to 5 tys. zł netto. Miesięczna opłata franczyzowa przy pierwszym salonie wynosi 1 tys. zł netto. Za drugi franczyzobiorca płaci 500 zł netto, a jeżeli zdecyduje się na trzeci i kolejne, opłata od nich nie jest pobierana.
– Zakładamy, iż zwrot z inwestycji powinien nastąpić w ciągu 15 miesięcy. Obserwujemy jednak, iż realnie dzieje się to znacznie szybciej – zauważa franczyzodawczyni. – Średni przychód salonu wynosi 48 tys. zł netto miesięcznie. Są jednak placówki, które znacząco przekraczają średnią, osiągając regularnie miesięcznie ponad 70 tys. zł netto przychodu.
VisionOptyk w drodze do setki
VisionOptyk chce w tym roku osiągnąć liczbę stu salonów. – Branża optyczna, jak mało która, jest bardzo stabilna i systematycznie notuje wzrost sprzedaży. Wynika to z potrzeby dobrego widzenia oraz świadomości klientów o konieczności kontroli i badania wzroku, która każdego roku jest większa – zauważa Hubert Reiss, dyrektor ds. rozwoju i wsparcia franczyzy VisionOptyk. – Nasza firma od lat buduje długofalowe relacje z wiodącymi producentami w branży. Dzięki temu franczyzobiorca korzysta z atrakcyjnych warunków handlowych na zakup towaru. Jednocześnie dbamy o rozszerzanie oferty. Tylko w 2024 roku do portfolio produktów dostępnych w salonach VisionOptyk dołączyły trzy nowe marki: Guess, Max Mara i Moloka Eyewear.
Model franczyzowy VisionOptyk najlepiej sprawdza się w mniejszych miastach. Potrzebny jest lokal w atrakcyjnej lokalizacji, najlepiej w centrum miasta, o powierzchni przynajmniej 40 mkw. Centrala pomaga w ocenie potencjału danego miejsca. Przewidywana suma inwestycji w salon zaczyna się od 100 tys. zł. Kandydat na franczyzobiorcę nie musi mieć doświadczenia w branży optycznej.
– Podstawowym warunkiem skutecznego prowadzenia salonu franczyzowego VisionOptyk jest osobiste zaangażowanie, zmysł organizacyjny i inwestycje w rozwój własnego biznesu – wylicza Huert Reiss. – Przyda się też otwartość, ułatwiająca pracę i komunikację z ludźmi. Przy prowadzeniu salonu najważniejsza jest dbałość o klienta. Mam na myśli życzliwą i kompetentną obsługę, zapewnianie profesjonalnego badania oraz oferty produktowej, która jest inspirowana najnowszymi trendami technologicznymi, rynkowymi, ale również modowymi. Pamiętajmy, iż okulary to także forma biżuterii.
Franczyzodawca obiecuje doradztwo i pomoc na każdym etapie zakładania, a następnie prowadzenia salonu optycznego. Gwarantuje pakiet bezpłatnych szkoleń założycielskich i sprzedażowych, obejmujących praktyczną i teoretyczną wiedzę potrzebną do prowadzenia sklepu. Salony franczyzowe mają dostęp do produktów w konkurencyjnych cenach, wynegocjowanych dla sieci. Centrala pomaga w skompletowaniu zatowarowania, które odpowie na zapotrzebowanie rynku. Franczyzobiorcy korzystają z profesjonalnego programu optycznego do prowadzenia działalności i rejestracji pacjentów na badania wzroku. Zapewniamy także stałe wsparcie marketingowe, m.in. materiały do promocji salonu, które umożliwiają realizację skutecznych kampanii reklamowych w sieci oraz w tradycyjnych kanałach komunikacji – dodaje Hubert Reiss.
Opłata za przystąpienie do sieci wynosi 5 tys. zł netto, zaś miesięczna opłata franczyzowa to 1 tys. zł netto. A jaka jest dochodowość tego biznesu? Właściciele sieci VisionOptyk szacują, iż przy spełnieniu kilku warunków (atrakcyjna lokalizacja, koniunktura rynkowa, zaangażowanie w prowadzenie salonu) inwestycja może przynosić zyski po 6-12 miesiącach działalności. – Spora część naszych franczyzobiorców traktuje salon VisionOptyk jako swój główny biznes. Są też tacy, dla których początkowo było to dodatkowe źródło dochodów, ale z czasem przekształciło się w podstawowe – mówi Hubert Reiss.
