Farmaceuta i Jeż

mgr.farm 5 godzin temu

Rafał Sochacki przez ostatnie lata dał się poznać jako człowiek renesansu. Choć farmaceutą jest od niedawna, to już w trakcie studiów aktywnie działał na rzecz tego zawodu. Aktywnie udziela się w mediach społecznościowych, buduje swoją rozpoznawalność, a jego ścieżka zawodowa może stanowić inspirację dla wielu młodych farmaceutów. Jakby tego było mało, niedawno wydał książkę dla dzieci, której bohaterem został Jeż Farmaceuta. I to właśnie na ten temat mieliśmy okazję porozmawiać…

Łukasz Waligórski: Zawsze na początku każdej rozmowy z farmaceutą, który ma niezwykłe osiągnięcia lub pasje, zadaję to samo pytanie. Dlaczego zdecydowałeś się studiować farmację?

Rafał Sochacki: Pomysł na studia farmaceutyczne pojawił się już w gimnazjum. Wtedy byłem zaciekawiony pracą w aptece i to była motywacja do wyboru tych studiów. Myślałem, iż w przyszłości będę prowadził własną aptekę. Dodatkowo zawsze interesowały mnie leki i chciałem się dowiedzieć, jak są wytwarzane. Od tej pory sukcesywnie, krok po kroku, dążyłem, aby dostać się na farmację. Tym sposobem trafiłem po kilku latach na Śląski Uniwersytet Medyczny.

Ł.W.: Jak wspominasz studia? Czy utrzymujesz jeszcze kontakty z osobami, z którymi studiowałeś?

R.S.: Studia wspominam niezwykle ciepło, szczególnie okres drugiego – czwartego roku studiów. W dużej mierze wiele moich wspomnień wiąże się z szeroką działalnością w PTSF. Wciąż utrzymuję kontakt z wieloma osobami, które poznałem w trakcie studiów. Aktualnie dzięki studiom mam znajomych farmaceutów w całej Polsce i uważam, iż to właśnie networking jest niezwykle istotną rzeczą już na studiach. Równie dobrze wspominam sam tok kształcenia. Oczywiście były przedmioty, których nie lubiłem, które mnie nie interesowały, ale jest to całkowicie normalne. Najbardziej chyba lubiłem wszystkie zajęcia w laboratoriach i różne rodzaje chemii, a później przedmioty związane z opieką farmaceutyczną.

Ł.W.: Twoja kariera zawodowa nie potoczyła się standardową ścieżką, jaką obiera większość farmaceutów. Czy możesz opowiedzieć, jaką drogę przeszedłeś, by znaleźć się w obecnym miejscu?

R.S.: To prawda, nie jest to typowa ścieżka zawodowa farmaceuty. Aktualnie jestem na stanowisku senior brand managera w firmie farmaceutycznej, gdzie zajmuję się marketingiem leków na receptę. Pomysł na tę branżę pojawił mi się w okolicach czwartego roku studiów. To wtedy zdecydowałem się na drugi kierunek studiów. Mam tutaj na myśli zarządzanie, z którego najpierw skończyłem licencjat, a później studia drugiego stopnia o specjalności marketing i social media. Już na piątym roku studiów rozpocząłem pracę na stanowisku junior product managera w jednym z polskich koncernów farmaceutycznych. Po zdobyciu doświadczenia zawodowego rozpocząłem studia MBA, zarządzanie w ochronie zdrowia, i ukończyłem je z wyróżnieniem. Pomimo iż aktualnie mam dopiero 28 lat, to uważam, iż przeszedłem naprawdę ciężką drogę, aby znaleźć się w miejscu, w którym jestem.

Ł.W.: W środowisku farmaceutów dałeś się poznać jako człowiek wielu talentów. Przyznam jednak, iż obserwując Cię od kilku lat w mediach społecznościowych, nie spodziewałem się, iż napiszesz książkę dla dzieci. Skąd wziął się na nią pomysł?

R.S.: Osoby, które ze mną na co dzień przebywają, doskonale wiedzą, iż można po mnie spodziewać się wszystkiego. Pomysł pojawił się dość spontanicznie przy okazji niewinnej wizyty w księgarni, kiedy chodziłem pomiędzy regałami z książkami. Przechodząc przez dział dziecięcy, zauważyłem książki, które mówiły o zawodzie lekarza. W tym momencie uświadomiłem sobie, iż nie słyszałem nigdy o książce dla dzieci, która by mówiła o farmaceutach. Po powrocie zrobiłem mały research i faktycznie na nic nie trafiłem. Miałem więc dwa wyjścia: poczekać, aż ktoś taką książkę stworzy lub napisać ją samemu. Wybrałem tę drugą opcję.

Ł.W.: Zdradzisz, jak powstawała książka? Ile czasu zajęło jej napisanie? Kto przygotował ilustracje i wydał ją?

R.S.: Można powiedzieć, iż książka powstawała cztery lata, ponieważ to wtedy napisałem pierwsze opowiadanie. Jednak po napisaniu kilku stron porzuciłem temat na dwa lata. Dopiero, kiedy przy okazji porządków na komputerze natrafiłem na plik z tekstem, postanowiłem reaktywować projekt i dopisać resztę opowiadań. Gdy miałem całość tekstu, zacząłem wysyłać fragmenty do wydawnictw. Tym sposobem trafiłem do wydawnictwa Sorus, z którym finalnie wydaliśmy książkę. Sam proces wydawniczy od pierwszego maila do premiery książki trwał niecały rok. Wspólnie szukaliśmy osoby, który zrealizuje moje pomysły na grafiki, i finalnie ilustracje wykonał Roch Hercka.

Ł.W.: Pracując w marketingu farmaceutycznym, na pewno doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, iż to działania reklamowe często kreują potrzeby zdrowotne i niektóre nawyki. Zastanawiam się, czy ta książka nie jest dla siebie pewną formą „pokuty”?

R.S.: To interesujące pytanie. Rzeczywiście, marketing farmaceutyczny często operuje na styku edukacji i promocji, a jego działania potrafią wpływać na postawy zdrowotne. Ja sam nigdy nie postrzegałem jednak książki jako formy „pokuty”. Raczej jako naturalne dopełnienie mojego doświadczenia zawodowego. W pracy na co dzień widzę, jak ważna jest rzetelna informacja i jak łatwo można nią zarówno pomóc, jak i z nią przesadzić. Przygody Jeża Farmaceuty powstały z potrzeby pokazania najmłodszym, iż zdrowie to coś codziennego, bliskiego i nieoderwanego od realnego życia. Tu nie chodzi o kreowanie sztucznych potrzeb, ale o wsparcie dzieci i rodziców w rozmowie o tym, co naprawdę istotne, jak higiena, odżywianie czy dbanie o innych.

Przeczytałeś tylko 60% tego wywiadu

Całość dostępna w najnowszym numerze magazynu MGR.FARM.

Idź do oryginalnego materiału