Salon Veni Vidi
Właściciele marki Veni Vidi od lat są związani z branżą optyczną. Postanowili jednak, iż ich salony optyczne będą różnić się od tych, które działają na rynku. W jaki sposób? – Przede wszystkim zapewniamy klientom kompleksową opiekę i pod tym kątem solidnie szkolimy obsługę sklepów – podkreśla Przemysław Bolek, współwłaściciel marki Veni Vidi. – W naszych salonach badania przeprowadzają okuliści lub optometryści z ukończonymi specjalistycznymi studiami, a nie osoby po kursach. Mamy też bardzo szeroką ofertę produktową. Przy czym nie sięgamy po marki modowe, jak np. Gucci czy Prada. Skupiamy się na specjalistycznych markach zajmujących się wyłącznie produkcją oprawek. Są to produkty z górnej półki, ponieważ pozycjonujemy nasze sklepy jako salony premium.
Pierwszy salon Veni Vidi powstał w 2022 roku w Tarnowie. Dziś działa też jedna placówka franczyzowa, w Mielcu. – Od początku założyliśmy, iż kolejne salony chcemy otwierać we franczyzie – mówi Przemysław Bolek.
Franczyza marki Veni Vidi przeznaczona jest zarówno dla osób, które mają doświadczenie w branży i chcą osobiście prowadzić salony, jak i dla tych, którzy chcą być wyłącznie inwestorami. – W tym drugim przypadku to my, jako centrala, zajmujemy się zarządzaniem placówką – dodaje współwłaściciel Veni Vidi. Marka nastawia się na rozwój w miastach liczących od 60 tys. mieszkańców. – Największe miasta są też najtrudniejszymi rynkami, ze względu na dużą konkurencję i roszczeniowość klientów – uważa Przemysław Bolek. – Natomiast jest wiele miast w przedziale 60-100 tys. mieszkańców, w których może i jest dużo salonów optycznych, ale nie z półki premium. A klienci szukają takiej właśnie oferty.
Strategia rozwojowa marki zakłada, iż minimalna odległość między salonami powinna wynosić 50 km. Na miasto 100-tysięczne wystarczy jeden salon.
Wydatki i zyski
Na salon optyczny potrzebny jest lokal o powierzchni ok. 100 mkw. Powinien być utrzymany w standardzie, określonym przez sieć. Czyli np. musi się w nim znaleźć gablota w kształcie okularów czy wielkie skrzydła ułożone na ścianie z okularów przeciwsłonecznych, zaprojektowane specjalnie dla Veni Vidi. Koszt inwestycji to – według danych franczyzodawcy – 400-500 tys. zł. Na meble należy przeznaczyć ok. 100 tys. zł, podobną kwotę na niezbędny sprzęt, natomiast zatowarowanie to wydatek rzędu 200-300 tys. zł. Można skorzystać z leasingu, co obniży koszty inwestycji na wejściu. Jednorazowa opłata za przystąpienie do sieci wynosi 35 tys. zł netto.
Przygotowanie salonu do otwarcia trwa ok. trzech miesięcy. W tym czasie franczyzodawca organizuje też szkolenia dla franczyzobiorcy i jego pracowników. Przygotowuje spis potrzebnych w salonie sprzętów i rekomendowanych dostawców, choć franczyzobiorca nie musi z tych rekomendacji korzystać. Centrala pomaga także skompletować pierwsze zatowarowanie, dobierając marki i produkty do lokalnego rynku.
– Przed otwarciem przygotowujemy też każdy rynek do pojawienia się naszego salonu – informuje Przemysław Bolek. – Wspólnie z franczyzobiorcą prowadzimy kampanie marketingowe, aby zaistnieć w świadomości klientów.
Centrala prowadzi stronę internetową marki, Instagram i Tik Tok. Natomiast franczyzobiorca jest odpowiedzialny za prowadzenie konta na Facebooku.
Miesięczna opłata na rzecz centrali we franczyzie Veni Vidi wynosi 5 proc. od obrotu, po przekroczeniu 50 tys. zł tegoż obrotu. jeżeli salon ma niższe obroty, to opłata wynosi 2 tys. zł.
– Ale obrót miesięczny na poziomie poniżej 50 tys. zł oznacza, iż salon jest nierentowny – dodaje Przemysław Bolek.
Jak twierdzi franczyzodawca, salon powinien zacząć na siebie zarabiać po trzech miesiącach działalności.